Stan wojenny w Nowej Hucie
Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Sobotniej nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. wojskowa junta Wojciecha Jaruzelskiego wprowadziła w Polsce stan wojenny, przygotowywany już od sierpnia 1980 r.
Zawieszona została działalność NSZZ „Solidarność” i innych związków zawodowych oraz stowarzyszeń, zakazane zostały strajki i wszelkie zgromadzenia publiczne, zakazano wydawania publikacji poza zasięgiem cenzury, wprowadzono godzinę milicyjną, przerwano łączność telefoniczną, zakazano przemieszczania się między ówczesnymi 49 województwami. Wtargnięto do mieszkań działaczy związkowych i opozycyjnych dokonując pierwszych internowań.
Strajki przeciwko bezprawiu
Pierwszą formą sprzeciwu były wybuchające w zakładach pracy strajki. W największym przedsiębiorstwie przemysłowym PRL, Kombinacie Huta im. Lenina, strajk rozpoczął się w nocy 13 grudnia, kiedy to dyspozytor ostrzegł przebywających na dyżurze w lokalu Komisji Robotniczej Hutników NSZZ „Solidarność”, Jana Ciesielskiego i Stanisława Handzlika, o zbliżających się milicjantach, którzy mieli ich zatrzymać. Dzięki temu działaczom udało się ukryć, a przedtem ogłosić na terenie Kombinatu strajk okupacyjny. Zatrzymania w mieszkaniu uniknął także przewodniczący KRH, Mieczysław Gil, który zbiegł przeskakując balkonem do mieszkania sąsiadów. Rano przedostał się do Kombinatu, gdzie stanął na czele strajku.
Zgodnie z opracowaną jeszcze w marcu 1981 r. instrukcją strajkową Huta im. Lenina stała się centrum strajkowym regionu Małopolska „Solidarności”. Stąd wychodziły dokumenty strajkowe, komunikaty i oświadczenia kolportowane w Krakowie. Hutnicy zwrócili się do prawników UJ o przygotowanie opinii prawnej na temat zaistniałej w kraju sytuacji. W dokumencie opracowanym 14 grudnia krakowscy prawnicy stwierdzali, że wprowadzenie stanu wojennego dekretem Rady Państwa w czasie trwania sesji Sejmu PRL było złamaniem obowiązującej Konstytucji PRL oraz że Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego jest ciałem niekonstytucyjnym.
Strajkowano także w innych krakowskich zakładach pracy. Z trzech zajezdni MPK (w Podgórzu, Czyżynach i Nowej Hucie przy ul. Ujastek) nie wyjechały tramwaje i autobusy. Kilkuset strajkujących studentów zdecydowało się przenieść do Huty im. Lenina, korzystając z dwóch podstawionych autobusów MPK. Tam wspomagali łączność, druk i kolportaż dokumentów wydawanych przez RKS. Jeden ze studentów, Stanisław Tyczyński, posiadał nadajnik radiowy.
Dzięki przejęciu przez strajkujących anteny ORMO na wydziale Transportu Samochodowego 15 grudnia nadanych zostało z Kombinatu kilka audycji Radia „Wolna Polska” słyszanego w dzielnicy w promieniu ok. 5 km w paśmie UKF. Jednak tej samej nocy, z 15 na 16 grudnia, strajk w Kombinacie został spacyfikowany. Zatrzymano 276 osób, a kolejne osoby zostały internowane. Wielu przywódcom strajkowym udało się ukryć i uciec z terenu Kombinatu, jednak zmuszeni byli do ciągłego ukrywania się. Huta stała się zakładem zmilitaryzowanym, a jej komisarzem został dowodzący pacyfikacją ppłk Jerzy Mazurkiewicz. Wcześniej zlikwidowano inne punkty oporu w Krakowie. Władzy wydawało się, że spacyfikowała bunt i opanowała już sytuację.
Bierny opór
Rozbita opozycja musiała przegrupować szyki, zbudować struktury w konspiracji i opracować program walki. Z olbrzymią pomocą osobom represjonowanym i ich rodzinom przyszedł w tym czasie Kościół Katolicki. W Krakowie już od pierwszego dnia stanu wojennego w parafiach organizowana była pomoc dla internowanych i ich rodzin oraz dla strajkujących załóg. Nowohuccy duszpasterze udali się z posługą na strajk w Kombinacie. Już 19 lutego 1982 r. kard. Franciszek Macharski powołał Arcybiskupi Komitet Pomocy Więźniom i Internowanym działający przy Kurii na ul. Franciszkańskiej 3. Mocne związki opozycji z Kościołem oraz autorytet, jakim cieszył się papież Jan Paweł II sprawiały, że ocaleni przed aresztowaniami przywódcy podziemnej już „Solidarności” planowali walczyć o zwolnienie kolegów i przywrócenie legalnej działalności związku jedynie pokojowymi metodami.
