Spełniają marzenie profesora Religi
Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Religi kończy w tym roku 25 lat. Przez ćwierć wieku ugruntowała pozycję Zabrza w czołówce medycznych ośrodków na świecie. A prawdziwy przełom, w robotyce, nadchodzi.
Jesteśmy o krok od osiągnięcia celu, do którego drogę rozpoczęliśmy jeszcze z profesorem Religą. To już ostatnia prosta przed tym, jak na rynek trafi pierwszy robot medyczny polskiej produkcji - mówi dr hab. Zbigniew Nawrat, dyrektor Instytutu Protez Serca w Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi w Zabrzu. Ale od początku.
Nie zmarnowaliśmy czasu
„To, co głęboko leży nam na sercu, to skuteczne leczenie chorób serca. Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu powstała z założeniem realizacji tego celu przy pomocy nowoczesnych, samodzielnie opracowanych metod. Pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że wysiłki w tym kierunku uznacie Państwo za celowe i godne wsparcia”. To słowa Zbigniewa Religi, założyciela fundacji. Powstała ona w 1991 roku i była naturalną drogą rozwoju kardiochirurgii i medycyny w ogóle. Rozwoju, który profesor zapoczątkował w Zabrzu kilka lat wcześniej. By móc przekraczać kolejne granice, rozpoczynać kolejne rozdziały w historii medycyny i ratować kolejne życia, potrzeba nowych narzędzi. Tym właśnie zajęli się naukowcy z FRK.
Szukali rozwiązań. Wynajdowali sposoby, dzięki którym postęp w technologii mógł służyć leczeniu. Szukali i znajdowali. Badania w Zabrzu koncentrują się na wielu płaszczyznach. Od tworzenia protez serca, które wspomagają (a nieraz doprowadzają do wyleczenia) pacjentów czekających na przeszczep, przez badania z dziedziny bioinżynierii po robotykę. I na żadnym z tych pól nie brakuje sukcesów. Wystarczy wspomnieć, że w kwietniu tego roku pozytywnie zakończyły się testy na zwierzętach protez Religa Heart PED, które przeznaczone są dla dzieci. Urządzenia te najprawdopodobniej wkrótce trafią do produkcji. Do tej pory na świecie takie protezy produkuje się tylko w Niemczech.
- Dokonaliśmy i osiągnęliśmy wiele. To jest efekt synergii, która się pojawiła - inżynier i lekarz - możemy mieć różne poglądy, natomiast łączy nas cel, szukamy wspólnych dróg. Chciałbym powiedzieć - drogi profesorze Religo, drogi profesorze Sarno i szanowni Państwo, przez te 25 lat nie zmarnowaliśmy czasu - tak w kwietniu, podczas konferencji „BioMedTech Silesia” w FRK, misję fundacji podsumował prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Polski robot na salach operacyjnych
Jednym z głównych pól badawczych FRK jest tworzenie robotów medycznych i innych narzędzi chirurgicznych. Odbywa się to w Pracowni Biocybernetyki i trwa od ponad 15 lat. W 2000 roku pojawiła się rodzina polskich robotów Robin Heart. Nazwa jest tu istotna. Po pierwsze, gra słów: „rob in heart”, czyli w wolnym tłumaczeniu „robot w sercu”. Po drugie, odniesienie do postaci Robin Hooda, co wpisuje się w misję fundacji. Jej narzędzia mają być powszechne, dostępne dla wielu, a nie tylko dla najbogatszych. Po trzecie zaś, nazwa jest rozpoznawalna za granicą, a dzieło polskich naukowców od początku miało zawojować świat.
