Starość nie tańczy po różach, ale może kipieć od pomysłów[zdjęcia]
- Nie krępujemy się siebie, mamy takie same zmarszczki, jesteśmy w podobnym wieku sześćdziesiąt plus - mówi Bożena Bąk, aktualny spiritus movens Klubu Miłośników Sztuki w bydgoskim "Orionie". - Trzeba mieć dystans do siebie.
Klub Miłośników Sztuki ma podtytuł Samodoskonalenie Osobowości. Istnieje 25 lat, serwuje "dania" kulturalne i rozrywkowe, ale od codziennej strawy nie stroni. Wszystko w wyważonych proporcjach, podlane sosem edukacji. - Ciągle nie mamy siebie dość, kipimy od pomysłów - mówi Bożena Bąk.
Przegląd pomysłów cierpliwie gromadzą opasłe kroniki. Wszystko udokumentowane. "Pas Oriona" czyli spotkania z poezją, Dariusz Lebioda promuje debiutantów literackich, których goszczą w klubie, dyskutują nad ich twórczością.
Są wernisaże malarstwa koleżanek, które mają w tej dziedzinie osiągnięcia. A mają się czym pochwalić. Zapraszają zespół muzyki kameralnej z filharmonii lub Marka Czekałę i jego Orkiestrę Symfoników Bydgoskich. Ale między tym są spotkania z geriatrą, zielarzem, kosmetyczką, wyjścia do opery czy filharmonii na koncert, wymiana ciuchów, dodatków. To wszystko dzieje się w "Orionie", klubie należącym do Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Są pokazy mody retro - starannie przemyślane kreacje, dobrane dodatki. Jeśli bal przebierańców, to z określonym tematem: czarno-biały, albo inspirowany filmem, bajkami itp. Jesienią jest pieczenie ziemniaków w leśniczówce, wiosnę witają piknikiem.
Właściwie każdy ma możliwość ujawnienia swoich talentów. Można być "królową drożdżową" (Loda Wyżga za wyśmienite ciasto drożdżowe), zostać ukoronowanym za prowadzenie kroniki (Zenobia Szamotulska), pochwalić się swoimi zdjęciami.
W czerwcu odbywa się "Bal kwiatowy". Był właśnie w środę, zabawa była przednia.
Azymut na sztukę
Bożena Bąk trafiła do tego klubu kiedy jeszcze mieścił się w "Azymucie", na innym bydgoskim osiedlu. Ówczesna szefowa Krystyna Sienkiewicz zbierała tam dzieci na zajęcia, ale też pomyślała o starszych. Bożena poszła tam ze swoją mamą, która owdowiała, trzeba było ją czymś zająć. Mama bardzo się broniła przed chodzeniem do klubu, córka musiała jej towarzyszyć.
Mama zmarła, Bożena sama zaczęła się w zajęcia coraz bardziej wciągać. Były bardzo różne osoby, z różnych domów i środowisk. Dziś tych różnic już tak nie widać.
A gdy po jakimś czasie przenosili się do Domu Kultury "Orion" na Błonie - już istnieli i działali jako Klub Miłośników Sztuki. Krystyna Sienkiewicz wiele lat prowadziła klub, po długiej chorobie odeszła na zawsze dwa lata temu. Bożena Bąk pomagała jej już wcześniej i teraz przejęła role. Szczęśliwie grupa już wcześniej samorzutnie podzieliła się pracą organizacyjną: wiadomo, kto zajmuje się zamawianiem biletów do opery, kto do filharmonii, kto dba o stół (zawsze ładnie udekorowany). Wszystko musi być na poziomie.
Nie, Bożena Bąk nie jest pedagogiem. Jest mikrobiolgiem i póki mogła, pracowała w szpitalu. Społecznie udzielała się na zupełnie innej "działce". Zaczynała od dzieci niepełnosprawnych, bo mają (dziś już dorosłego) niepełnosprawnego syna. Wspierała rodziców niepełnosprawnych dzieci.
Bardzo zajęci emeryci
Klub Miłośników Sztuki nie jest klubem seniora, choć seniorów skupia. Spotyka się około 50 osób, od 60-tki w górę. Najstarsza świętowała 85. urodziny.
Oni swój profil ukształtowali sami, ale coraz więcej jest instytucji, które organizują spotkania dla osób starszych. I coraz chętniej seniorzy dają się do nich przekonać. Po przejściu na emeryturę cieszą się wymarzoną wolnością, ale okazuje się, że wolność od pracy na etacie nie oznacza nicnierobienia.
- Zainteresowanie naszymi zajęciami rośnie - zauważa Mateusz Grzębski, instruktor w Pracowni Integracji Międzypokoleniowej Kujawsko-Pomorskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy (dawny Wojewódzki Ośrodek Kultury). To samo mogłoby powiedzieć wiele instytucji w regionie, które ma ofertę dla seniorów. - Pierwszy raz niektórych zajęć nie zawiesimy na czas wakacji, bo widać, że są potrzebne.
