Starsze panie grają na automatach. Samotne matki chcą zdrapkami zarobić na życie [WIDEO]
Zdanych Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych wynika, że ponad 50 tys. Polaków jest uzależnionych od gier hazardowych, zaś grupa, w której ryzyko uzależnienia jest duże, liczy niemal 200 tysięcy. To z pewnością zaniżone liczby. Szarą strefę anonimowych hazardzistów coraz liczniej wypełniają seniorzy, osoby po siedemdziesiątce, którzy niepostrzeżenie dla bliskich nagle wpadają w sidła hazardu.
To przede wszystkim "królowe" zdrapek oraz gier liczbowych, na które tracą całe emerytury czy renty. Chcą się odegrać za chude lata PRL-u, a także... pomóc np. wnukom. Automaty zapewniają im chwilę drogiej przyjemności. Gdy tracą wszystko, ze wstydu i bezradności popełniają samobójstwo.
Zjawisko wciąż czeka na wnikliwą analizę. W Centrum Psychoterapii i Leczenia Uzależnień w Sosnowcu powstała grupa anonimowych hazardzistów, którzy w tym ośrodku poddają się wielomiesięcznej terapii. To trudna, pełna wybojów droga. Na szukanie pomocy hazardziści decydują się zwykle, gdy długi nie pozwalają im normalnie funkcjonować. - To wielki egzamin dla ich rodzin, którymi potrafią bezbłędnie manipulować. Zwykle muszą znaleźć się na dnie, by rozpocząć leczenie - wyjaśnia Damian Zdrada z sosnowieckiego Centrum. - W Polsce dziś łatwiej jest przyznać się do alkoholizmu niż do hazardu.
Spotkania anonimowych hazardzistów (w ramach grup samopomocy) odbywają się w wielu miastach województwa: w Katowicach, Tychach, Częstochowie. Niebawem wspólnota AH będzie obchodzić 20-lecie, bo pierwsza grupa terapeutyczna powstała w Warszawie w 1995 r. Najwięcej wśród hazardzistów jest mężczyzn, ale coraz lepiej poznajemy kobiecą twarz hazardu. Zdrapka bywa jedyną nadzieją dla samotnych matek, które ledwo wiążą koniec z końcem.
Wielu hazardzistów, zwłaszcza tych w starszym wieku, popełnia samobójstwo
Rozmowa z Damianem Zdradą z Centrum Psychoterapii i Leczenia Uzależnień w Sosnowcu
Jak rozpoznać hazardzistę?
Sobota. Zakupy w supermarkecie. Stoję w kolejce. Naprzeciwko kolektura, a tam jeszcze większa kolejka. Z zawodowej ciekawości mogę poobserwować. I co widzę? Masowo "idą" zdrapki, od 10 do 50 sztuk. Można powiedzieć - co w tym złego? No, ale jeszcze wypad do punktu zakładów bukmacherskich, bo warto obstawić kilka "pewniaków", a po południu trzeba skoczyć na piwko. W lokalu jest automat. Z nudów trzeba przecież zagrać. A wieczorem internet i nieograniczone pole możliwości. Budzimy się rano ubożsi o kilkaset złotych. Czy to nadal nie jest groźne?
Tak właśnie zaczyna się uzależnienie?
Gdy zapytamy taką osobę, czy ma problem z hazardem, to odpowie, że to jej nie dotyczy. Rano był na zakupach, potem pogadał z kumplami o sporcie, następnie posiedział trochę przy piwie, a wieczorem dla relaksu chwilę przy internecie. No i gdzie tu jakiś hazard Gry tak bardzo wrosły w nasze codzienne życie, tak bardzo stały się dostępne, że nie potrafimy powiedzieć, gdzie jest granica pomiędzy zwykłymi czynnościami a hazardowymi grami. Mamy zresztą kilka grup hazardzistów. Pierwsza z nich to ludzie młodzi, którzy wchodzą w dorosłe życie, zakładają rodziny, rodzą im się dzieci i nagle okazuje się, że sobie z czymś nie radzą. Wydali wszystkie pieniądze i jak synowie marnotrawni wracają do rodziców, często wyrzucani z domu przez żonę. Rodzice przejmują jego długi, solidnie spłacają, a on wciąż ma problemy np. z podjęciem pracy. Tej, która jakimś cudem jeszcze w ogóle go satysfakcjonuje. On inaczej wyobrażał sobie to dorosłe życie. Myślał, że będzie jak w serialu. Mebelki z IKEA, miska z owocami, piękna żona. Media wypaczają obraz prawdziwego życia. Między planem filmowym a rzeczywistością jest ogromny rozdźwięk.
Druga grupa to osoby w wieku 30-45 lat. U nich uzależnienie rozwija się powoli. Grają jednak coraz więcej i więcej. W pewnym momencie nawet się nie orientują, ile mają długów. Pewnego dnia żona odkrywa monity z banku i patrzy, że muszą wpłacić 90 tysięcy zł. To autentyczny przypadek, zresztą jeden z wielu. Jej mąż przestał liczyć, czy wygrywa, czy przegrywa. Stracił kontrolę nad długiem. Do odkrycia męża hazardzisty dochodzi także wtedy, gdy nagle ze spółdzielni przychodzi nakaz zapłaty, bo za pół roku nie był uiszczany czynsz. Te osoby grają niemal we wszystko. O 22, gdy rodzina kładzie się spać, oni tylko na chwilę idą do komputera, a kończą po pierwszej w nocy, bo zatrzymały ich gry interaktywne.
Trzecia grupa - niedoceniana, a bardzo liczna, to emeryci, znacznie częściej starsze panie, które podchodzą pod kolekturę o 17-19, trochę w konspiracji, i kupują zdrapki. Nie jest to jednak jakieś nietypowe zjawisko. Na całym świecie "miękki hazard" znajduje się w rękach osób w podeszłym wieku.
