Sport. Duża presja? Zmień zawód. Moi gracze to nie maszyn
Marek Łukomski, trener King Szczecin, nie boi się mówić o play off. Pozostało jeszcze 8 spotkań.
Trwa szalony sezon, gdzie każdy może wygrać z każdym. Czy to znaczy, że w porównaniu do poprzednich rozgrywek poziom aż tak się podniósł?
Trudno stwierdzić, ale na pewno się wyrównał. Nie jest już tak, jak 2-3 lata temu, gdy było kilka zespołów, które odstawały. Teraz jest Stelmet, Anwil, Toruń, ale oprócz tego Rosa czy Dąbrowa. Nie ma już takiej przepaści między drużynami.
Czy w związku z tak wyrównaną sytuacją, ewentualny brak awansu do play off będzie dla was rozczarowaniem?
Przed sezonem prezes nie zakładał żadnych celów. Oczywiście chce, żeby drużyna zajęła jak najlepsze miejsce, ale ograniczyliśmy nasz budżet aż o 35 procent. Ja i moi zawodnicy nie boimy się mówić o play off. Dla porównania Dąbrowa, Stal czy Polpharma też walczą o ósemkę i ich budżety zostały powiększone tylko po to, aby w tej fazie play off się znaleźć. Chętnych jest sporo, bo około 12 drużyn i ktoś będzie musiał wypaść. Mam nadzieję, że to nie będziemy my. Defensywa funkcjonuje coraz lepiej i jeśli uda się to utrzymać, to będziemy zadowoleni.
Aktualnie 17 drużyn w lidze to dobre rozwiązanie?
Myślę, że 14 lub 16 zespołów to byłby wygląd optymalny. Kilka lat temu, gdy pracowałem jeszcze w Rosie, to była pierwsza szóstka, a pozostałe osiem ekip walczyło o dwa miejsca dające awans do play off. Było mnóstwo meczów i to na wysokim poziomie. Nie brakowało walki do końca, a teraz czasem mamy sytuację, gdzie przy zapewnionym awansie lub jego braku zespoły odpuszczają.
King ma problemy z powtarzalnością. Śnią się Panu jeszcze mecze z Siarką Tarnobrzeg czy Czarnymi Słupsk?
Może nie śnią, ale patrzę w tabelę i oczami wyobraźni widzę tam u nas co najmniej jedną wygraną więcej i myślę sobie „co by było, gdyby...”. Jeśli chodzi o Czarnych, to od początku wiedziałem, że to nie będzie łatwy mecz. Mówiłem, że to nie jest problem wyjść na jedno spotkanie, mając 7-8 zawodników. Wtedy gracz się nie boi, że coś zepsuje i musi iść na ławkę, bo w kolejce jest ktoś do grania. Czarni to mocny zespół, który co roku melduje się w play off. Ugasili pożar, bo to doświadczony klub, który potrafi wychodzić z kryzysu. Można powiedzieć, że te porażki odrobiliśmy w meczach ze Stelmetem czy Toruniem, ale za chwilę to nie będzie miało znaczenia. W każdym meczu walczymy o zwycięstwo i mam nadzieję, że to widać. Oczywiście od słabszych występów nie uciekniemy, bo moi gracze to nie maszyny.
Mam wrażenie, że w tym sezonie ogląda was się lepiej. Poprzednio, jeśli nie siedziała trójka, to był kłopot, a centrów mogło w ogóle nie być. Teraz jest więcej gry wewnętrznej.
Staramy się zmienić nasz styl. Jeśli gramy więcej pod koszem, to robi się miejsce na dystansie i odwrotnie. Do przerwy w Toruniu słaba skuteczność w rzutach za trzy, a później fenomenalna - rywale nie byli w stanie tego zatrzymać. My w ten sposób nadzialiśmy się w meczu z Miastem Szkła Krosno, trafiali wszystko. W takich sytuacjach śmiejemy się, że wziąłby krzesło i trafił do kosza. Tak, jak było z Robertem Lewandowskim, kiedy strzelił w lidze pięć bramek. Każdy jego kontakt z piłką, to był gol.
Po odejściu Browna wiele osób pomyślało że sezon dla was się skończył.