Środki oporu były początkowo bardzo ograniczone: noszenie wpiętych w klapy oporników, spacery w porze nadawania Dziennika TV, wyłączanie lub mruganie światłami, kilkuminutowe przerwy w pracy 13 i 16 dnia każdego miesiąca, malowanie haseł antykomunistycznych na murach, itp. Jedną z najistotniejszych metod oporu stała się bardzo szybko niezależna informacja. Powstawały liczne podziemne drukarnie wydające czasopisma poza zasięgiem cenzury. Wydawano również ulotki, plakaty, znaczki, a nawet banknoty, które wyśmiewały reżim lub informowały o ważnych rocznicach i uroczystościach.
Manifestacje i walki uliczne
W pierwszą miesięcznicę wprowadzenia stanu wojennego, 13 stycznia 1982 r., działacze Konfederacji Polski Nieodległej zamówili w Kościele Mariackim mszę św. za Ojczyznę. Nabożeństwa takie gromadziły liczne grono uczestników, którzy wychodząc po zakończeniu mszy w naturalny sposób tworzyli zgromadzenie. Podczas kolejnych miesięcznic tłum wychodzących uczestników mszy św. śpiewających religijne i patriotyczne pieśni, czy skandujących antykomunistyczne hasła był atakowany przez oddziały ZOMO i wspierające je armatki wodne. W kwietniu i maju pacyfikacje osób wychodzących z kościoła Mariackiego miały charakter szczególnie brutalny.
Powołany w Kombinacie w lutym 1982 r. Komitet Ocalenia Solidarności zaproponował przeprowadzenie demonstracji w postaci cichego marszu po zakończeniu pierwszej zmiany. Działacze Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność” Małopolska obawiając się interwencji oddziałów milicji i pacyfikacji nie poparli tego pomysłu. Jednak hutnicy zdając sobie sprawę, iż uliczna manifestacja jest najbardziej widoczną formą protestu, zdecydowali się na przeprowadzenie takiej akcji wbrew opinii władz Regionu.
Za pomocą dziecięcej drukarenki opracowali 2 tys. ulotek informujących o „cichym marszu” spod bramy głównej Kombinatu do Placu Centralnego. Namawiali w niej pracowników Huty, aby w dniu 30 kwietnia nie wsiadali do autobusów i tramwajów, tylko pieszo przeszli tę trasę, by w taki sposób okazać swoje wsparcie dla „Solidarności”. Plan się powiódł i kilkudziesięciotysięczny pochód milczących hutników, wyróżniających się jedynie wzniesioną do góry ręką z palcami ułożonymi w kształcie litery „V”, wyruszył spod bramy głównej. Władze zostały zaskoczone manifestacją do tego stopnia, że choć na odcinku, którym zmierzali hutnicy były obecne oddziały milicyjne, to jednak nie doszło do ataku.
Podobna sytuacja i spokojne przejście wielotysięcznej hutniczej manifestacji miało miejsce 16 czerwca 1982 r. Skłoniło to przywódców struktury regionalnej do przeniesienia centralnych uroczystości rocznicowych w sierpniu i kolejnych miesiącach do Nowej Huty, która stanowiła trudniejszy dla władz obszar pacyfikacji. Kolejne demonstracje 13 i 31 sierpnia oraz 13 i 30 września były już atakowane przez oddziały ZOMO wspierane przez armatki wodne i pojazdy opancerzone, ale ataki te spotkały się z oporem demonstrantów, co inicjowało wielogodzinne starcia.
Najbardziej zażarte walki miały miejsce po uchwaleniu przez Sejm PRL nowej ustawy o związkach zawodowych i delegalizacji NSZZ „Solidarność”. Hutnicy 13 października po zakończeniu pierwszej zmiany ponownie przeszli pochodem na Plac Centralny, pomimo próbujących ich zablokować oddziałów ZOMO i starających się rozproszyć tłum armatek wodnych i skotów. W dość wówczas spokojnym miejscu dzielnicy, w okolicach kościoła „Arka Pana”, młody hutnik, Bogdan Włosik, został śmiertelnie postrzelony przez kpt. SB w cywilu, Andrzeja Augustyna. Morderstwo zaogniło sytuację w Nowej Hucie i przedłużyło walki uliczne na kolejne dni. Ściągnięcie posiłków milicyjnych z całego kraju nie uspokoiło sytuacji. Dopiero zaangażowanie wojska 16 października przerwało walki.
Do 22 lipca 1983 r. i zniesienia stanu wojennego w Nowej Hucie miało miejsce 19 marszów protestacyjnych. Wśród nich było 10 Marszów Hutniczych wychodzących spod bramy głównej Huty oraz 6 marszów wyruszających spod „Arki Pana”. Tylko dwukrotnie Marsze Hutników nie były atakowane przez ZOMO. W tym czasie internowano 353 osoby z obszaru Regionu Małopolska NSZZ „Solidarność”, zaś aresztowano 286 osób. W wyniku działań MO w Nowej Hucie zginęły w okresie stanu wojennego co najmniej 3 osoby: oprócz Bogdana Włosika byli to Andrzej Szewczyk (22-latek zakatowany pałkami 18 kwietnia 1982 r., kiedy wracał do domu po godzinie milicyjnej, zmarł po 7 tygodniach) oraz Ryszard Smagur (postrzelony 1 maja 1983 r. w krtań pociskiem z rakietnicy).