Tu była droga, którą sąsiad zagrodził. I jak mamy teraz przejść? - pyta Czytelniczka z ulicy Gajowej w Zielonej Górze. Urzędnicy i właścicielka działki się dziwią.
Alina Kozłowska jest oburzona postępowaniem sąsiada z budynku przy ulicy Gajowej 78. Sama mieszka przy Gajowej 58. - Proszę popatrzeć. Sąsiad kupił dom około rok temu, a przed dwoma tygodniami przegrodził drogę, która prowadzi obok jego budynku - tłumaczy pani Alina. Tu jeździły śmieciarki, a ludzie szli na cmentarz i na stadion. Spacerowano tu z wózkami. Dziś jest to niemożliwe, bo nie ma przejścia - mówi pani Alina.
Faktycznie, na drodze są taśmy, drewniane listwy i tablica z napisem „Teren prywatny. Wstęp wzbroniony”.
Nasza rozmówczyni jednocześnie pokazuje ścieżkę, która biegnie obok postawionego płotu, a która ma zastąpić szeroki na około dwa metry zagrodzony szlak. Pani Alina przyznaje, że ścieżkę wytyczył sąsiad, ale ona na niewiele się przydaje. Jest wąska i zasłana liśćmi. Jazda jest niemożliwa, a spacer utrudniony.
Pukamy do budynku przy Gajowej 78. Grażyna Koprowicz zgadza się na rozmowę. Wyjaśnia, że wraz z mężem zdecydowali się wykupić wcześniej dzierżawioną działkę. - Ale tam nie ma przejścia dla pieszych czy pojazdów. Nie istnieje ono na żadnej mapie. A to, że zwyczajowo ludzie tu chodzili, to nie nasza wina. My zapłaciliśmy za działkę, to nasza własność, dlatego chcemy z niej skorzystać. Przy zakupie w urzędzie miasta wyjaśniono nam, że nie było żadnej drogi, ani pożarowej czy leśnej - tłumaczy pani Grażyna. Oglądamy też mapę, która została dołączona do aktu notarialnego. Faktycznie, obok posesji przy Gajowej 78, a także sąsiednich 72 i 70, nie ma żadnej wyrysowanej drogi czy ścieżki.
Zaglądamy do sąsiadów. Jeden z nich mówi, że ma kłopot. Otóż po przegrodzeniu działki nie ma dojazdu do garażu, z którego od lat korzystał. Teraz trzeba będzie garaż przebudować, by można było do niego dojechać z drugie strony budynku. Inny z sąsiadów potwierdza, że droga przy lesie była ,,na dziko”. A powstała w czasie budowy osiedla i służyła do wożenia materiałów.
Z pisma, które dostaliśmy z departamentu rozwoju miasta oraz wyjaśnień wiceprezydenta Krzysztofa Kaliszuka wynika, że to mieszkańcy przy ul. Gajowej wnioskowali o sprzedaż terenu przy ich posesji, tzw. działek przyległych, które są położone na terenach leśnych. O zgodę na ich podział i sprzedaż zapytano zarówno zakład gospodarki komunalnej (jest gospodarzem lasów, które są komunalne), jak też departament zarządzania drogami. - To oznacza, że nie ma mowy o żadnej drodze pożarowej, a także, by tam była droga lub by ją planowano. Gdyby tak było, zaklad komunalny nie zezwoliłby na sprzedaż działek. Dlatego będą one sukcesywnie sprzedawane - usłyszeliśmy w urzędzie.