- W tej chwili mamy okres przejściowy. ATF odbiera swoje pojemniki, my swoje dostawiamy - mówił Zenon Malinowski, prezes Miejskiego Zakładu Zieleni, Dróg i Ochrony Środowiska podczas wtorkowego posiedzenia komisji komunalnej . - Stąd przez ten, mam jednak nadzieję, że krótki okres, będzie pewne zamieszanie, za które chciałbym państwa przeprosić. Nasze czarne pojemniki zostały już dostarczone, żółte będziemy dostawiać do jutra (rozmowę toczono we wtorek - przyp. red.) i mam nadzieję, że do końca tygodnia uporamy się z pojemnikami brązowymi, czy też na początek zamiennie zielonymi. Będą one opisane jako te, do których powinny trafiać odpady biodegradowalne.
Jak mówi prezes, na razie „zieleń miejska” pracuje w oparciu o harmonogram odbioru odpadów przygotowany przez ATF, ale to się zmieni - będzie dostosowany do potrzeb mieszkańców i - jak słyszymy - do możliwości spółki. Miejski Zakład Zieleni, Dróg i Ochrony Środowiska ma wystarczajacą liczbę samochodów, wkrótce też rozpisze przetarg na zakupo specjalistycznego samochodu do opróżniania nowych w Kołobrzegu pojemników podziemnych i półpodziemnych. To kosztowny zakup, wartość takiego auta to ok. 1 mln zł, a w mieście docelowo potrzebne będą dwa - będą musiały docelowo obsługiwać 66 pojmników w całości lub częściowo ukrytych pod ziemią .
Jest też wreszcie dobra wiadomość dla wszystkich, których irytują przepełnione pojemniki na papier (od początku opróżnia je „zieleń miejska”), z których zawartość wysypuje się na zewnątrz. Wkrótce na pojemnikach ma znaleźć się informacja dokąd dzwonić z interwencją. Będzie to telefon do „zieleni miejskiej”. Warto dzwonić z ponagleniem, bo zgodnie z umową z miastem, pojemniki na papier mają być opróżniane tylko raz w miesiącu. Interwencja przyspieszy usunięcie papierowych śmieci.
Żeby uniknąć sądu
Po dość zaskakującej, wzajemnej wymianie wypowiedzeń umowy na odbiór kołobrzeskich odpadów przez magistrat i firmę ATF z Mirosławca (pisaliśmy już o tym m.in. na gk24.pl), obie strony deklarują gotowość do zawarcia ugody. - W piątek doszło do spotkania - mówi sekretarz miasta Ewa Pełechata. - Z inicjatywy ATF - podkreśla. Miasto jest na tę propozycję otwarte: - Obie strony deklarują podjęcie kroków w celu polubownego zakończenia sporu - usłyszeliśmy. - ATF ma do piątku przedstawić nam projekt ugody. Jeśli będzie możliwe spotkanie w połowie drogi, to chcielibyśmy uniknąć procesów sądowych. Toczą się długo, są kosztowne, a to pieniądze podatników - słyszymy. Na ciągnące się latami i gererujące ogromne koszty spory sądowe powołuje się także Agnieszka Fiuk, dyrektor zarządzająca w ATF: - Obie strony dostrzegają przestrzeń, w której można szukać porozumienia. Jest też obopulne dążenie, żeby to rozstanie, które jest nieuchronne, odbyło się jak najbardziej po dżentelmeńsku.
Do piątku, czyli do dziś, ATF miała przesłać propozycje tworzące „ramy ugody”, jak mówi Agnieszka Fiuk. Po jej zaakceptowaniu obie strony mają się zająć konkretami. Chodzi o czywiście o pieniądze. Miasto, które z końcem października wypowiedziało umowę, wyliczyło ATF kary umowne. ATF, nim odebrało wypowiedzenie, wystosowało swój dokument rozwiązujący umowę. Żądanie ze strony firmy to blisko milion złotych tytułem kar umownych. W tle można było się spodziewać także sądowej walki o odszkodowanie, za uniemożliwienie realizowania umowy. Spotkanie w połowie drogi, które przywołuje Ewa Pełechata, oznacza kompromis, a więc spełnienie choćby części roszczeń ATF. Jak wysokich? Agnieszka Fiuk podkreśla, że jest za wcześnie, by o nich mówić.
Przypomnijmy, powodem zerwania umowy przez miasto, były m.in. zbyt rzadki odbór odpadów, braki harmonogramu, nie reagowanie na interwencje.