Stan wojenny w Magnezytach
Bramy Zakładów Magnezytowych w Ropczycach strzegą siły straży zakładowej. Zarządu ZM Invest strzeże kilku zamaskowanych ludzi z bronią i pancerny hummer. Wokół Magnezytów – jak na froncie
Straż fabryczna w siłach wzmocnionych na bramie głównej i w sąsiedztwie siedziby ZM Invest. Trzysta metrów dalej, na terenie Mostostalu, jeden z budynków chwilowo zamienił się w twierdzę. Bo też chwilowo zainstalowała się tu część zarządu ZM Invest. Ci chronieni są przez uzbrojonych i zamaskowanych pracowników firmy ochroniarskiej Rutkowski Patrol, pancerny hummer z logo firmy strzeże szlabanu przy bramie wjazdowej.
Stary zarząd Invest w obawie przed nowym od tygodnia niemal nie wychodził z budynku Investu. Bał się, że nie zostanie do niego ponownie wpuszczony. Trwający od roku konflikt pomiędzy dwoma grupami właścicielskimi w Zakładach Magnezytowych i ZM Invest właśnie osiągnął apogeum.
Z prehistorii sporu
Zakłady Magnezytowe po 1989 r. nie dały się wykupić obcemu kapitałowi, ale sprywatyzowały się przez akcjonariat pracowniczy i od 1997 r. są spółką akcyjną, notowaną na giełdzie. W 2002 r. część pracowników powołała spółkę ZM Invest, która zajmuje się pracami projektowymi, instalacyjnymi i serwisowaniem zainstalowanym produktów Magnezytów. Ścisła współpraca wiąże obie firmy, ale nie tylko współpraca: głównym akcjonariuszem (34 proc.) ZM Ropczyce są właściciele Investu, a współwłaścicielami (48 proc.) Investu – właściciele Magnezytów. Po 15 latach trudnej (w Magnezytach mówią, że zgrzyty były zawsze), ale owocnej współpracy między firmami pomiędzy dwoma grupami właścicielskimi firm wybuchł spór.
Jeszcze w 2016 r. ZM Ropczyce wysyłały sygnały, że chcą kupić akcje ZM Invest. Do transakcji nie doszło, dziś stary prezes Investu Leon Marciniec tłumaczy, dla jakich między innymi powodów:
– ZM Magnezyty nie posiadały środków pozwalających na zakup tych akcji – precyzuje. I dodaje, że akcjonariuszom Investu chciano za akcje zapłacić nieruchomościami gdzieś na Śląsku, wartymi – w jego opinii – nie więcej niż 15 mln zł. I to za pakiet akcji o wartości przekraczającej 50 mln – wylicza.
Józef Siwiec, prezes ZM Ropczyce, przekonywał, że obie firmy znały plan konsolidacji przedsiębiorstw, ale w pewnym momencie Invest tym planom się sprzeciwił.
W październiku 2016 r. ZM Ropczyce wydały oświadczenie, iż Invest nie ma już „wykonywania prawa głosu ze wszystkich posiadanych akcji Spółki”, co znaczyło, że główny udziałowiec Magnezytów nie ma już nic do powiedzenia w sprawach spółki. Zapewniano, iż jest to zgodne z prawem, oparte na ekspertyzach prawnych, których jednak nie ujawniono.
– Ja do dziś nie widziałem i nie znam treści tej ekspertyzy – zapewnia Marciniec.
Z zarządu Magnezytów zaczęły płynąć sugestie, że Invest czyni przygotowania do wrogiego przejęcia ZM Ropczyce, że główni właściciele Investu zawarli tajne porozumienie w celu uzyskania dominującej pozycji w Magnezytach. Dlatego też odebrano im prawo głosu na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy ZM Ropczyce. Zaalarmowana Komisja Nadzoru Finansowego oświadczyła, że zarząd nie ma prawa pozbawiać prawa głosu akcjonariusza, może to zrobić sąd. Tyle że KNF nie ma wpływu na decyzję zarządu Magnezytów. Invest zaskarżył do sądu decyzję walnego zgromadzenia akcjonariuszy ZM Ropczyce o pozbawieniu go prawa głosu (w którym nie uczestniczył, bo nie został na nie wpuszczony). W kwietniu br. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, iż WZA Magnezytów nie przedstawiło bliższych podstaw, uzasadniających decyzję o pozbawieniu prawa głosu. Decyzja sądu powinna spór między firmami, a w zasadzie ich akcjonariuszami, zakończyć. A spór dopiero rozgorzał.
Okupacja
Wydarzenia nabrały tempa: w kwietniu br. Invest odwołał radę nadzorczą wraz z dwoma jej członkami związanymi z Magnezytami. Powołano nową radę, ale sąd zdecydował o wstrzymaniu uchwały odwołującej starą, a powołującą nową. Tyle że sąd się nieco spóźnił, bo nową wpisano już do Krajowego Rejestru Sądowego. Z końcem czerwca dwaj członkowie starej rady, właśnie ci, których Invest posądzał o sprzyjanie Magnezytom, bez wcześniejszych zapowiedzi, zwołali zebranie RN, podczas którego zdecydowano o odwołaniu zarządu spółki, w tym prezesa Marcińca. I natychmiast w jego miejsce powołano Renatę Czapkę, pracownicę ZM Ropczyce. Marciniec podkreśla, że operacja była bezprawna, ponieważ obaj panowie od kwietnia nie figurowali już w KRS jako członkowie rady nadzorczej spółki. Niemal trzy tygodnie później nowa rada nadzorcza (ta z KRS) odwołała Renatę Czapkę z funkcji prezesa Investu, ale stało się to w dniu, w którym sąd wpisał ją do KRS jako prezesa zarządu firmy. I tego samego dnia popołudniem prezes Czapka wkroczyła do siedziby Investu w asyście ośmiu ochroniarzy, doprowadziła do zablokowania reszty kont spółki. Stary prezes Marciniec i jego zwolennicy mogli się tego spodziewać, bo już 11 lipca nowa pani prezes zablokowała konto spółki w PKO BP.
