Sprawa Ukrainki Oksany: Jędrzej C. ponownie przed sądem. Były pracodawca kobiety chce dobrowolnie poddać się karze
Jędrzej C., któremu prokuratura zarzucała narażenie na utratę życia lub zdrowia Ukrainki Oksany, ponownie stanął przed sądem. Chociaż półtora roku temu sąd warunkowo umorzył wobec niego postępowanie, decyzja ta została następnie uchylona, a sprawa miała zostać rozpatrzona ponownie. W czwartek proces Jędrzeja C. ruszył od nowa. Mężczyzna chce dobrowolnie poddać się karze po tym jak Ukrainka Oksana doznała udaru mózgu.
O sprawie Ukrainki Oksany oraz jej byłego pracodawcy Jędrzeja C. zrobiło się głośno na początku lutego 2018 roku. Wtedy to wyszło na jaw, że kobieta, która wraz z siostrą Natalią pracowała w firmie Jędrzeja C. pod Środą Wielkopolską, na początku stycznia doznała udaru. Chociaż mężczyzna początkowo, jak przekonywał, chciał zawieźć Oksanę do szpitala, ostatecznie zatrzymał się na przystanku autobusowym, skąd zadzwonił na pogotowie.
Jędrzej C., któremu prokuratura zarzucała narażenie na utratę życia lub zdrowia Ukrainki Oksany (pracowała u niego na czarno), ponownie stanął przed sądem. Chce dobrowolnie poddać się karze.
— Norbert Kowalski (@norkowalski) December 19, 2019
Czytaj też: Zbigniew P. zabił 14-letnie dziecko. Został skazany na 25 lat więzienia i pozbawienie praw publicznych
Śledztwo wszczęła prokuratura rejonowa w Środzie Wielkopolskiej. Ta oskarżyła Jędrzeja C. m.in. o nieudzielenie pomocy Oksanie oraz narażenie jej na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Łącznie Jędrzej C. usłyszał 9 zarzutów (pozostałe osiem dotyczyło niezgłoszenia pracujących u niego Ukraińców do ZUS). Groziło mu do pięciu lat więzienia. We wrześniu 2018 roku sąd rejonowy w Środzie Wielkopolskiej wydał wyrok uznając Jędrzeja C. za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów.
Jednak jednocześnie sąd umorzył wobec niego warunkowo postępowanie na okres dwóch lat. Wniosek o takie rozwiązanie składał adwokat Krzysztof Urbańczak, obrońca Jędrzeja C. Zgodziła się na to również rodzina Oksany. Warunkowemu umorzeniu sprzeciwiała się za to prokuratura.
Sprawdź też: Zabójstwo w Żernikach: Policjanci nie dopełnili obowiązków? "W komendzie nie było wniosku o ochronę Moniki"
– Materiał dowodowy był jednoznaczny i potwierdził, że zarzuty postawione oskarżonemu były słuszne. Sam oskarżony nie kwestionował go przed sądem i oświadczył, że w pełni przyznaje się do czynów. Jednak analizując materiał dowodowy, sąd uznał, że można zastosować warunkowe umorzenie postępowania
– mówił sędzia Jacek Kamiński.
Odwołanie od wyroku złożyła prokuratura, zaś w czerwcu 2019 roku poznański Sąd Okręgowy uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Chociaż obrońca Jędrzeja C. składał jeszcze skargę do Sądu Najwyższego, ta została oddalona.
W czwartek proces Jędrzeja C. ruszył od nowa. I wiele wskazuje na to, że szybko dobiegnie końca. Jędrzej C. przyznał się do wszystkich zarzutów i podtrzymał swoje wcześniejsze wyjaśnienia, które składał podczas pierwszego procesu. – Uświadomiłem sobie, że pani Oksana i Natalia pracują u mnie nielegalnie. W związku z tym postanowiłem wezwać pogotowie, nie dojeżdżając do szpitala. Wymyśliłem historię na poczekaniu, że pani Oksana i Natalia nie są moimi pracownikami, ale przygodnie napotkanymi osobami, którym udzielam pomocy. Jednak dyspozytor pogotowia poinformował mnie, że nie mają wolnej karetki pogotowia i w związku z tym do tego czasu na miejsce zostanie skierowana policja – wyjaśniał przed sądem.
I dodawał:
– Nie porzuciłem pani Oksany. W zatoczce autobusowej oczekiwałem na przyjazd policji lub pogotowia. Została zabrana bezpośrednio z mojego samochodu. Policjanci przenieśli panią Oksanę do radiowozu. Funkcjonariusze spisali moje dane i powiedzieli, że nie jestem już więcej potrzebny, dlatego odjechałem.
Jego obrońca, mecenas Krzysztof Urbańczak, złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez Jędrzeja C. - Wnoszę o wymierzenie oskarżonemu kary sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, kary grzywny w wysokości 20 tys. zł oraz ewentualnej nawiązki na rzecz pokrzywdzonej w wysokości 10 tys. zł - mówił mecenas Krzysztof Urbańczak.
Takiemu wymiarowi kary nie sprzeciwiał się prokurator Kamil Sokalski. Jednak z uwagi na fakt, że śledztwo było nadzorowane przez Prokuraturę Regionalną, złożył on wniosek o odroczenie rozprawy, by mógł skonsultować z przełożonymi zgodę na taki wymiar kary.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i wyznaczył kolejny termin rozprawy na 24 lutego 2020 roku. Na czwartkowej rozprawie nie było pokrzywdzonej Oksany, ani jej pełnomocników.
Czytaj więcej o sprawie Oksany: