Spór o wolność w internecie. Nie da się prosto opisać, kto jest dobry, a kto zły

Czytaj dalej
Fot. pixabay
Dariusz Szreter

Spór o wolność w internecie. Nie da się prosto opisać, kto jest dobry, a kto zły

Dariusz Szreter

Dyrektywa o prawach autorskich to przede wszystkim rozgrywka między kreatorami i dystrybutorami treści. Dla „zwyczajnych” użytkowników internetu nie ma aż takiego znaczenia i nie można jej nazywać cenzurą - mówi dr Michał Zaremba, prawnik, specjalista od prawa prasowego i prawa własności intelektualnej, pracownik naukowy Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Co by pan powiedział, gdyby miał pan jak najprościej wyjaśnić, o co chodzi w unijnej dyrektywie o ochronie praw autorskich? Bo prezes Kaczyński ujął to krótko: chodzi o to, żeby nie było wolności w sieci.

To ja spróbuję inaczej. Mamy tu do czynienia z kolejną bitwą w wojnie między kreatorami treści, w szczególności wielkimi koncernami filmowymi, fotograficznymi i wydawniczymi, a podmiotami, które dystrybuują te treści, czyli firmami telekomunikacyjnymi i oczywiście internetowymi gigantami - jak Google czy Facebook.

Pozostało jeszcze 87% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dariusz Szreter

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.