Spadli i niczego nie żałują
Budowlani Lubsko już w przerwie zimowej byli pogodzeni ze spadkiem z trzeciej ligi. Dalsze występy potraktowali jako cenne doświadczenie.
Beniaminek nie miał łatwego życia na wyższym poziomie. Zarząd klubu postanowił, że po awansie w kadrze zespołu nie dojdzie do rewolucji i postanowiono dalej grać miejscowymi zawodnikami. O debiucie ze Stilonem Gorzów i porażce 0:4 w Lubsku zapewne chcieli jak najszybciej zapomnieć. Później porażek było jeszcze sporo, ale nie wszystkie tak dotkliwe, chociaż zdarzało się i 0:8, a nawet 0:10. Budowlani, który przez zimę postanowili, że wiosnę dokończą odmłodzonym składem. Nie załamywali się i pogodzeni z widmem opuszczenia trzeciej ligi nadal wychodzili na boisko pełni wiary w urwanie punktów rywalom i walczyli na ile mogli. Zwieńczeniem sezonu, który można rozpatrywać w kategoriach przygody i cennej futbolowej lekcji było zwycięstwo na własnym boisku z Bystrzycą Kąty Wrocławskie.
- Mówiąc szczerze, oczekiwania na początku były nieco większe, tymczasem nasza zdobycz punktowa skromna. Po czasie jednak zorientowaliśmy się, że czub tej trzeciej ligi jest bardzo mocny. W trakcie sezonu borykaliśmy się z różnymi problemami. Mam na myśli kartki, absencje spowodowane kontuzjami. Ponadto w pewnym momencie kilku zawodników zrezygnowało z grania i jakoś musieliśmy te wszystkie dziury załatać - komentował grający trener Budowlanych, Robert Ściłba, który kilka razy z konieczności pojawiał się na boisku, czasami nawet występujący w pełnym wymiarze czasu. - Mieliśmy różne momenty, dochodziło także do kompromitacji. Wyciągaliśmy z tego wnioski. Bywały również fajne chwile i ciekawe spotkania ze Ślęzą Wrocław, rezerwami Śląską, Polkowicami. Nawet jak prowadziliśmy do przerwy to później, po zmianie stron brakowało doświadczonych piłkarzy. A w składach rywali byli ludzie mający przeszłość nawet w ekstraklasie. Dziękuje tym chłopakom, którzy ze mną zostali do końca i starali się dalej walczyć - tłumaczył szkoleniowiec.
Ściłba przyznał, że jeżeli chodzi o niedawno zakończony sezon to osobiście niczego nie żałuje. - Dla mnie było to bardzo cenne doświadczenie. Zagraliśmy na tym poziomie po 36 latach przerwy. Jeżeli byłaby taka możliwość to chętnie dalej bym tam rywalizował. Niestety, Lubsko jest małym miastem i ma ograniczone możliwości finansowe na sport. To jednak nie tylko nasz problem, a wielu lubuskich klubów - tłumaczył trener Budowlanych, który niedawno ukończył kurs trenerski UEFA A. - Na zajęciach miałem więc teorię, a praktykę na boisku. Myślę, że zawodnicy sami się przekonali, że czwarta liga trochę odstaje od trzeciej. To wyższy poziom taktyczny, motoryczny i przede wszystkim mentalny - zauważył trener.
Konkrety odnośnie przyszłości Budowlanych po spadku mają zapaść w lipcu. Wtedy dojdzie do spotkania zarządu i zostaną podjęte dalsze kroku w kierunku ukształtowania zespołu. Nieoficjalnie mówi się, że z drużyny może odejść kilku młodych piłkarzy, którzy chcą podjąć studia i wyjadą z Lubska.