Sportowy śmigus dyngus, czyli wielkie lanie wody
W Lany Poniedziałek czeka nas mecz Górnika z Ruchem. W jednych z poprzednich Wielkich Derbów Śląska rozegranych przy Roosevelta kontuzji nabawił się pomocnik Niebieskich Marek Zieńczuk, bo... poślizgnął się na spryskiwaczu umieszczonym w murawie. Kibice na trybunach często widzą, że trawa jest polewana przed meczami i nawet w przerwach. Ale tak właściwie, po co się to robi?
Żeby piłka nie była tępa
W Zabrzu do tej pory dziwią się, jak to możliwe, że Zieńczuk w 2013 roku miał takie zdarzenie, bo zraszacze są ukryte i dodatkowo zabezpieczone sztuczną trawą. Na boisku Górnika jest 15 wysuwanych zraszaczy.
– Przed każdym meczem sztab szkoleniowy przekazuje naszym pracownikom technicznym dyspozycje dotyczące polewania murawy – mówi Joanna Haśnik, rzeczniczka Górnika. – W zależności od pogody i stanu boiska zraszanie odbywa się przed meczem, a nawet w trakcie przerwy. Jak to mówią zawodnicy, sucha trawa równa się tępa piłka. Śliska murawa powoduje, że mogą szybciej rozgrywać piłkę, wymieniać podania i nie ma odczuwalnego oporu powierzchni. Jeden z treningów przed meczem odbywa się zawsze na płycie głównej. To właśnie po nim sztab szkoleniowy przekazuje pracownikom dyspozycje o intensywności zraszania. Dodatkowe konsultacje odbywają się jeszcze przed samym spotkaniem i w jego trakcie.
Zraszanie murawy jest w gestii gospodarza meczu. Nie mają na to wpływu ani sędziowie, ani ekipa gości. – Trudno powiedzieć, czy jest to dla nas wsparcie. Na pewno nasi zawodnicy mogą dobrać odpowiednie korki, ale biorąc pod uwagę, że nie wygraliśmy przy Roosevelta od sierpnia, nie ma to znaczenia – uśmiecha się Haśnik.
Prysznic też dla kibiców
Lanie wody odbywa się również podczas letnich skoków narciarskich. Oczywiście igelit na zeskoku oraz porcelanowy rozbieg trzeba moczyć, aby był dobry poślizg nart skoczków. – Na skoczni w Malince jest osiem spryskiwaczy – informuje Andrzej Wąsowicz, dyrektor obiektu. – Są one obrotowe, mają założone „motylki”, stosowane też w podlewaniu przydomowych trawników. Tak są ustawione, że swoim zasięgiem obejmują całą powierzchnię, podzieloną na trzy sekcje. Polewamy trawnik oraz środkową i górną część zeskoku. Na najeździe po torach woda jest bez przerwy rozpylana w postaci mgiełki.
Jak często jest włączane podlewanie skoczni? – W lecie w czasie treningu praktycznie co 15 minut, bo powierzchnia cały czas musi być mokra, a szybko się nagrzewa. Pobieramy wodę z potoku Malinka, czyli mamy jej pod dostatkiem. Jest na to pozwolenie i korzystamy z tej wody w pełni legalnie. Nie ma zagrożenie zbyt dużego poboru, robimy to zresztą rozsądnie. Potok nie jest zagrożony – śmieje się Wąsowicz.
Zdarzało się, że w czasie zawodów pod prysznicem znajdują się kibice. – Celowo tak robiliśmy podczas Letniej Grand Prix, jak było bardzo gorąco. W zależności od wiatru woda sięgała części trybun i kibice cenili sobie takie schłodzenie – kończy dyrektor.
Ciepła woda na lodzie
Zanim jednak będzie nam tak gorąco możemy się przyjrzeć laniu wody na lodowiskach. Robi to rolba, czyli urządzenie, które odpowiada za gładkość tafli. Taki pojazd kosztuje 400-600 tys. zł (w zależności od producenta, wielkości i wyposażenia rolby). – Maszyna zbiera z powierzchni tafli powstały w trakcie użytkowania śnieg, a nożem ścina cienką warstwę lodu – tłumaczy Michał Szeląg, zastępca dyrektora MOSiR-u w Jastrzębiu. – Dzięki systemowi wirników o kształcie śruby Archimedesa, ścięty i zebrany śnieg z tafli trafia do zbiornika umieszczonego w górnej, przedniej części maszyny. Następnie polewa go ciepłą wodą, która uzupełnia ściętą warstwę oraz wypełnia głębsze nierówności. Dodatkowo za maszyną wleczony jest materiał nasączający się wylewaną wodą, która topi ostre krawędzie na powierzchni, jak i niezebrane drobiny. Powoduje to równomierne rozprowadzenie wody, co w rezultacie nadaje tafli pożądaną gładkość.
