Za Kancelarią Andrysiak_Stalą Gorzów kolejne sparingi w okresie przygotowawczym do pierwszej ligi. Tym razem rozegrane w Zielonej Górze
W nim gorzowianie okazali się najlepsi. W półfinale wygrali z beniaminkiem pierwszoligowych rozgrywek AZS_UZ_Zielona Góra 28:24, a w finale zwyciężyli z innym pierwszoligowcem, ale nie z A, a z grupy B Siódemkę Legnica 30:29.
Trener stalowców Dariusz Molski był zadowolony z tego występu. - Jesteśmy na takim etapie przygotowań do sezonu, że nie ma co wyciągać daleko idących wniosków. Z drugiej strony taka wygrana zawsze liczy się. Ma on wydźwięk psychologiczny. Mówi się, ja też jako trener mówię, że w sparingach wynik nie jest ważny, ale zawsze jest on w podświadomości. W sercu sportowca jest zwycięstwo - przyznaje były bramkarz Stali oraz AZS AWF Gorzów.
W Winnym Grodzie szansę na grę dostali ci, którzy do tej pory nie mieli takiej możliwości. - Nie udaliśmy się tam w pełnym składzie, przez co więcej czasu na boisku spędzili ci zawodnicy, którzy mniej grają. Powracamy do systemu, w którym graliśmy w minionym sezonie, a więc całą szesnastką. Musimy nią grać, by w przyszłości gra całej kadry stanowiła jeden monolit. Nie może być tak, że gra siedmiu czy też ośmiu szczypiornistów, a inni są statystami. Każdy musi być przygotowany na to, że będzie musiał wejść i grać. Tak też było w Zielonej Górze. Całkiem fajnie to wyglądało. W drugim starciu byłem na tyle konsekwentny, że przy prowadzeniu siedmioma punktami, wprowadziłem na parkiet w cudzysłowie drugi skład. Młodzi wytrzymali do końca i dowieźli to zwycięstwo jedną bramką.- zwraca nam uwagę Molski.
Ci młodzi to między innymi nowi piłkarze ręczni Stali Wiktor Bronowicki i Adrian Chełmiński. - Przed nimi jest dużo pracy, ale ona pomału przynosi efekty. Coraz lepiej wkomponowują się w zespół. W obronie grają konkretnie, jednak ataku muszą się uczyć. Wymagam od nich tego, co posiadał Stachu Gębala [przeniósł się do superligowego Zagłębia Lubin - dop. red.], a więc dużej liczby bramek. Po to oni zostali sprowadzeni, by w przyszłości opierał się na nich ciężar gry. Podobnie wymagam tego od Darka Śramkiewicza. Nie ma Adriana Turkowskiego i szybko go nie będzie. Na pewno przez pierwszych parę kolejek, może wróci na piątą czy szóstą. Na razie nie rozpoczęła się rehabilitacja jego kontuzjowanej ręki - nie ukrywa opiekun „Staleczki”.
Jak się okazuje, ubiegłosezonowy beniaminek ligi powróci do Grodu Bachusa w sobotę, na dwa następne sprawdziany. - Mieliśmy jechać do Niemiec, ale po tym, jak sprawdziłem, z jakimi zespołami mielibyśmy zagrać w turnieju, po ile minut, to doszedłem do wniosku, że to nie będzie korzystny dla nas wyjazd. W Zielonej Górze zagramy z AZS-em oraz drugoligowym Żagiewem Dzierżo¬niów. Dla moich szczypiornistów będzie to doskonała drużyna, by grając z nią nabrać jeszcze więcej pewności siebie - dowodzi Molski.
Opiekun Stali dodaje, że AZS UZ Zielona Góra może w tym sezonie sprawić kilka niespodzianek. - Tam jest dużo młodych chłopaków, wypożyczonych ze Świebodzina, Lubina, Głogowa. To może być mocny zespół i nieobliczalny. U siebie mogą być naprawdę groźni. Trzeba będzie na nich uważać. Jeśli pozwoli się im grać, nie przydusi od razu, nie skoczy do gardeł, to później może być trudno. To drużyna dobrze biegająca. Z całą pewnością urwie kilka punktów. Na tym turnieju ograli pierwszoligową Nielbę Wągrowiec. Ta nie była w pełnym składzie, albowiem nie grało trzech podstawowych zawodników, jednak to świadczy o tym, że zielonogórzanie nie będą chłopcami do bicia - przewiduje w rozmowie z nami gorzowianin.