– Invest ma codziennie ogromne płatności, postanowiliśmy ratować sytuację, próbowaliśmy założyć nowe konto firmy, ale nie wystarczyło czasu, który naglił, więc na podstawie decyzji rady nadzorczej i zarządu spółki przelaliśmy 6,1 miliona na subkonto prywatne wiceprezesa Dariusza Załochy – opowiada Marciniec. – Z myślą, że następnego dnia założymy konto firmowe i te pieniądze zwrócimy. I konto założyliśmy, nastąpiła próba przelania tych 6 mln na nowe konto, ale okazało się, że i to zostało już przez panią Czapkę zablokowane. Do dziś to konto jest zablokowane, a 6,1 miliona brakuje na kontach firmy.
Józef Siwiec zapewnia, że nie prezes Czapka blokowała konta, lecz banki. I nie bez powodu, ponieważ przelew 6,1 mln zł firmowych pieniędzy na prywatne konto stał się przedmiotem zainteresowania prokuratury, i właśnie to zainteresowanie wymusiło zabezpieczania kapitału Investu.
Ze strony nowych rady nadzorczej i zarządu natychmiast posypały się oskarżenia, że starzy dokonali defraudacji pieniędzy spółki.
Spór przybierał na sile, na 27 lipca zapowiedziano nadzwyczajne walne zgromadzenia akcjonariuszy, które miało rozstrzygnąć, kto jest w radzie nadzorczej Investu i kto jest prezesem spółki. W walnym mieli uczestniczyć, co naturalne, zarówno akcjonariusze skupieni wokół Marcińca, jak i ci wokół Siwca, czyli z Magnezytów. Ci od Marcińca uznali, że może powtórzyć się ubiegłoroczna sytuacja z walnego w Magnezytach, że nie zostaną wpuszczeni na WZA Investu, w piątek przed tygodniem wparowali do siedziby firmy z intencją, że nie opuszczą jej aż do walnego. I przez tydzień niemal nie opuszczali obiektu z obawy, że jeśli raz wyjdą, nigdy nie zostaną do niego wpuszczeni. Z drugiej strony sporu posypały się oskarżenia, że to bezprawne działania, wtargnięcie do siedziby firmy i próba uniemożliwienia pracy legalnie wybranej pani prezes.
I przez ostatni tydzień trwała wojna na oświadczenia. Prezes Czapka oświadczyła, że część akcji Ropczyc należąca do Investu została przez akcjonariuszy Investu sprzedana prawnikowi Investu. Czemu prezes Marciniec zaprzecza. A prezes Józef Siwiec zapewnia, że ma na to dowód w postaci dokumentów bankowych. Leon Marciniec wydał oświadczenie, iż „w imieniu większościowych udziałowców posiadających łącznie 52 proc. udziałów spółki ZM Invest SA oświadczamy, że nie pozwolimy na działania noszące znamiona próby wrogiego przejęcia spółki ZM Invest SA”. W zasadzie obie strony od roku oskarżają się wzajemnie o próby wrogiego przejęcia. Grupa Siwca oskarża grupę Marcińca, że ta chce wrogo przejąć ZM Ropczyce, a grupa Marcińca oskarża grupę Siwca, że chce wrogo przejąć ZM Invest.
„Zarząd ZM Ropczyce kategorycznie przeciwstawia się trwającym bezprawnym działaniom, zainicjowanym i kontynuowanym przez grupę osób nierespektujących decyzji sądu pod przewodnictwem byłego prezesa ZM Invest – Leona Marcińca” – zapowiadają ZM Ropczyce.
O okupacji siedziby Investu Ropczyce powiadomiły prokuraturę. Druga strona nie pozostaje dłużna:
„Również pomawianie przedstawicieli spółki ZM Invest o działania niezgodne z prawem i jednoczesne budowanie na tych oszczerstwach kampanii dezinformacyjnej – jest działaniem haniebnym, które swój finał znajdzie w sądzie” – można przeczytać w oświadczeniu prezesa Marcińca.
Bez happy endu
Niedawno doszło do zapowiadanego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy ZM Invest SA. Miało rozwiązać problemy, zakończyć spór, chyba go jednak zaogniło.
– Próbowaliśmy być na tym spotkaniu, Zakłady Magnezytowe nie zostały na nie wpuszczone – relacjonuje na gorąco prezes Siwiec. – Mnie akurat wpuszczono, bo mam jedną akcję, ale pozostałych z ZM Ropczyce już nie. Z uzasadnieniem, że nie zostali wpisani do księgi akcyjnej spółki. Kiedy poprosiłem o okazanie księgi akcyjnej, odmówiono mi.
Dodaje, że efekt spotkania był taki, iż powołano nową, dwuosobową radę nadzorczą ZM Invest: Wiesława Zaniewicza, prawnika, z którego uprzejmości korzystał dotychczas Marciniec, i Stanisława Ziemińskiego, byłego starostę ropczyckiego. Siwiec nie ma pojęcia, jak wydarzenia potoczą się dalej.
– Analizujemy sytuację, ale jako istotny akcjonariusz ZM Ropczyce jestem co najmniej zmartwiony – mówi Siwiec. – Byłem głównym organizatorem ZM Invest i tym, który pana Marcińca posadził na stołku prezesa tej spółki.