Spowodował śmierć kolegów, nie wytrzymał, powiesił się. Tragedia w Czerwionce-Leszczynach WIDEO+ZDJĘCIA
Makabryczny finał poszukiwań sprawcy wypadku. Poszukiwany od dwóch dni Dawid D., który spowodował wypadek w Czerwionce-Leszczynach, gdzie zginęło jego dwóch przyjaciół, wczoraj powiesił się w lesie. Czwarty uczestnik wypadku sam zgłosił się na policję i dzisiaj usłyszy zarzuty.
- Naprawdę trudno w to uwierzyć, to byli normalni faceci, tu chodzili niedaleko do technikum - pokazuje palcem Mateusz, mieszkaniec Czerwionki-Leszczyn.
Chwilę wcześniej zapalił znicz pod drzewem, w pobliżu bramy dawnej kopalni Dębieńsko. Płonie ich już kilkadziesiąt. To tutaj w nocy z niedzieli na poniedziałek uderzył osobowy chervrolet - 18 i 17-letni pasażerowie - Jakub L. i Paweł C., zginęli na miejscu.
Ta tragedia wczoraj miała swój ciąg dalszy - trzy kilometry dalej, w dzielnicy Leszczyny w leśnym zagajniku, znaleziono powieszone ciało Dawida D. To kierowca samochodu, którego policja poszukiwała od dwóch dni...
- Potwierdzam, że to poszukiwany uczestnik tragicznego wypadku - wyjaśnia st. sierż. Anna Karkoszka, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. Policja nie potwierdza, czy to on siedział za kierownicą auta.
CZYTAJCIE TEŻ:
Wypadek w Czerwionce-Leszczynach: w lesie policja odnalazła prawdopodobnie ciało sprawcy wypadku
W samochodzie był jeszcze jeden nastolatek - który także w nocy zniknął. W poniedziałek sam zgłosił się na komendę. Był tak roztrzęsiony, poturbowany. Posłano go do szpitala, a po opatrzeniu ran - trafił prosto do izby zatrzymań.
- Mężczyzna został zatrzymany. Jutro zostanie doprowadzony do prokuratury i usłyszy zarzuty - usłyszeliśmy od pani rzecznik.
Jakie może dostać zarzuty? Ucieczki z miejsca wypadku? Nieudzielenia pomocy?
- Nie możemy tego zdradzić przed czynnościami - ucina Karkoszka.
Jeden z ratowników opowiada nam, że ciała były dziwnie ułożone.
- Śmiertelnie ranny był z przodu, drzwi były otwarte, nogi mu wystawały. Drugi leżał między siedzeniami - mówi.
Policyjni technicy, którzy pojawili się na miejscu przyznali, że ślady krwi nie pasują do ułożenia ciał. Hipoteza? Ofiary siedziały z tyłu, a po wszystkim kierowca i jego pasażer, którzy przeżyli, będąc w szoku, próbowali przenieść zwłoki, by zmylić śledczych co do tego, kto prowadził pojazd.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: