Córka generała Potasińskiego, ofiary katastrofy smoleńskiej, żąda od MON pół miliona zł.
Do tego 161317,70 zł na spłatę kredytu, który zaciągnęła - czytamy w "Super Expressie". Wcześniej wdowa po gen. Błasiku i jej dorosłe dzieci otrzymały po 250 tysięcy. W kolejce do kasy stoi biedna europosłanka Gosiewska, która chce 5 milionów. Nie wiadomo, ilu jeszcze bliskich ofiar ustawiło się i ustawi w przyszłości w kolejce do państwowej kasy.
To może być historia bez końca, bo za chwilę wnuki zaciągną kredyty, które my będziemy musieli spłacić. Tu warto dodać, że zaraz po katastrofie członkowie rodzin ofiar otrzymali po 50 tysięcy na głowę. Jednak żałość po stracie jest taka wielka, że te marne grosze nie wystarczyły na otarcie łez. Trudno więc się dziwić, że są tacy, którzy głośno żałują, że nie zabrali się do prezydenckiego samolotu, by "polec" w Smoleńsku i tym sposobem urządzić rodzinę.