Pod wnioskiem o referendum wciąż są zbierane podpisy. Jest już ich około półtora tysiąca. A w sądzie czeka skarga kasacyjna...
- Przyszedłem złożyć podpis, bo uważam, że to, co się dzieje, jest śmieszne. Ta rada się skompromitowała. Nic dobrego z jej rządów już nie wyniknie - mówi nam Adam Krymski, mieszkaniec Słubic. Spotykamy go przy namiocie, w którym zbierane są podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania rady powiatu słubickiego.
Boiska nie podarujemy...
Po panu Adamie do stołu podchodzą następni mieszkańcy, którzy składają podpisy. Wśród nich jest małżeństwo zbulwersowane tym, że zarząd powiatu chce sprzedać boisko przy „Rolniczaku”. Mąż i żona mówią, że tego darować nie mogą.
- Na boisko, które chcą sprzedać, przychodzą kobiety biegać. Widzę tam też mnóstwo młodzieży. No jak można sprzedać takie miejsce! Ten, kto to wymyślił, musi mieć z tego korzyści - mówi Zbigniew Gajek ze Słubic. - Tam wszyscy mieli bezpiecznie. To jest ogromny teren wykorzystywany przez mieszkańców - dodaje Krystyna Gajek.
Gdy poszliśmy w miejsce zbierania podpisów, była godzina 11.00. Od godz 10.00 zebrano już 43 podpisy. - Gdy zaczynaliśmy zbierać, ustawiały się kolejki. Teraz jest spokojniej, ale i tak cały czas mieszkańcy podchodzą - mówi nam Krystyna Skubisz, radna (tej rady, której będzie dotyczyć referendum). Do tej pory zebrano około 1500 podpisów z gminy Słubice. Od poniedziałku zbiórka rozpoczęła się także w pozostałych gminach powiatu.
Skarga kasacyjna złożona
Sytuacja w powiecie jest nadal niestabilna. Z jednej strony szykuje się referendum, a z drugiej skarga kasacyjna wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, czemu przygląda się minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak. Podczas ostatniej wizyty w Lubuskiem mówił, że nie zgadza się z wyrokiem WSA, który uznał, że prawowitym starostą jest Marcin Jabłoński. - Sąd nie wziął pod uwagę tego, że zmiana władzy w powiecie słubickim nastąpiła niezgodnie z prawem. Wniosek o odwołaniu starosty powinien być rozpatrzony w ciągu 30 dni, a nie po trzech miesiącach - mówił minister na antenie Radia Zachód. Co na to Jabłoński? - Pan minister powołał się na nieistniejący przepis. Mocno się minął z prawdą. Wniosek o odwołanie starosty powinien być rozpatrzony na następnej sesji po złożeniu wniosku, nie prędzej jednak niż po miesiącu - podkreśla.
Przypomnijmy: kiedy rada powiatu odwołała starostę Piotra Łuczyńskiego i powołała na to stanowisko Jabłońskiego) wojewoda lubuski Władysław Dajczak uchylił tę uchwałę. Wtedy rada powiatu złożyła odwołanie, po czym WSA uznał, że rozstrzygnięcie wojewody było niezasadne. I starostą znów został Marcin Jabłoński. Z tym nie zgadza się z kolei wojewoda, który 29 września złożył skargę kasacyjną do WSA. Termin rozpatrzenia skargi jest jeszcze nieznany.