Z czego to wynika? To jakaś chęć odegrania się za nieudane życie?
Niespełnione aspiracje, niepogodzenie się z wiekiem. Można wyliczać. Niektórzy chcą pomóc wnukom. Motywacje są bardzo różne. Jednak właśnie wśród tych osób najwięcej jest samobójców. Gdy hazard odbierze im już wszystko: oszczędności, mieszkanie, szacunek dla siebie, szacunek otoczenia, to decydują się na ostateczność. Grupą hazardzistów, którym pomóc najtrudniej, to tzw. osoby 500 plus. Przy czym liczba oznacza równo lub ponad 500 tysięcy długu. Tu płeć nie ma znaczenia. Ogromna suma zadłużenia powoduje, że znikają oni z normalnego świata, wchodzą w bezdomność, alkoholizm. Kiedy trzeba spłacić 6 tysięcy miesięcznie, lepiej zniknąć.
Jak można pomóc osobie uzależnionej od hazardu?
Przede wszystkim trzeba znaleźć źródło uzależnienia. Może ono tkwić w przeszłości, w dzieciństwie, wynikać z patologicznych układów rodzinnych. To jednak nie wszystko, bo nie wystarczy znaleźć odpowiedź na pytanie: "dlaczego?", trzeba też wiedzieć "po co?".
Chodzi o to, aby zrozumieć swój nałóg i dzięki temu go opanować. Bardzo dużą rolę do odegrania mają bliscy. Konieczne jest, aby nie dali się wplątać w oszustwa i manipulacje hazardzisty. Stosuje się różne sposoby: rozdzielność majątkową, by uratować choć część dóbr, zasądzenie alimentów na dzieci itp. Możliwości prawnych jest wiele, ale pozaprawnych też.
W tym kontekście przywołam słowa jednego z uzależnionych, któremu partnerka powiedziała: "Jeśli nie przestaniesz grać, odejdę od ciebie". I to czasem zadziała. Mechanizm uzależnienia od hazardu jest bardzo skomplikowany, choć wszystkie uzależnienia mają wspólne cechy. Najpierw środek uzależniający przynosi poczucie szczęścia, ale nie rezygnujemy z niego także wtedy, gdy bodziec ten zanika. Gramy nawet więcej, gdy zaczynamy przegrywać, bo chcemy się odegrać. Chodzi już nie tylko o poziom szczęścia, ale o poziom adrenaliny. Przestajemy kontrolować swoje uzależnienie. Zaczynamy mieć problemy ze snem, pojawia się depresja. Bywa że niezdiagnozowana depresja powoduje uzależnienie od hazardu.
W przypadku hazardu istotne jest, że efekt naszych działań - negatywny czy pozytywny, a więc przegrana lub wygrana - następuje w ciągu kilku, kilkunastu minut. Nie musimy długo czekać. Czas, jaki mija od użycia hazardu do efektu, jest krótki. To znacznie szybciej niż w przypadku alkoholizmu. Kupujemy zdrapkę i już wiemy, co nam przyniósł los. Twórcy gier to mistrzowie socjotechniki i psychologii. Trzeba mieć dużo wiedzy, by tak "skutecznie" wkręcić człowieka.
Kto jest najbardziej podatny na uzależnienie od hazardu?
Statystycznie najczęściej to jednak mężczyzna, mieszkaniec dużego miasta, gdzie po prostu łatwiejszy jest dostęp do różnych gier. Przybywa jednak uzależnionych od hazardu kobiet. Hazardzista to osoba, która ma zaburzone poczucie wartości, mało stabilna emocjonalnie, sfrustrowana brakiem pieniędzy, niskim wynagrodzeniem. Wejście w świat gier hazardowych powoduje, że widzimy się w lepszym świetle niż w rzeczywistości. Tylko "ja" mam świetne pomysły, jestem najlepszy, itd. W ogóle hazard najintensywniej rozwija się w tych społeczeństwach, w których występuje spore rozwarstwienie majątkowe. A z tym zjawiskiem mamy do czynienia w Polsce.
Jednak na szczęście nie wszyscy wpadają w sidła hazardu
Im niższa samoocena, poczucie beznadziejności, tym większe zagrożenie uzależnieniem od hazardu. Zresztą za tym uzależnieniem idą także inne: od leków, alkoholu, seksu, zakupów. Często hazardzistami zostają... pracoholicy. Sądzi się, że od 2 do 3 proc. Polaków ma problem z uzależnieniem od hazardu. Są statystyki, z których wynika, że co czwarty podjął udaną lub nieskuteczną próbę samobójczą.
Kiedy możemy powiedzieć, że ktoś jest już wyleczony z uzależniania od hazardu?
Po prostu nie gra, co łatwo zauważyć, bo nie traci pieniędzy, nie pożycza. Jest też spokojniejszy, bardziej opanowany, potrafi świetnie radzić sobie ze stresem i potrafi czerpać radość z kontaktów z innymi ludźmi. Na pewno jest bardziej szczęśliwy niż przed terapią. Nie można jednak określić jednoznacznie ram czasowych trwania leczenia. W stworzonej w naszym ośrodku grupie terapeutycznej spotykamy się przez wiele miesięcy, najmniej 10. To bardzo trudny czas, mozolny proces, a wszędzie jest mnóstwo pokus. Niedawno szedłem do pracy spacerkiem i na 2-kilometrowej trasie naliczyłem 11 miejsc z automatami. My naszym pacjentom oferujemy nie tylko terapię, ale też konsultacje prawne, finansowe. Trzeba nauczyć się radzić sobie z głodem grania.