Stanisław Chomski: Jest zainteresowanie moją osobą
- Ja mam swoją koncepcję zespołu, zarząd swoją, ale każdy wie, jak teraz wygląda rynek - mówi Stanisław Chomski, trener żużlowców Stali Gorzów.
To był najtrudniejszy sezon w pańskiej karierze trenerskiej?
Jeden z najtrudniejszych. Mogę porównać go choćby z tym sprzed 13 lat, gdy po 40 latach Stal opuściła ekstraklasę. Wtedy skład może nie był słaby, choć odeszli Jason Crump i Rafał Okoniewski, ale brakowało innych czynników, które sprawiły, że mimo walki, spadliśmy do pierwszej ligi.
W zawodzie jest pan już 35 lat, a złota z ligi wciąż brakuje...
Tak to się jakoś ułożyło, że najczęściej pojawiałem się tam, gdzie trzeba było coś budować lub naprawiać. Tak było w Grudziądzu, gdzie debiutowałem u boku świętej pamięci Ryszarda Nieścieruka, potem w Gorzowie, Pile, znów w Gorzowie, Gdańsku czy Toruniu. Wszędzie były małe lub większe sukcesy lub fundamenty ku temu, ale nie zawsze mogłem dokończyć rozpoczętego dzieła.
Zostaje pan w Stali?
Rozmowy się odbyły, jest zainteresowanie moją osobą. Ocena pracy była na tyle pozytywna, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Pozostały szczegóły, jak długość kontraktu, za ile itd. Na razie są ważniejsze sprawy, potem będzie czas na formalności.
Bierze pan udział w budowaniu składu na przyszły rok?
Tak. Zarząd miał swoją koncepcję, ja swoją, ale każdy przecież doskonale wie, jak wygląda rynek, kto jest do wzięcia. Dlatego najważniejsze było jak najszybsze dogadanie się z obecnymi zawodnikami. Są dobrzy juniorzy, Matej Zagar oraz Niels Kristian Iversen. To podstawa, teraz możemy spokojnie szukać kolejnych ogniw.
Kapitan Krzysztof Kasprzak zostanie w Gorzowie?
Jestem za. Po co szukać kogoś innego, kto będzie od nowa uczył się naszego toru? Znamy potencjał Krzyśka, to nie jest zawodnik z pierwszej łapanki. Potrzeba trochę spokoju, wzajemnego zaufania między nami i ten chłopak powinien wrócić na właściwe tory. Super byłoby, gdyby na takie, jak w 2014 roku. Takiej pewności oczywiście nie mamy, ale powinien dostać szansę.
Co jednak, jeśli zaliczy kolejny słabszy sezon?
Stąd pomysł z zatrudnieniem „strzelby”, wojownika. Taki trzeci filar, dzięki czemu spokojnie mógłby odbudować się Kasprzak i byłby w składzie na przykład Tomek Gapiński, ewentualnie ktoś z Polski. W odwodzie mamy jeszcze dobrych juniorów, którzy są w stanie w razie czego tę lukę załatać. Tym bardziej, że za rok będą seniorami i potrzebują startów.
Wiele jednak wskazuje, że „strzelby” w Stali nie będzie. Co wtedy?
Jest też koncepcja wzięcia dwóch zawodników z niższej półki, ale z potencjałem. Pytanie, co jeśli oni wypalą i Cyfer ze Zmarzlikiem będą mieli tylko swoje regulaminowe starty. Starsi zawodnicy niechętnie oddają swoje biegi, bo przeliczają wynik na pieniądze.
Ponoć nie jest pan zwolennikiem sytuacji, gdy zawodnicy walczą o skład. Czy to oznacza, że w Stali w 2016 roku nie będzie rezerwowych?
Przerabialiśmy to nie tylko teraz, ale choćby w sezonie 2008, zaraz po awansie do ekstraligi. To był pierwszy rok Pawła Hliba jako seniora, był Matej Ferjan i Jesper Monberg. Byłem zwolennikiem, żeby dawać najwięcej szans naszemu wychowankowi. Owszem, niech będzie ktoś oczekujący, ale stawiajmy na Hliba. Decyzja zarządu była jednak taka, że co mecz ma być rotacja, że mają jechać najlepsi. Jaki był wniosek po sezonie? Cała trójka poszła do odstrzału. Nie było więc nie tylko efektu szkoleniowego, ale także pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Żużel to taki sport, że ten, kto nie jeździ, cofa się w rozwoju. I trzeba było ich pożegnać, bo nie spełnili oczekiwań.
Co w takim razie pan proponuje?
Zawodnik musi mieć gwarancję, że po jednym czy dwóch słabszych występach nie pójdzie w odstawkę. Pojedzie jeden bieg, fajnie jak wygra. Pojedzie drugi i trzeci. Nawet jak będzie źle, to zostanie zmieniony tylko w tym meczu. W innym przypadku, gdy wie, że kolega czeka na jego potknięcie, zamiast skupić się na najbliższym wyścigu, będzie myślał, że jak już teraz mi nie wyjdzie, to nie tylko nie pojadę w kolejnym, ale zabraknie mnie za tydzień, a nawet dwa. Ma zaciągnięty hamulec i jest po nim.
Dlatego w tym roku rzadko rotował pan składem?
Od razu po objęciu drużyny powiedziałem, że na derby do Zielonej Góry jedziemy ustawieniem z poprzedniego meczu. Po to, żeby na tle klasowego rywala, bo Falubaz był wtedy na topie, zobaczyć, jak prezentuje się zespół. Dopiero po dwóch wyjazdowych spotkaniach podziękowałem Gapińskiemu, a szansę dostał Piotrek Świderski. Szału nie robił też Linus Sundstroem, ale jakoś tam jechał. Cała trójka miała jednak pewność, że nie stawiam na nich od razu krzyżyka po nieudanym występie. Z czasem lepiej prezentował się Tomek i dlatego startował praktycznie do końca rozgrywek. Ponadto mieliśmy solidnych juniorów, którzy mogli zastąpić słabiej spisujących się kolegów. Teraz pewnie rezerwowym będzie tylko obcokrajowiec z głębokiego zaplecza.