Modeli Robin Hearta na przełomie lat było wiele. Od dużych, wieloramiennych konstrukcji, po mniejsze urządzenia, które lekarzom mają służyć za „asystentów”. I to właśnie jeden z tej ostatniej grupy jako pierwszy trafi na sale operacyjne. Chodzi o model Robin Heart PVA (Port Vision Able). To robot „walizkowy”, waży ledwie kilka kilogramów. Pełni funkcję asystenta chirurga i trzyma kamerę endoskopową podczas operacji. W założeniu ma umożliwić lekarzom przeprowadzanie niektórych zabiegów w pojedynkę. Jak sprawdzi się podczas prawdziwej operacji? Dowiemy się w ciągu najbliższych miesięcy. Może jeszcze nie w tym roku, ale na początku przyszłego już najprawdopodobniej tak. Pionierskiego zabiegu z użyciem po raz pierwszy w historii polskiego robota medycznego dokonać ma zespół z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. dr. W. Biegańskiego w Łodzi. Zespół prowadzony przez dr. Grzegorza Religę. Syna założyciela fundacji.
- W tej chwili trwają przygotowania do treningu w siedzibie fundacji. Zespół trenuje naturalnie również w Łodzi, ale w Zabrzu chcemy przeprowadzić już ostateczne szkolenie z użyciem robota. Jego obecność przy stole zmieni nieco układ personelu. To wszystko trzeba przećwiczyć - wyjaśnia Kamil Rohr z Pracowni Biocybernetyki FRK.
Przygotowania trwają również od strony formalnej. Sam trening ma być symulacją operacji z wykorzystaniem m.in. modeli klatki piersiowej. Nie wiadomo jeszcze, jaką dokładnie operację z użyciem Robin Hearta przeprowadzi łódzki zespół, ale ma to być zabieg kardiochirurgiczny. Operacja ta będzie eksperymentem klinicznym. Po jej przeprowadzeniu nastąpi ocena, od której uzależnione jest dopuszczenie robota do produkcji i wykorzystania w leczeniu. Wszystko zdaje się być jednak na najlepszej drodze. Fundacji udało się już nawet osiągnąć porozumienie z firmą, którą zajmie się produkcją Robin Hearta.
Roboty nie zastąpią lekarza, ale są też czymś więcej niż asystentem
- Na roboty pełniące funkcję asystenta jest bardzo duże zapotrzebowanie. Procedury są również mniej skomplikowane niż w przypadku robotów chirurgicznych. Dlatego wprowadzenie na rynek Robin Hearta PVA będzie naszym pierwszym krokiem w tym kierunku. Pozwoli nam przetrzeć szlaki, zdobyć doświadczenie i ugruntować pozycję na rynku przed kolejnymi wyzwaniami - mówi Kamil Rohr.
Te kolejne wyzwania to właśnie roboty chirurgiczne. Znacznie bardziej skomplikowane, większe i droższe. To urządzenia, które może nie zastępują lekarza (musi on wszak nimi sterować), ale są już czymś więcej niż tylko jego asystentem. Mają wiele ramion, w których trzymają narzędzia. Umożliwiają również operacje na odległość. W Zabrzu są już oczywiście prototypy takich robotów. Ich wdrożenie do produkcji nie jest jednak ani proste, ani szybkie. Miną jeszcze pewnie lata, nim na sale operacyjne trafi polski robot chirurgiczny, ale coraz bliższe wdrożenie robota-asystenta z FRK z pewnością sprawie pomoże.
Polska za sprawą Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu jest więc coraz bliżej dołączenia do światowej elity produkującej własne roboty medyczne. Elity nielicznej, bo składającej się właściwie wyłącznie z Amerykanów (choć swoje badania prowadzą również inne ośrodki z Europy i Azji). Polskie roboty mają nie ustępować jakością innym dostępnym na rynku, a przy tym, zgodnie z misją zawartą w nazwie, być przystępniejsze. Trudno jednak w tej chwili o dokładne porównania. Jeśli bowiem chodzi o duże roboty chirurgiczne, to zbyt wcześnie, by zestawiać polskie urządzenie z chociażby najpopularniejszym robotem DaVinci, którego cena to przynajmniej kilka milionów złotych. Z kolei wśród mniejszych robotów-asystentów trzymających tor wizyjny Robin Heart PVA nie będzie miał raczej konkurencji. Na rynku nie ma bowiem maszyn tego typu. Koszt takiego robota również nie jest jeszcze dokładnie znany, ale będzie oscylował prawdopodobnie w granicach kilkuset tysięcy złotych.