Stalinowiec? Ale nasz, uczelniany…o Kiejstucie Żemajtisie i Wincentym Danku

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Maciej Korkuć historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Stalinowiec? Ale nasz, uczelniany…o Kiejstucie Żemajtisie i Wincentym Danku

Maciej Korkuć historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Dekomunizacja. Prezydent Krakowa chce aby Kiejstut Żemajtis i Wincenty Danek nadal mieli w Krakowie „swoje” ulice. Ani władzom miasta, ani uczelni nie przeszkadza ich zaangażowanie w tworzenie i utrzymywanie w mieście i województwie komunistycznego totalitaryzmu.

My nie możemy się uspokajać. To jest planowa, zorganizowana manifestacja. Ma ona charakter antysocjalistyczny - mówił Kiejstut Żemaitis, komunistyczny funkcjonariusz i zarazem rektor AGH podczas posiedzenia egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. Był 12 marca 1968 r. Chodziło o studenckie protesty - wystąpienia w obronie prawdy w życiu publicznym, praw człowieka i obywatela. Na posiedzeniu nie był przypadkowym gościem. Był członkiem tego gremium, współtworzył struktury komunistycznej władzy w kraju i w województwie. Nie miał nic przeciwko tłumieniu studenckich protestów przemocą.

- Ale jeśli już zajdzie potrzeba to wtedy trzeba wkraczać zdecydowanie, z całą siłą, łącznie z aresztowaniami i wszelkimi restrykcjami. Należy ostro ustosunkować się do uczestników [manifestacji] a organizatorów usuwać z domów studenckich. Akcja milicji powinna być zdecydowana - stwierdzał Żemaitis.

Postawa Żemaitisa łączącego rolę rektora AGH z działalnością we władzach partii została w tym okresie wysoko oceniona przez komunistycznych zwierzchników. Ile miała wspólnego z etosem nauki, obroną prawdy? Ile ze zwykłą ludzką przyzwoitością? To pytania absurdalne w odniesieniu do człowieka, który był częścią represyjnego systemu władzy.

Był jednym z dygnitarzy komunistycznego państwa w czasach największych stalinowskich zbrodni. W 1952 r. został ministrem w rządzie premiera Bolesława Bieruta. Po tym jak Bierutowi znudziło się „premierowanie” Żemaitis nieprzerwanie aż do 1959 r. był ministrem w rządzie następnej twarzy komunizmu - Józefa Cyrankiewicza. Również wtedy, kiedy Cyrankiewicz zasłynął zapowiedzią odrąbywania rąk podniesionych na władzę ludową. W czasach masowych represji korzystał Żemaitis ze splendoru władzy, wpływów i możliwości.

W 1959 r., po tym jak Gomułka na dobre „dokręcił śrubę”, Żemaitis zawędrował na szczyty partii - został zastępcą członka, a potem członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Pełnił te funkcje aż do roku 1968. Równolegle w latach 1965-69 należał do tych, którzy decydowali o poczynaniach komunistycznych władz w regionie - był członkiem egzekutywy KW PZPR. Dla takich jak on otworem stały również stanowiska uczelniane: od 1963 r. był przez dwie kadencje rektorem AGH.

Wzór?

Do ubiegłego roku Żemaitis był patronem jednej z ulic w Krakowie. Wojewoda zastąpił tę nazwę nowym patronem - postacią zamordowanego w Katyniu, związanego z Krakowem gen. Mieczysława Smorawińskiego. Wykonał w ten sposób przepisy ustawy, która zakazuje publicznej gloryfikacji osób propagujących komunizm, narodowy socjalizm i ustroje totalitarne. Ustawa mówi wprost, że chodzi także o nazwy odwołujące się do osób symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989.

Żemaitis wciąż jest patronem jednego z pawilonów na AGH. Patron to ktoś stawiany za wzór do naśladowania. Nie wiem jak uczelnia radzi sobie z amputowaniem z jego życiorysu kilkudziesięciu lat budowy kariery w służbie komunistycznego totalitaryzmu. Przecież wiemy, że komunizm potrzebował także dyspozycyjnych naukowców, którzy wezmą odpowiedzialność za budowę systemu, obejmując kierownicze stanowiska w partii, w rządzie. Również na uczelniach.

Miasto zaskarżyło decyzję wojewody o likwidacji tej nazwy ulicy. Uzasadnienie może zaskakiwać. Aktywność Żemaitisa we władzach komunistycznej partii sprowadzono do niewinnego stwierdzenia o jego bliżej niesprecyzowanym związku z PZPR. Dalej napisano, że zajmował w okresie PRL różne stanowiska związane z ówcześnie rządzącą partią. Od kiedy członkostwo w KC PZPR, czyli w centrum władzy komunistycznej, było stanowiskiem zaledwie związanym z partią? W 1968 r. za komunistyczną aktywność został jednoznacznie pochwalony także kolega Żemaitisa - po linii uczelnianej i partyjnej - ówczesny rektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej Wincenty Danek. Partia oceniła, że w okresie wydarzeń marcowych z całym poświęceniem włączył się do pracy, a nawet specjalnie przerwał leczenie sanatoryjne, aby pomóc partii opanować sytuację.