Taylor to był gracz nietuzinkowy, prezentował poziom europejski. Przyszedł do nas za 1/4 ceny i było jasne, że chce się wypromować, sam tego nie ukrywał. Nasza gra faluje, ale po jego odejściu wróciła większa zespołowość. Teraz nie szukamy jednego gracza, który nam wygra mecz. Po odejściu Browna powiedziałem prezesowi, że nie będziemy szukać nikogo na siłę. Jeśli będzie trzeba, to dogram ten sezon w takim składzie, jaki mam i zrobimy awans do play off. Na miejsce Taylora wskoczył Michał Nowakowski, który grał słabiej, zaczął w siebie wątpić. „Nowak” to taki zawodnik, któremu już zaczęła się wysypywać amunicja z kabury i w końcu odpalił. Jeśli uda nam się wygrać z Siarką, a później z Polpharmą, to będziemy mieli bardzo dobry punkt wyjścia przed kolejnym meczami. Kilka zwycięstw buduje pewność siebie, a wygranych dobrze się trenuje.
Jak przebiega aklimatyzacja Zane’a Knowlesa? Po dwóch meczach można było mieć wrażenie, że siła i centymetry to jedno, ale jest za wolny dla waszej szybkiej koszykówki.
Nie zgadzam się. To bardzo silny zawodnik, któremu można rzucić piłkę i zagra jeden na jeden, ale potrafi też odegrać na obwód i to jego duża zaleta. Liczby może nie są imponujące, ale wykonuje pracę, której często nie widać w statystykach. To naprawdę wielki gość, którego trudno przepchać w pojedynkę. Obu zawodników z Siarki dobraliśmy pod względem koszykarskim, ale też charakterologicznym.
Lubi Pan rotować składem, ale jest jeden gracz, który zawsze wychodzi w pierwszej piątce - Russell Robinson. Czasem jego gra może irytować, szczególnie straty.
Russell po meczu z Rosą był załamany. Nie mam problemu, żeby posadzić go na ławce przez większość meczu. On sam widzi, że skoro gra 16 minut, to musi być coś nie tak. Latem naszym pierwszym ruchem było podpisanie z nim nowego kontraktu. Russ jest przedłużeniem mojej ręki, mamy podobną wizję drużyny i dobrze się dogadujemy. W Toruniu obronił się swoją grą, nie miał żadnej straty.
Releford i Kikowski gotowi na jutrzejszy mecz?
„Kiko” w tygodniu trenował indywidualnie, ale będzie gotowy. Z Travisem sprawa jest inna. Nie chcemy go zabierać na mecz, jeśli jeszcze istnieje ryzyko, że zerwie ścięgno Achillesa całkowicie. Wtedy będzie miał sezon z głowy.
Zabiło trochę mocniej serce przy tych urazach? Przed wami najważniejszy moment rundy zasadniczej.
To na pewno nie wpływa dobrze na drużynę, gdy wypada lider, bo takowym jest Paweł. Gdy odszedł Brown, to był czas na korektę i wdrożenie nowych graczy. Teraz tego czasu już nie mamy, więc chcemy uniknąć urazów.
Na co trzeba będzie uważać w meczu z Siarką i jak nie popełnić błędów z pierwszego meczu?
Siarka jest skreślana przez wszystkich i nie daje jej się żadnych szans na cokolwiek, ale są nieobliczalni. Nie mają żadnego ciśnienia, grają o swoje statystyki i nowe kontrakty. Nie będzie to łatwe spotkanie, bo mamy jakieś fatum Siarki - u siebie przegraliśmy z nimi już dwa razy. Nie ukrywam, że tym razem chcemy wygrać wysoko.
Osiem meczów do końca, głównie z drużynami, które są niżej w tabeli. Presja wam nie przeszkodzi?
Zespoły niżej notowane, ale z bardzo podobnym bilansem do naszego. W takich spotkaniach szanse na zwycięstwo oceniam w stosunku 55-45, dlatego że praktycznie dla wszystkich, poza Miastem Szkła, celem nadrzędnym jest awans do ósemki. Myślę, że zadecyduje dyspozycja dnia, a jeśli komuś przeszkadza presja, to niech zmieni zawód.