Spróbuj się wydostać z pokoju, czyli escape room na Śląsku i u sąsiadów [WIDEO]
Półmrok. Na biurku i podłodze porozrzucane papiery. Jakieś poplamione zeszyty, książki z pozaginanymi kartkami. W akwarium zamiast rybek kłębi się coś nieokreślonego. Uważaj, może to "coś" jest jadowite. Pełno buteleczek, menzurek. Co w nich jest, arszenik? Lepiej nie wąchaj. Zastanawiasz się co zrobiłeś, że znalazłeś się w tym przerażającym pokoju? Spokojnie. Wszedłeś tam dobrowolnie. Sam poprosiłeś, by przekręcono za tobą klucz w drzwiach. To jedno z wielu pomieszczeń typu escape room, a ty bierzesz udział w grze, która podbija miasta Śląska i Zagłębia.
Laboratorium doktora Fausta. Taką nazwę nosi escape room "Take a break", który w ramach promocji Uniwersytetu Śląskiego działa w budynku uczelni przy ul. Bankowej 5. Będzie czynny do końca rekrutacji. Wejście do niego jest bezpłatne. Powstał z myślą o potencjalnych kandydatach na studia oraz studentach UŚ. Jednak swoich sił w rozwiązywaniu zagadek pod presją czasu spróbować może każdy chętny. Wystarczy wcześniej się zapisać. By wydostać się z laboratorium trzeba poznać hasło do sejfu. To osiem cyfr. Uda się to, jeśli prawidłowo rozwiążemy pięć zadań. Zagadki z jakimi spotkają się uczestnicy gry na UŚ, głównie dotyczą przedmiotów ścisłych. Jest chemia, matematyka czy biologia. - Zadania nie są wyjątkowo trudne. Do tej pory każdemu udało wyjść z pokoju przed upływem 45 minut. Po prostu wymagają umiejętności logicznego myślenia - uspokaja Magdalena Mickielewicz z Biura Promocji i Imprez Akademickich UŚ, która wraz z koleżankami z działu i pracownikami naukowymi zaaranżowała pokój w budynku przy ul. Bankowej.
Nim pierwsi uczestnicy pozwolili zamknąć za sobą drzwi w realu, tego typu gry rozwijały się w wirtualnym świecie. Pierwsze pokoje stworzyli programiści z Doliny Krzemowej, których zainspirowały książki Agaty Christie. Następnie pomysł z cyberprzestrzeni przeniósł się do świata rzeczywistego. - Gra escape room od początku budziła wiele pozytywnych emocji, stąd nie trudno było przewidzieć, że jej popularność będzie stale wzrastać - piszą Bartosz Idzikowski oraz Jakub Caban. Panowie prowadzą stronę internetową lockme.pl. Znajdziemy na niej informacje i recenzje escape roomów w Polsce. Trochę ich jest, bo moda na nie rozpowszechnia się błyskawicznie. Idzikowski i Caban zaznaczają, że obecnie w każdym dużym mieście można skorzystać z kilku lub kilkunastu pokoi, które stworzone zostały z myślą o rozbudowanych scenariuszach. W Śląskiem są już w siedmiu miastach.
Pokoje typu escape room przygotowane są z aptekarską precyzją. Uczestnicy gry mają określony czas na rozwiązanie zagadek (ok. 45 - 70 minut). Dlatego liczy się w nich każdy szczegół. Ułożenie książek na półkach, postaci na obrazach czy ułożenie sztućców w szufladach, mogą mieć znaczenie. - Pracowałyśmy nad pokojem około dwóch tygodni. Musiałyśmy zaciemnić okna, zorganizować i poznosić meble, które trzeba było zapełnić akcesoriami. Do tego opracowanie zagadek. Chciałyśmy, by panował w nim klimat grozy. Mamy nadzieję, że się udało - opowiada pani Magdalena. Panie nie muszą się martwić. Pierwsze spojrzenie na wnętrze wywołuje gęsią skórkę na ciele. Pokój na UŚ stylizowany jest na laboratorium szalonego naukowca. Pełno w nim książek, starych notatników, menzurek, zlewek, próbówek czy bagietek. Na półkach stoją wypełnione dziwną cieczą słoiki. Na podłodze walają się notatki dra Fausta. Na wieszaku są jego fartuchy ochronne. Największe emocje wywołuje jednak akwarium wypełnione zieloną cieczą. Z daleka nie widać co w nim jest. Dopiero kiedy przybliżymy się poznamy, że to "coś", co jest w środku nie zrobi nam krzywdy.