Beneficjent i twórca

On także „stracił” swoja ulicę w Krakowie na mocy decyzji wojewody. Dzisiaj w usprawiedliwianie „nauczyciela” zaangażował się nawet jego biograf Gabriel Szuster. Tymczasem to jego praca doktorska, obroniona zresztą na tej samej uczelni, jest ciekawym źródłem informacji na temat Danka, o którym autor pisał, że to nie tylko członek partii, ale i jej aktywista, także beneficjent systemu.

Proste spojrzenie na komunistyczne biografie Danka czy Żemaitisa nie pozwala na to, aby - przy zachowaniu szacunku dla faktów - stawiać ich za wzór do naśladowania w wolnej Polsce.

Danek od razu po wojnie osobistą karierę związał z partią władzy. Aktywnie tworzył struktury komunistyczne w Krzeszowicach. Był lokalnym aktywistą PPR oraz kierownikiem jej młodzieżówki - Związku Walki Młodych. Szuster nazwał ją celnie szkołą komunistycznych „janczarów” stwierdzając, że dzięki Dankowi, ZWM, zaczęła działać w szkole, przysparzając kolejne kadry stalinowskiemu systemowi. Danek, niestety, był częścią tego procesu. W okresie stalinizmu dbał o solidne wprowadzanie sowieckich wzorców do edukacji dzieci i młodzieży. Od 1950 r. był kierownikiem Wydziału Oświaty we władzach wojewódzkich w Krakowie.

Do uczelni trafił w 1951 r. W tym czasie dr W. Danek to nie tylko sprawny nauczyciel i organizator, ale i odpowiedzialny, cieszący się zaufaniem towarzysz partyjny. Więcej, towarzysz w stalinowskim wymogu i duchu. Aktywny, wierny, odpowiedzialny - pisał Szuster. Od 1954 r. pełnił funkcję II sekretarza Komitetu Uczelnianego PZPR. Decydował o przydziałach pracy dla absolwentów, prowadził kursy formacyjne i organizował odczyty ideologiczne dla pracowników. Jako zasłużony działacz partyjny został w końcu mianowany na stanowisko rektora WSP. Nie dziwi, że potrafił zadbać o to aby władze zarzuciły plany likwidacji uczelni.

Rektorem był aż do 1971 r., konsekwentnie łącząc swą funkcję z pracą na rzecz partii. W czasach Gomułki wpisywał uczelnię w antyklerykalną politykę państwa. Dbał o wysoki stopień upartyjnienia kadry oraz o indoktrynację polityczną studentów. Uczestniczył w realizowanych przez partię kampaniach ideologicznych. W reakcji na list biskupów polskich do biskupów niemieckich angażował się w organizację masówek potępiających Episkopat. Uczelnia kierowana przez W. Danka […], była dość wysoko oceniana przez Komitet Wojewódzki PZPR w Krakowie, chociaż przede wszystkim pod względem ideologicznym - stwierdzał biograf Danka. Przytaczał słowa I sekretarza KW PZPR, który z dumą podkreślał nazwanie WSP najbardziej czerwoną uczelnią, akcentował ponadto rolę absolwentów w „transmisji” ideologii. Autor sumował: Z dzisiejszej perspektywy to raczej rysa, a nie chluba.

Jako partyjny rektor potrafił wykorzystywać swoje wpływy. Interweniował na przykład aby nie wydano paszportu emerytowanemu pracownikowi WSP Maksymilianowi Geppertowi. Rugał pracowników, którzy nie wykazywali się postawą zgodną z oczekiwaniami partii, ale i załatwiał posady w WSP dla „marcowych docentów”, którzy dawali gwarancje ideologicznej wierności PZPR.

Prezydent Krakowa również w tym wypadku nie chce zmiany nazwy ulicy. Tym razem na harcerską legendę polskich walk o niepodległość i granice, Józefa Grzesiaka „Czarnego”. Tutaj także rozcięto biografię Danka na niepowiązane ze sobą części. Przyznano, że zajmował w okresie PRL różne stanowiska związane z ówcześnie rządzącą partią, ale dodano bałamutnie, że patronem został, bo nie jest on kojarzony ze sferą polityczną a naukową. Podobną metodę zastosowano wobec Żemaitisa. W związku z tym na temat obu stwierdzono, że nie symbolizują ustroju komunistycznego. Zaiste: nic a nic.

Logika zakłamania

Posługując się taką logiką możemy znaleźć także inne postaci mocno związane z Krakowem, które rzekomo nic nie mają wspólnego z systemami totalitarnymi. Wobec wielu wysokich funkcjonariuszy Stalina czy Hitlera moglibyśmy zastosować tę fałszującą fakty metodę podzielenia biografii na rzekomo nie przystające do siebie części.

Proste spojrzenie na komunistyczne biografie Danka czy Żemaitisa nie pozwala na to, aby - przy zachowaniu szacunku dla faktów - stawiać ich za wzór do naśladowania w wolnej Polsce. Zupełnie inaczej niż w przypadku gen. Mieczysława Smorawińskiego i Józefa Grzesiaka.

Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.

Maciej Korkuć historyk, pracownik IPN Oddział w Krakowie

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.