Pisze do mnie z kwarantanny działacz amerykańskiego związku pracodawców. Cytuje doradców Donalda Trumpa: z powodu ograniczeń w funkcjonowaniu ludzi i firm, stosowanych w celu zatrzymania epidemii, „pracę stracić może połowa Amerykanów”. Zasypuje mnie liczbami: „W ciągu 90 dni od stwierdzenia pierwszych zakażeń COVID-19 w Chinach, na świecie zmarło z powodu koronawirusa 8 tys. osób. W tym samym czasie łączna liczba zgonów na Ziemi z różnych powodów wyniosła 16,7 mln. W wyniku niedożywienia umarło 775 tys. dzieci. W wypadkach drogowych zginęło 315 tys. ludzi. Grypa zabiła 125 tys. Liczba ofiar morderstw przekroczyła 110 tys.”.
Analizując koszty walki z COVID-19, Amerykanin dochodzi do wniosku, że gdyby świat użył podobnych narzędzi np. w walce z niedożywieniem dzieci, można by w kwartał uratować pół miliona młodych istnień. Ludzkich. „Czy one się nie liczą, bo nie pochodzą z naszej ulicy?” – pyta.
Podobne pytania – choć z innych pobudek – stawiają autorzy teorii spiskowych mutujących na kanwie koronawirusa. Najpopularniejsza sięga doradców Borisa Johnsona, pod wpływem których brytyjski rząd obrał pierwotnie inną strategię walki w epidemią niż reszta krajów. Ponoć gdyby konsekwentnie się jej trzymał, w pół roku zaraziłoby się 53 mln Brytyjczyków i zmarło jakieś 500 tysięcy. Przy czym 98 proc. ofiar stanowiliby seniorzy, po siedemdziesiątce.
Najbardziej szalone teorie głoszą, że taki był właśnie cel „uwolnienia koronawirusa” w krajach rozwiniętych: odświeżenie demografii, odciążenie ledwie zipiących systemów emerytalnych oraz służby zdrowia, z której seniorzy korzystają średnio dziesięć razy częściej niż reszta.
Rządy miały się jednak przerazić owej perspektywy („w USA jedynym żyjącym facetem po siedemdziesiątce zostałby Donald Trump”). I obrały „strategię chronienia seniorów”, czyli masowego wyłączania całych obszarów gospodarki i milionów firm, a tym samym – pozbawiania ich dochodów.
Strategia ta ma tę wadę, że nikt nie zna jej gospodarczych skutków. Agencja Moody’s obniżyła prognozę wzrostu polskiego PKB do 3 proc. BOŚ przewiduje, że będzie to 1,9 proc. Credit Agricole, że 1,2 proc. Wedle ING polska gospodarka stanie w miejscu, a Morgan Stanley wieszczy… minus 3,6 proc.!!! Czyli... tak naprawdę nikt nic nie wie.
Wszyscy za to są zgodni, że jeśli „strategię chronienia seniorów” (i innych grup ryzyka) trzeba będzie realizować np. przez kolejne trzy miesiące (a jest to bardzo prawdopodobne), to systemy gospodarcze wielu krajów, a już na pewno Polski, która nie zgromadziła w hossie żadnych zapasów (a takie Niemcy mają kilkadziesiąt miliardów euro nadwyżki w budżecie!), upadną z hukiem. A wraz z nimi systemy emerytalne, socjalne, o edukacji, kulturze i innych duperelach nie wspominając.
Brzmi to wszystko bardzo spiskowo, a zarazem – niepokojąco realistycznie. Wydaje się dziś, że nie można w sposób inny, niż to robi Polska i świat, walczyć z epidemią, zwłaszcza że (jak wynika choćby ze zdjęć RTG rozesłanych przez belgijskiego lekarza) Covid-19 grozi śmiercią nie tylko seniorom i chorym. Płuca dwudziestoletnich młokosów po przejściu infekcji też przypominają Krakatau po erupcji.
Życzmy zatem dużo zdrowia - sobie i gospodarce. A tam, gdzie możemy jakoś pomóc, wspierajmy siebie nawzajem. Młodzi i starsi.