By zabawa wciągała nie wystarczy samo wystylizowanie pokoju. Potrzebna jest też opowieść. W tej kwestii panuje pełna dowolność. Na Śląsku i innych miastach województwa znajdziemy ogrom tematów. Granicą jest wyobraźnia organizatorów escape room. Ci, którzy zdecydowali się zainwestować w tę modę w regionie mieli wyjątkowo bujną wyobraźnię. Historie mają nie tylko straszyć i mrozić krew w żyłach, ale intrygować, bawić, przenosić do przeszłości. We wszystkich pokojach obowiązuje jedna zasada. Uczestnik gry ma wydostać się z niego przed upływem określonego czasu. - Ja zaaranżowałem pokój historyczny i ezoteryczny - komentuje Roland Piszczek, który otworzył escape room w Sosnowcu. - W regionie znajdziemy też pokoje aranżowane na garaż, prosektorium, więzienie czy salon hrabiego - wymienia. Koncepcja, jaką przyjmą twórcy, przekłada się też na treść zadań, jakie są do rozwiązania. - Niektóre polegają wyłącznie na bardzo dokładnym przeszukiwaniu pokoju. Znalezieniu informacji schowanych w specjalnie przygotowanych skrytkach w meblach. Inne wymagają gry zespołowej. Zawsze liczy się spostrzegawczość i praca zespołowa. To przybliży nas do zwycięstwa - podpowiada Piszczek.
Wejście do pokoju wywołuje u graczy całą paletę emocji. - Od paniki, nerwów i strachu, przez wariację, zażenowanie i wstyd (jeśli nie zauważyło się podpowiedzi zostawionej na widoku), na zabawie i salwach śmiechu kończąc - opowiada Pan Roland. W tej grze nie ma nagród materialnych. Nikt nie wręczy nam medali za szybkie wyjście z pokoju. Jest satysfakcja, że się udało pokonać czas. Sprawdziło się w stresowej sytuacji. - To o wiele cenniejsza nagroda niż pieniądze czy medale - podkreśla dr Katarzyna Ślebarska, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego. - Kiedy za wykonanie jakiejś czynności dostajemy nagrodę rzeczową, to będziemy tę rzecz robić tak długo, jak długo będziemy otrzymywać nagrody. Jest to tak zwana nagroda zewnętrzna. Kiedy jej zabraknie nasza motywacja do działania spada. Natomiast, jeśli robimy coś dla własnej satysfakcji, to otrzymujemy tak zwaną nagrodę wewnętrzną. Cieszy nas, to co nam się udało. To najlepszy motywator do działania i doskonałe wzmocnienie dla samooceny - uzupełnia.
Pan Roland ma spore plany co do rozwoju escape room. Słyszał, że pierwsze korporacje zaczęły korzystać z escape roomów. Po co? - By sprawdzić zachowania swoich pracowników w stresujących sytuacjach - wyjaśnia. Uważa, że mimo świadomości, że to zabawa, presja czasu jest ogromna. Człowiek cały czas ma świadomość, że bezcenne minuty uciekają. A do zdobycia klucza cały czas długa droga. - Coś w tym może być. Moim zdaniem gra jest dobrą podstawą do prowadzenia interwencji podwyższających naszą samoocenę - potwierdza Ślebarska.
Escape room mają być kreatywną alternatywą dla ludzi aktywnych, których nudzi siedzenie w barze i popijanie piwa, gra w kręgle czy kino. - Przychodzą ludzie, którzy szukają czegoś nowego. Są spragnieni wyjątkowej rozrywki. Nie ma limitów wiekowych. Moje pokoje odwiedzają osoby od 13. do 70. roku życia - komentuje Piszczek.
A zainteresowani mają w czym wybierać. Tylko w Katowicach jest osiem firm, które w sumie przygotowały 21 pokoi. W Zabrzu i Gliwicach czeka po pięć pokoi (w każdym z miast) przygotowanych przez dwie firmy. W Bielsku-Białej są dwa escape roomy stworzone przez jedną firmę. Podobnie jest w Dąbrowie Górniczej. W Sosnowcu już działają trzy firmy, które zaaranżowały pięć różnych escape roomów. Zaś w Częstochowie czeka sześć pokoi, które prowadzą dwie firmy. Koszt tej nietypowej zabawy zaczyna się od 79 zł za wejście do pokoju. Górna granica to ok. 120 zł. Warto pamiętać o wcześniejszej rezerwacji. Właściciele escape roomów na brak ruchu narzekać nie mogą.