Stara Łódź Fabryczna
Dworzec Łódź Fabryczna, najdroższy, nowoczesny obiekt tego typu w kraju, wciąż budzi kontrowersje.
Dla wielu jest to megadworzec rangi europejskiej, innych zaś przyprawia o zawrót głowy, bo otoczeni z każdej strony szkłem i betonem gubią się w labiryncie innowacyjnych rozwiązań konstrukcyjnych.
Estakady, rozjazdy, mury oporowe, ronda, podpory tworzą szary krajobraz, poczucie silnie ograniczonej przestrzeni bez skrawka zieleni. Podobno uwzględniono przy projektowaniu najnowsze światowe trendy.
Przykładem, niestety dość żałosnym, może być replika starego dworca, a raczej filmowy rekwizyt z betonu udający zabytek, nawiązujący do historii naszego miasta.
Łatwiej jest jednak zburzyć, niż wkomponować w nowoczesną bryłę stary dworcowy budynek. W Paryżu stary dworzec Gare d’Orsay, z czasów belle epoque architekta Wiktora Laloux zamieniono w piękne muzeum, w którym znajduje się 4 tys. eksponatów. Nikomu przez myśl nie przeszło, by pozbywać się dworca Budapest Keleti albo dworców we Wrocławiu czy Gdańsku.
Ale to wymaga talentu, inwencji twórczej i szacunku do przeszłości, a nie szukania najprostszych rozwiązań. Twórcy nowego dworca Fabrycznego są jednak innego zdania, dowodząc że stary dworzec miał pomieszczenia klaustrofobiczne, mało reprezentacyjne, ciasną poczekalnię z kasami biletowymi i był sypialnią dla bezdomnych. Trudno się z tym nie zgodzić, ale dlaczego nie pomyślano, by w starym, wyremontowanym budynku urządzić np. muzeum - atrakcji dla turystów i podróżnych, a obok postawić nową halę dworcową?
Zwyciężyła gigantomania z epoki Edwarda Gierka. Powstał kolos, drugi po lotnisku Lublinek, kosztowny w utrzymaniu i przynoszący straty. Bo kolej dziś nie spełnia tej samej funkcji, co jeszcze na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Każdy ma dziś auto, a w Polsce linii kolejowych wciąż ubywa. W 1989 roku było ich 24 tys. km, dziś jest 19 tys., a ma być podobno tylko 15-16 tys. km.