Staruszka błąkała się po parku. Bo lekarz nie zauważył, że ma Alzheimera
Ta historia nie powinna się wydarzyć. Staruszkę chorą na Alzheimera przywiozła do domu policja. Wyszła ze szpitala, pozostawiona bez opieki na korytarzu. Bo lekarz nie zauważył, że jest z nią utrudniony kontakt. A sanitariusz, który był za nią odpowiedzialny wcześniej - nie przekazał mu odpowiednich informacji.
Bardzo mnie boli - poskarżyła się córce Zofia Rakowska. Trzymała się za miejsce tuż nad brzuchem, pod piersiami. Pani Zofia to 87-letnia staruszka. Od lat choruje na Alzheimera, kontakt z nią jest bardzo utrudniony. Ciężko się też jej poruszać. Kilka lat temu złamała biodro, wstawiono jej endoprotezę. Ale co było robić? 30 kwietnia wieczorem, w trakcie wielkiej majówki, lekarze rodzinni przecież nie pracują. - Wezwałam taksówkę. Pojechałyśmy do nocnej opieki lekarskiej - opowiada Krystyna Pietraszewicz, córka pani Zofii, która opiekuje się nią od lat.
Tam dostała leki przeciwbólowe, zastrzyk i - w razie gdyby się pogorszyło - skierowanie na SOR. Niestety, przydało się.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień