Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Cena za niesienie pomocy
Pamięć. Od lat 60. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznaje osobom, które w czasie II wojny światowej niosły pomoc Żydom, medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Inicjatywa ta upowszechniła wiedzę, że nawet w najmroczniejszym czasach można było zachować godność, ludzki odruch pomocy, można było dawać nadzieję. Wyróżnienie medalem przyznaje się osobom spełniającym ściśle określone kryteria: starały się ocalić jednego lub więcej Żydów, którym groziła śmierć; same w związku z udzielaną pomocą ryzykowały życie, wolność lub stanowisko, a ich motywacja była bezinteresowna. Tej procedurze umykają dyktowane odruchem serca doraźne przypadki pomocy, nieutrwalone w żadnych przekazach.
Sprawiedliwi wśród Narodów Świata byli tymi, którzy w sytuacji bezustannego zagrożenia życia potrafili pozostać wobec zła i okrucieństwa wierni najwyższym ludzkim wartościom. Zdołali zachować w ekstremalnych warunkach godność własną i drugiego człowieka. Na liście Sprawiedliwych uhonorowanych przez Yad Vashem Polacy stanowią największą grupę narodowościową spośród wszystkich odznaczonych. Na ponad 27 tysięcy jest ich ponad 7 tysięcy. Same liczby nie są w stanie oddać poświęcenia i ofiary każdego z nich. Szczególnie należy pamiętać o tych, którzy za bycie przyzwoitym zapłacili najwyższą cenę. Od 2018 r. przypominamy ich obchodząc 24 marca Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Niemieckie „prawo”
15 października 1941 r. na biurku generalnego gubernatora Hansa Franka znalazł się projekt rozporządzenia dotyczącego kary śmierci za opuszczenie bez zezwolenia żydowskiej dzielnicy. Tej samej karze mieli podlegać także ci, którzy pomagali Żydom się ukryć. Hans Frank niezwłocznie podpisał rozporządzenie. Przepisy weszły w życie dziesięć dni później.
Ta groźba nie wystarczała niemieckim urzędnikom. W rozporządzeniu wyższego dowódcy SS i policji Wilhelma Krügera z 1942 r. nakazano wszystkim mieszkańcom Generalnego Gubernatorstwa denuncjować żydowskich uciekinierów pod groźbą zastosowania tzw. „policyjnych środków bezpieczeństwa”. Aby wymusić posłuch Niemcy stosowali ślepą przemoc i terror. Karano za różne formy wsparcia. Mimo wielkiego niebezpieczeństwa, jakie wiązało się z pomocą prześladowanej ludności żydowskiej, wielu Polaków podejmowało to ryzyko. Żeby zobrazować motywacje pomagających i rodzaje udzielanej pomocy oraz pokazać skalę represji, warto przywołać kilka przykładów, choćby z bliskiej nam Małopolski.
Getto
Często o podjęciu decyzji o udzieleniu wsparcia decydowała przedwojenna znajomość. Tak było w przypadku Józefa Adamskiego, który przez kilka tygodni w drodze do pracy przynosił żywność oraz ubrania znajdującemu się w getcie Józefowi Aleksandrowiczowi, ojcu znanego lekarza Juliana Aleksandrowicza. Obaj znali się z okresu przedwojennego. Adamski był murarzem, wykonywał prace w budynku należącym do Aleksandrowiczów.
Podczas jednej z prób dostarczania jedzenia Adamski został zatrzymany przez niemieckiego funkcjonariusza policji. Niemcy surowo represjonowali za dostarczanie żywności i innych towarów do żydowskich dzielnic. Podczas śledztwa Polak został dotkliwie pobity, w wyniku czego zmarł. Nie bacząc na niebezpieczeństwo jego żona, córka i wnuczka wciąż pomagały Żydom. Cała czwórka w 1982 r. została uhonorowana przez Instytut Yad Vashem tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Ucieczka
Akcje likwidacyjne gett przeprowadzone latem 1942 r. pozbawiły większość Żydów wszelkich złudzeń. Niektórzy z nich decydowali się na ucieczkę. Ci, którzy zdobyli fałszywe dokumenty mogli spróbować „żyć na powierzchni” na tzw. aryjskich papierach. Pozostali ukrywali się w niewielkich grupach lub pojedynczo, przeważnie na wsiach, ale również w dużych miastach, między innymi w Krakowie. Niektórzy chronili się w lasach, budowali ziemianki. Aby przetrwać konieczne były kontakty z polską ludności. Po pomoc zwracano się do dawnych sąsiadów, znajomych lub osób poleconych.
Po likwidacji getta w Nowym Sączu miejscem, w którym można było znaleźć schronienie, okazało się mieszkanie przy ulicy Szujskiego 10. Jego właścicielka Anna Sokołowska - przed wojną pedagog i nauczycielka języka polskiego - od początku okupacji włączyła się w działalność na rzecz prześladowanych Żydów. Pomagała byłym uczniom i ich rodzinom. Znajdowała dla nich schronienie oraz dostarczała im żywność i ubrania.