W Jastrzębiu mają rolbę WM Junior 2070 wyposażoną w silnik spalinowy i dodatkowo w instalacje gazową na propan-butan. – Nasza rolba posiada zbiornik o pojemności 900 litrów. W trakcie wyjazdu na taflę średnio zużywa się 400-600 litrów. Woda z sieci o temperaturze około 50 stopni Celsjusza tankowana jest z punku czerpalnego w przerwach. Oczywiście tafla lodu może być również zrobiona na „sucho”, bez użycia wody (jak w przypadku meczu przed rzutami karnymi), ale zmniejsza się wtedy grubość tafli lodowej – podkreśla Michał Szęląg. - Maszyna jest obsługiwana przez 6 rolbistów. Praktycznie każdy pracownik lodowiska potrafi ją obsługiwać. Jako jedyni w Polsce, mając profesjonalną drużynę hokejową, posiadamy tylko jedną rolbę. Taka sytuacja może występować tylko jedynie na lodowiskach gdzie odbywają się same ślizgawki. My mamy sześć drużyn hokejowych i drużynę seniorów. Na innych lodowiskach z jednej strony się z nas śmieją, a z drugiej współczują i mówią że nasze władze bardzo lubią ryzyko. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jakie konsekwencje są związane z awarią rolby podczas meczów! – dodaje wicedyrektor MOSiR-u.
Ciemny kolor mączki
Bez polewania nie można sobie wyobrazić przygotowania do gry kortów tenisowych z nawierzchnią z ceglastej mączki. - Korty powinny być polewane wieczorem i rano, a gdy są bardzo suche należy je polać też w nocy. Dodatkowo można je polewać przed graniem – tłumaczy Dariusz Łukaszewski, wiceprezes Górnika Bytom.
Po czym się poznaje, że kort jest już wystarczająco nawilżony? - Kolor mączki staje się wtedy ciemny. Nie można przelać kortu, bo zrobić się błoto i dziury. Mocniej polewa się kort na wybiegach – wyjaśnia Łukaszewski.
Przy upalnych dniach zraszanie kortów jest wskazane nawet między setami w meczu. W Bytomiu stosują tradycyjną metodę polewania z węża oraz zraszanie. Górnik Bytom ma 10 otwartych kortów, które obsługuje dwóch kortowych. Podczas turniejów ta liczba się podwaja.
Polewaczka do kosmetyki
Kibice żużla dobrze znają polewaczki, które wjeżdżają na tory w trakcie zawodów. Na torze w Rybniku jeszcze dwa lata temu polewaczkę dostarczały Rybnickie Służby Komunalne. Sprzęt w upalnie dni służył także do lania wody na ulice miasta. Dziś też jest jeszcze czasem wykorzystywany, choć od ubiegłego roku dumą ŻKS ROW Rybnik jest nowa, zakupiona przez jednego ze sponsorów klubu, polewaczka.
To pojazd marki renault, obowiązkowo w czarno-zielnych barwach (oficjalne barwy klubu z Rybnika). Mieści aż 4,5 tys. litrów. O tym, ile wody ma być wylane na tor decyduje sędzia zawodów. – Sędzia zawodów może nawet zdecydować o tym jak mocno należy tor polewać, czy której jego części nie należy pominąć, albo wręcz przeciwnie – zlać mocniej. Zdarza się, że sędziowie określają nawet z jaką prędkością polewaczka ma kursować po owalu – mówi Krzysztof Mrozek, prezes ŻKS ROW Rybnik.
Polewaczka wjeżdża na tor na wyraźny sygnał komisarza toru lub sędziego zawodów – w czasie tzw. kosmetyki toru, czyli po 4,7, 10 i 13 wyścigu. Czas jej pobytu też jest jasno określony – maksymalnie 5 minut.
Tak więc w sporcie leje się cały rok, nie tylko w Lany Poniedziałek. Wesołych Świąt.