Niektóre właśnie na wakacje przygotowują spotkania dla seniorów.
W ubiegłym roku nastąpiły zmiany, przy KPCK powstał Kujawski Uniwersytet Trzeciego Wieku (wcześniej działał najstarszy, Bydgoski UTW), zapisało się ponad 500 osób. Część to członkowie poprzedniego uniwersytetu, ale część to ci, którzy niedawno przeszli na emeryturę i szukają pomysłów na kreatywne spędzanie wolnego czasu. - Są takie osoby, które mają jeszcze więcej zajęć, niż wtedy, gdy pracowały - zauważa Grzębski. Aktywni seniorzy chodzą na wykłady nawet do dwóch uniwersytetów trzeciego wieku, uczą się malować, z PTTK idą lub jadą na wycieczki, tu uczą się języka, tam poznają komputer. Codziennie gdzieś, codziennie coś.
- Zajęć jest naprawdę masa, mamy własne pracownie, ale i współpracujemy z innymi - mówi Mateusz Grzębski. Ogłaszają, kto, gdzie co ciekawego organizuje.
Tworzenie nowych więzi
Beata Tokarz-Kamińska z Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę", które prowadzi wiele działań dla seniorów (m.in. coroczny projekt "Seniorzy w akcji") mówi, że w Polsce nadal dominuje "okołodomowy" model aktywności osób starszych.
- Koncentrują się na telewizji, działce, wnukach, zakupach na bazarku - wylicza Tokarz. Czyli dom i rodzina. - Ale coraz częściej tej rodziny zaczyna brakować, bo wyemigrowała, dzieci wyjechały. Coraz większym wyzwaniem staje się samotność.
Dlatego tak ważne jest, by seniorzy otworzyli się też na współpracę z lokalnym środowiskiem. - Po to, by były różne kręgi aktywności: rodzina, przyjaciele, sąsiedzi. Lokalna aktywność to pomost do zbudowania grupy wsparcia, gdy dopada choroba, depresja, niepełnosprawność - wyjaśnia Beata Tokarz. - Później dostajemy wsparcie od przyjaciół, sąsiadów, osób, z którymi coś robiliśmy. Ważne jest, by przekonać osoby na emeryturze, że mogą spełniać się w różnych rolach.
O wzajemnym wsparciu wiedzą też coś w "Orionie". Niedawno zachorowała jedna z koleżanek, trafiła do domu opieki. Dwie koleżanki z Klubu Miłośników Sztuki regularnie ją odwiedzają. Wsparcie i samopomoc staje się naturalne w każdej grupie, która z sobą jakiś czas działa, zadzierzgnie się przyjaźń. Bo to już nie są osoby obce, obojętne.
Widać to też m.in. w wielu klubach seniora - gdy wiek czy sprawność nie pozwala przychodzić na spotkania, pozostali odwiedzają w domu, zrobią zakupy, zamówią wizytę lekarza.
- Potrzebne jest budowanie sobie nowych środowisk, różnych więzi także poza rodziną - mówi Beata Tokarz-Kamińska.
Niedoszacowana wartość
Poza tym ważne jest otwieranie się różnych instytucji, także tych działających dla młodych, na aktywność osób starszych.
Dlatego w czasie wakacji w KPCK w Bydgoszczy ma być bardziej integracyjnie, wspólne zajęcia dla młodszych i starszych. Pracowni Integracji Międzypokoleniowej, jak sama nazwa wskazuje, zależy na takich działaniach.
Już teraz coraz częściej spotykają się tam zorganizowane grupy młodzieży, mają wspólne zajęcia z seniorami.
Działania międzypokoleniowe szczególnie wspiera też Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę". Pomaga zrealizować projekty, w które zaangażowała się młoda osoba wspólnie z seniorem.
Tokarz: - Zależy nam na działaniach międzypokoleniowych jako na tych, które rozwiązują konkretne społeczne problemy, a rzadko tak się o tym myśli. Seniorzy obawiają się młodych ludzi siedzących pod blokiem czy w parku. Gdy poznają się bliżej podczas wspólnych działań, przestaną się siebie obawiać. To jest budowanie bezpieczeństwa, wzmacnianie więzi sąsiedzkich, co jest często niedoszacowaną wartością.
Troski idą w kąt
Ogromną wartością jest także to, że spotkania pozwalają oderwać myśli od własnych problemów i trosk. - My nie tańczymy po różach, każdy z nas ma swoje przejścia - nie ukrywa Bożena Bąk. Ale przynajmniej na te kilka godzin można przestać o tym myśleć.