Za swoją działalność była dwukrotnie aresztowana. Za pierwszym razem z braku dowodów została wypuszczona. Niestety w 1943 r. po kolejnym zatrzymaniu została wysłana do KL Ravensbrück. Nie doczekała końca wojny. Prawdopodobnie została zamordowana dosercowym zastrzykiem fenolu lub zginęła w komorze gazowej w lutym 1945 r. Ponad czterdzieści lat później Anna Sokołowska została pośmiertnie odznaczona przez Instytut Yad Vashem.
Na skraju wsi
Wiele osób, które były represjonowane za pomoc nie zostało uhonorowanych tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Jedną z wielu zapomnianych bohaterów była Anna Koźmińska. Podczas wojny mieszkała z dwoma małymi córkami we wsi Kamionka Mała niedaleko Limanowej. Jej dom znajdował się blisko lasu, na skraju wsi. Mimo trudnych warunków ukrywała dwie rodziny żydowskie liczące w sumie dziewięć osób.
Wiosną 1943 r. w Krakowie utworzono filię Rady Pomocy Żydom. Powstała dzień przed ostateczną likwidacją getta
Latem 1943 r. podejrzewając dekonspirację, wszyscy lokatorzy opuścili dom. Koźmińska wraz z dziećmi na jakiś czas przeniosła się do siostry, ale później wróciła. 14 września około godziny szesnastej do jej gospodarstwa przyjechali niemieccy funkcjonariusze wraz z ujętym Żydem. Niemcy bestialsko pobili Annę Koźmińską. Następnie wynieśli konającą przed dom i tam zostawili. Zabronili udzielać jej jakiejkolwiek pomocy. Potem, według zeznań jednego ze świadków: „poszli do Józefa Bukowca, brata Anny, ponieważ w jego domu pozostawili tego Żyda, którego przywieźli ze sobą”. Funkcjonariusze przywiązali pojmanego do drabiny i znęcali się nad nim całą noc. Rano wyjechali wlokąc za wozem ciało zamordowanego.
Podobna tragedia dotknęła także rodzinę Kmieciów ze wsi Radgoszcz-Poręba. Podczas okupacji w ich gospodarstwie ukrywał się na stałe piekarz z Radgoszczy Szyja Grintzman z dwójką dzieci. Przyczyną dramatu, który rozegrał się 13 września 1942 r., był donos. Wtedy do domu Zofii Kmieć-Wójcik i jej męża przyjechali żandarmi pod dowództwem „kata Powiśla” Engelberta Guzdka. Niemcy zastrzelili Zofię, a następnie wrzucili do budynku granaty. Zamordowano Bronisława Kmiecia i malutkie wnuczki Zofii Janinę i Bronisławę Sołtys. Zginął także Grintzman z dziećmi. Jedyną osobą, która ocalała była Helena, córka Zofii, która zdołała się ukryć w lesie. Podczas niemieckiej akcji zamordowano jej dwie córki. Po wojnie opowiedziała o zagładzie swojego małego świata.
***
Wiosną 1943 r. w Krakowie utworzono filię Rady Pomocy Żydom. Powstała dzień przed ostateczną likwidacją krakowskiego getta. Jej działalność wykraczała poza granice okupowanej Małopolski. Pracownicy Rady skupiali się głównie na dostarczaniu fałszywych dokumentów ukrywającym się oraz organizowaniu dla nich kryjówek. Organizacja „Żegoty” - agendy podziemnego państwa powołanej wyłącznie do pomocy Żydom - była fenomenem w skali okupowanej Europy.
Jednak największą pomoc niosły pojedyncze osoby, nie związane z żadną organizacją. Historia wielu wciąż pozostaje nieodkryta. Po zakończeniu wojny ci, którzy pomagali Żydom często nie mówili o swojej działalności. Jedni uważali, że ich czyny były naturalnym odruchem, że należało się tak zachować, inni bali się o tym mówić. Przez wiele lat bardzo mało wiadomo było o osobach, które za ratowanie innych ludzi straciły życie.
Obecnie dzięki pierwszym cząstkowym wynikom prac, które zostały zawarte w publikacji „Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej” możemy stwierdzić, że na obszarze przedwojennego województwa krakowskiego za wsparcie niesione ludności żydowskiej represjonowano niemal 100 osób. Spośród nich tylko 26 zostało uhonorowanych tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Ponad połowa represjonowanych w wyniku wykrycia pomocy udzielanej ludności żydowskiej straciła życie. Pamiętajmy, że nie są to wszyscy. Wciąż historycy trafiają na ślady kolejnych sprawiedliwych.