Stanisław Kuczorski, autor solidarnościowych haseł ze zburzonego muru Tormięsu pisze: Oskarżam!
Dostaliśmy list od Stanisława Kuczorskiego, który w listopadzie 1981 roku wymalował na murze toruńskich zakładów mięsnych solidarnościowe hasła, kilka dni temu unicestwione razem z murem. Pan Stanisław, bohater poświęconego tym napisom tekstu opublikowanego na łamach "Nowości" półtora roku temu, odwołał się do słynnego tekstu Emila Zoli "J'accuse!" (pol. "Oskarżam!"). Poprosił również o opublikowanie listu.
J'accuse
Był sobie Tormięs.
Był w Tormięsie Pan Satława, szef związków zawodowych, który walczył, aby zakładu nie zlikwidowano, jak wiele innych miejsc pracy po roku 1989.
Walczył o Tormięs również O. Rydzyk.
Nie dali rady.
Lobby urzędniczo deweloperskie okazało się być mocniejsze.
Oskarżam ówczesne władze o zaniedbanie interesów zwykłych ludzi i sprzyjanie interesom garstki cwaniaków.
Gorsze słowa cisną się na usta, przyzwoitość jednak wymaga poprawności.
Tyle byłoby tytułem wstępu.
Listopad 1981 roku.
Wraz z grupą tzw. malarzy z ówczesnej Solidarności którejś zimnej nocy malowaliśmy hasła na murach Torunia, takie były wtedy metody walki z komunizmem.
Pięknie się nam malowało!
Esbecja jeździła za nami szarą Nyską z własnym kubłem farby i pracowicie zamalowywała to co daliśmy radę umieścić.
Nasze hasła na murach okazały się jednak trwalsze, używaliśmy farby do malowania statków z Towimoru, bardzo dobrej jakości.
Co jakiś czas nas zatrzymywali, w końcu w styczniu 1982 roku, miesiąc po wprowadzeniu Stanu Wojennego mieliśmy Kolegium za "zaśmiecanie miasta", z którego to faktu jestem po dziś dzień dumny, jak również z tego, że nigdy nie podpisałem tzw. lojalki, która była wtedy nieodłącznym elementem każdego przesłuchania.
Większość napisów nie przetrwała do naszych czasów.
Za wyjątkiem kilku. Tych na Tormięsie i na Serkach Toruńskich.
Kilka lat temu, będąc w Norwegii zwróciłem uwagę na antyniemieckie hasła z czasów II wojny światowej na murze starej kamienicy, były one pięknie zakonserwowane i wyeksponowane, osłonięte gablotą i podświetlone.
Zainspirowało mnie to.
Pomyślałem wtedy o tych napisach w Toruniu z okresu Stanu Wojennego. Trzeba przecież chronić świadectwa trudnych czasów.
Zacząłem drążyć temat i tu zaczyna się następna część tej historii.
Byłem dosłownie wszędzie, u toruńskich posłów, senatorów, marszałka województwa, konserwatorów zabytków zarówno w Toruniu jak i Gdańsku.
Nie pomogło.
Mur Tormięsu przestał istnieć.
Oskarżam: konserwatorów zabytków, miejskiego i wojewódzkiego, czemu służą Ich urzędy?
Uzasadniam to tym, że byłem u nich osobiście i miałem wrażenie, że zgodzili się ze mną a jednak nie zrobili nic. Jak ktoś mi kiedyś powiedział: są urzędnicy i urzędasy. Widocznie trafiło na tych ostatnich.
Oskarżam: zarząd toruńskiej Solidarności, z którym rozmawiałem na ten temat kilka razy, pięknie sobie pogadaliśmy i również tym razem miałem wrażenie, że się ze mną zgadzają. Nie kiwnęli palcem.
Widocznie po dawnej mojej Solidarności pozostał jedynie znaczek.
Oskarżam: posłów i senatorów toruńskich, z którymi rozmawiałem osobiście. Być może wtedy chodziło Im tylko o reelekcję.
Można by było tez dorzucić do tego samego worka Zarząd Krajowy Solidarności w Gdańsku, gdzie żywo klepano mnie po ramionach opowiadając o wspólnych i zawsze aktualnych ideałach, dziennikarzy (choć nie wszystkich), którzy obiecywali a jednak nie podjęli tematu.
Mam wrażenie, że zmarnowano kawał wspólnej, choć nie tak odległej historii, pamiątkę trudnych czasów.
Niemego świadka historii.
Znalazłoby się więcej osób, które można by obwiniać, wolę jednak na tym zakończyć.
Pragnę przy tym podziękować Panu Janowi Wyrowińskiemu, którego staraniem zakonserwowano i wyeksponowano jedyne pozostałe hasła z tamtych czasów: na toruńskich serkach.
Tym obiektem nigdy nie zainteresowali się deweloperzy.
A Tormięsem jak najbardziej.
Może właśnie w tym tkwił największy problem...
PS. "Nie bądź bezpieczny poeta pamięta. Ty go zabijesz - narodzi się nowy. Będą spisane twe czyny i rozmowy".
Stanisław Kuczorski