Sprawdzą w Kożuchowie każdy kąt, by kurę znaleźć
Burmistrz Kożuchowa apeluje do mieszkańców o współpracę, aby szybko zlikwidować zagrożenie ptasią grypą. Służby działają w terenie.
Burmistrz Kożuchowa Paweł Jagasek zaapelował do mieszkańców strefy zapowietrzonej obejmującej Kożuchów, Podbrzezie Dolne i Słocinę o kategoryczne niewypuszczanie ptactwa, a także o pełną współpracę ze służbami weterynarii, które dotrą do każdego gospodarstwa domowego. „Proszę o rzetelnie informowanie o ilości ptactwa. Nie lekceważmy sytuacji, ponieważ na terenie naszego powiatu znajdują się fermy, a ilości sztuk ptactwa liczone są w milionach” – pisze na swoim profilu facebookowym włodarz Kożuchowa.
Od piątku wspólne działania z powiatowym lekarzem weterynarii prowadzi Straż Miejska w Kożuchowie. – Odwiedzamy wszystkie posesje na terenie naszego miasta i zbieramy od mieszkańców oświadczenia o posiadaniu drobiu. Pracujemy wspólnie z lekarzami weterynarii, w sześć osób. Dla ułatwienia podzieliliśmy ten teren na trzy ekipy. Do sprawdzenia zostaje nam jeszcze cała gmina Kożuchów. Czekamy na „decyzję z góry”, czy wchodzimy na tereny tych wszystkich wiosek – mówi st. insp. Robert Budakowski ze straży miejskiej.
Akcję walki z wirusem obserwują mieszkańcy. – Niedaleko sklepu, za mostem w prawo, droga jest już zamknięta z powodu ptasiej grypy. Tam wykryto ognisko wirusa. Ptactwo jest teraz do wybicia. Każdy musi zlikwidować ptaki i podpisać oświadczenie. Część pozabierała specjalna firma. Jak rozmawiałem z sąsiadem, który miał kury, to zażartowałem, czy mam przychodzić do niego na rosół? Teren zagrożony to promień trzech kilometrów od ogniska wirusa. Wszędzie to sprawdzano, na ul. Garbarskiej, mało tego, nawet pod koszarami. Ja już nie trzymam drobiu. Ostatnio wlazła kuna i było po wszystkim. Rano zaglądam, a kury mają poogryzane głowy. Powiedziałem: koniec, jajko sobie kupię – mówi Adam Pilcha, mieszkaniec ul. Zygmuntowskiej w Podbrzeziu Dolnym.
Ptasią chorobą interesują się także ci, którzy kur nie hodują. - Już zlikwidowali wszystkie kury. Niektórzy sąsiedzi sami wybijali drób, a innym zabierali ptactwo. To ta cała strona jest zakażona wirusem, wskazuje nasz rozmówca ręką w stronę Słociny. Powybijano także te kury, co były w kurnikach – informuje Stanisław Bogdanowicz ze Słociny.
- Nie boję się ptasiej grypy, ale oficjalnie nikt nie przyszedł poinformować o zagrożeniu - stwierdza pracownica sklepu.