Rozmowa z Tomaszem Goździkiewiczem, dyrektorem SPP ZOZ w Choroszczy.
Ostatecznie podpisał Pan kontrakt z NFZ na warunkach proponowanych przez fundusz. Kamień z serca?
Raczej kamyczek, ale przycisnął nogę. Podpisaliśmy umowę na trzy miesiące, przy czym nie pokrywa to naszych kosztów.
Czyli wycena pozostała taka sama - 10,20 zł za punkt?
Tak, w maksymalnej stawce. Pozostałe są niższe. Czekamy, co będzie dalej. Mamy puste przyrzeczenie, że złożony do Sejmu plan finansowy NFZ przewiduje wyższe środki na IV kwartał. Dlatego podpisaliśmy kontrakt tylko na trzy miesiące. Potem jest szansa, że pieniędzy na psychiatrię będzie więcej.
Wierzy Pan w to?
Zbyt duże gremium zostało o tym poinformowane. Ta informacja dotarła do mnie ze spotkania reprezentacji Związku Powiatów Polskich z przedstawicielami centrali NFZ. Widać to też w procesie legislacyjnym - budżet trafił do sejmowej komisji zdrowia. Mam więc nadzieje, że dodatkowe pieniądze będą.
Podpisaliście umowę na trzy miesiące. Czy to znaczy, że w tym czasie sytuacja szpitala będzie stabilna?
Co miesiąc będziemy ponosić stratę, bo te pieniądze nie wystarczają na funkcjonowanie szpitala. Wspomniana wycena za punkt obowiązuje od pięciu lat, tymczasem nasze koszty stałe, jak choćby energii elektrycznej wzrastają. Jest to czas na rozmowy i negocjacje, jeśli rzeczywiście pieniądze się pojawią.
Czyli przez cały czas przyjmujecie pacjentów?
Jak najbardziej. Pacjenta nie interesują kłopoty organizacyjne czy finansowe szpitala. On oczekuje pomocy i jest przyjmowany. W tej chwili w szpitalu przebywa około 820 osób.
Podczas ubiegłotygodniowej konferencji wspominał Pan, że przyjmujecie tylko najpoważniejsze przypadki.
Tak, tylko takie osoby, które nie mogą iść do poradni i bezwzględnie wymagają hospitalizacji. Czasem się słyszy, że gdzieś w kraju pacjenci są przetrzymywani dłużej, u nas czegoś takiego nie ma.
Gdyby jednak finansowanie przez dłuższy czas utrzymywało się na tym samym poziomie, to co to oznacza dla szpitala?
Praktycznie grozi to jego likwidacją. Jeśli obecne warunki zostaną zachowane i nic nie drgnie w kierunku poprawy, to zakończymy rok stratą w wysokości około 5 mln zł. To równowartość półtoramiesięcznego kontraktu, jedna dziesiąta rocznego.
A oszczędzać nie ma już na czym?
Nie ma. Minimum kadrowe jest takie, że już mniej osób nie może być. Inaczej nie spełnilibyśmy norm stawianych przez narodowego płatnika. Z drugiej strony, wykorzystaliśmy też wszystkie rezerwy. Zrobiliśmy elektrownię słoneczną, solary, żeby zaoszczędzić na energii. Już bardziej się nie da. Na lekach też nie możemy bardziej oszczędzić. Jesteśmy w grupie zakupowej pod egidą Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego, więc tam, gdzie można uzyskać niższe ceny, uzyskujemy je. Oczywiście nie zawsze się da, bo większość leków u nas stosowanych ma ceny regulowane.
Umowa podpisana z NFZ na trzy miesiące dotyczy psychiatrii. A co z oddziałem neurologicznym?
Na neurologię podpisaliśmy. Choć jesteśmy poza siecią szpitali, podczas gdy neurologia z podobnego do naszego szpitala w Lublinie znalazła się w niej. Widać więc, że przy rozdzielaniu pieniędzy istnieje polityka poszczególnych oddziałów NFZ, które kształtują sobie świadczeniodawców. Nie wiem, jakie czynniki o tym decydują.
Stanowisko NFZ
Maciej Olesiński, dyrektor Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ: Wszystkie szpitale w województwie podlaskim podpisały umowy i zgodziły się na propozycje finansowe. Dziękuję dyrektorom, że wysłuchali argumentów NFZ i że miałem okazję przedstawić im założenia systemu, który będzie obowiązywał od 1 października. Podlaski oddział NFZ aktualnie prowadzi politykę przejrzystych zasad, by kierujący placówkami mieli wiedzę, czym są podyktowane nasze decyzje. Pacjenci nie muszą mieć obaw co do korzystania z usług zdrowotnych. Jeśli tylko będziemy mogli, od razu będziemy finansowo reagować na wszystkie potrzeby naszych placówek. Dotyczy to psychiatrii czy też innych profili, które do sieci szpitali nie wchodzą.