Spór o budowę ścieżki rowerowej. Komu nie podoba się jej projekt?
Ścieżka ma kosztować około 36 mln zł. I łączyć sołectwa. Jednak część mieszkańców Zawady nie zgadza się z przyjętym projektem
,,Informacje, które pojawiają się w prasie nt. ścieżki rowerowej w Zawadzie są nieprawdziwe i naruszają nasze dobre imię’’ - pisze Aneta Turkowiak. I dodaje, że na spotkaniu z mieszkańcami podano trzy plany przebiegu ścieżki i jeden z nich został zaakceptowany. Tymczasem wybrano wersję, która zrujnuje cudzą własność, bo mieszkańcy zostaną pozbawiani części ogródków. Dlatego pani Aneta apeluje o rozmowy z mieszkańcami i polubowne załatwienie sprawy.
Jedziemy do Zawady. Już po kilku minutach przy ulicy Leśnej i Zielonogórskiej rozmawiamy z kilkoma zainteresowanymi. Małgorzata Zator mówi: - Ścieżka ma mieć szerokość około 2,3 metra a to oznacza, że każdemu z mieszkających po prawej stronie drogi, jadąc od Zielonej Góry trzeba będzie zabrać pas ziemi o szerokości od 80 cm do 1 metra. Trzeba będzie też burzyć murki, płoty, bramy. A, że budynki stoją niemal przy drodze, to rowerzyści będą jeździć pod naszymi oknami.
Krzysztof Bilski też jest przeciwny zabieraniu części działek, by zbudować ścieżkę.
- Na zebraniu wiejskim mieszkańcy zaakceptowali budowę ścieżki, ale na wydzielonym pasie w ciągu drogi. Dodatkowo na ulicach dochodzących do Zielonogórskiej miałyby powstać progi zwalniające. Dla bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów - przypomina pan Krzysztof.
Radosław Kosowicz: - Także nie zgadzam się na zabieranie części działek. Ten projekt jest niedobry i kosztowny. Trzeba wyplacić kilkanaście odszkodowań - przekonuje.
Wojciech Rogal tłumaczy: - Mieszkańcy zaakceptują ścieżkę w drodze lub wtedy, gdy zostanie poprowadzona za budynkami, w lesie. Ścieżka zbudowana obok drogi będzie niebezpieczna dla rowerzystów. Wystarczy, że auto będzie wyjeżdżało np. z Leśniej, to wjedzie wprost w rowerzystę. Dlatego trzeba zbudować progi zwalniające i ścieżkę na wyznaczonym pasie w drodze czyli na Zielonogórskiej.
I dodaje, że projekt zakładający przejęcie części działek i burzenie murków i płotów jest pozbawiony sensu. - Przecież po zbudowaniu S3 tu nie będzie praktycznie ruchu. Stąd można bez obaw wykroić pas dla rowerzystów. Takie rozwiązanie przyjęto w wielu miastach - przekonuje pan Wojciech.
- Najwięcej krzyczałam na zebraniu wiejskim, że nie zgadzam się na oddanie części działki. Takiego rozwiązania sobie nie wyobrażam. Zresztą protestują nie trzy rodziny jak czytałam w prasie, ale kilkanaście. Na 20 obecnych na zebraniu za budową ścieżki w pasie drogi głosowało aż 14 osób. Czy to są trzy rodziny? - pyta pani Anna Wojtkowiak.
Radny Robert Górski nie widzi potrzeby prowadzenia negocjacji. - Z moich wyliczeń wynika, że kilkanaście metrów trzeba zabrać trzem rodzinom. Które dostaną odszkodowanie. Jeśli się nie dogadamy, to będę głosował za spec ustawą. Kilka rodzin nie może zablokować inwestycji.