Stelmet BC. Spokojnie, wysoko, pewnie
W sobotę, 16 kwietnia Stelmet BC Zielona Góra nie dał szans odwiecznemu rywalowi ze Zgorzelca
Stelmet BC Zielona Góra 83
PGE Turów Zgorzelec 64
Kwarty: 25:11, 19:20, 22:16, 17:17
Stelmet BC: Moldoveanu 11 (2), Zamojski 11 (3), Mat. Ponitka i Koszarek po 6, Borovnjak 4 oraz: Gruszecki 16 (1), Bost 11 (1), Djurisić 11, Hrycaniuk 7, Zywert 2, Mar. Ponitka 0.
PGE Turów: Kostrzewski 14, Dillon 12, Archibeque 8, Dylewicz 11, Tatum 2 oraz: Novak 12 (2), Karolak 5 (1), Szymański, Gospodarek i Marek po 0.
Sędziowali: Tomasz Trawiński (Szczecin), Marek Maliszewski (Gdynia ) i Mariusz Adameczek (Lublin)
Widzów: 3.000.
Ten mecz miał jakieś znaczenie jedynie dla PGE Turowa. Ekipa ze Zgorzelca ten sezon spisała niejako na straty. W klubie zaciśnięto pasa, zmontowano słabszą, niż w ostatnich latach, ekipę. Mimo tego wydawało się, że Turów zagra w play offach. Aktulani wicemistrzowie Polski mają na to jeszcze szanse, choć trzeba przyznać, że niewielkie. Byłyby znacznie większe gdyby Turów wygrał w Zielonej Górze. Jednak biorąc pod uwagę dzisiejszą siłę obu ekip, to zdaje się niemożliwe.
Rzeczywiście, dzisiejszy Stelmet i Turów to dwa światy. Gospodarze, co trzeba im przyznać, od dawna nie stosują taryfy ulgowej wobec słabszego rywala, co w tym sezonie zdarzyło im się kilkakrotnie. Grają na całego, walczą na deskach, angażują się. Widać, że szykują się na play offy, nie odpuszczają. Nawet przy 20-punktowym prowadzeniu, przy jakiejś głupio zmarnowanej okazji, albo błędu w kryciu, trener Saso Filipovski potrafi się wściec, wziąć czas i zrugać swoich zawodników. To bardzo podoba się widzom.
Nasz zespół zaczął więc grę z Turowem od mocnego uderzenia. Pierwsze punkty zdobył Przemysław Zamojski, wprawdzie wyrównał weteran parkietów Filip Dylewicz, ale potem nasi uciekali z minuty na minutę. Końcówka w wykonaniu mistrzów Polski była piorunująca. Od 18:8 w 9 min, kiedy trafił Karol Gruszecki po 25:11, gdy piękną akcją zakończył kwartę Nemanja Djurisić. Nasi bili się na deskach z bardzo lubianym w Zielonej Górze i walecznym Kirkiem Archibeque’m. Amerykanin bardzo się starał, zaliczył łącznie 9 zbiórek, ale sam nie był w stanie "trzymać" deski.
25 zwycięstwo w ekstraklasie odniósł Stelmet w tym sezonie. Mamy ich najwięcej ze wszystkich zespołów
Potem nasi ciągle grali znakomicie i zanosiło się na klęskę Turowa. Szczególnie wówczas, kiedy w 15 min trafił Dee Bost i było 32:13. Potem jednak zaliczyliśmy pierwszy dołek. W odróżnieniu od meczów sprzed kilku miesięcy, kiedy potrafiliśmy czasem stracić niemal całą przewagę widać było że nasza ekipa jest tak ,,naładowana”, że zaraz opanuje sytuację. Tak rzeczywiście było. Goście potrafili "wyciągnąć" wynik na 36:25 dla Stelmetu. Jednak gospodarze szybko opanowali sytuację. Już w 20 min, po trafieniu Mateusza Ponitki było 42:27. Wszystko wróciło więc do normy. Rzeczywiście. Potem Stelmet na tyle kontrolował sytuację, że jego przewaga już ani razu nie zbliżyła się do 10-11 punktów, a cały czas była w okolicach aż 20. Zielonogórzanie popisywali się pięknymi "kombinowanymi" akcjami i nawet jeśli czasem im się nie udało, publiczność nagradzała ich brawami.
Mimo dużej przewagi nie odpuszczaliśmy na desce, a ponieważ Archibeque to zawodnik, który też nie odpuszcza, było kilka ostrych starć, a po jednym z nich zahaczony przez Adama Hrycaniuka Amerykanin zaczął krwawić i musiał usiąść na ławce rezerwowych. Widząc co się dzieje trener Filipovski desygnował na parkiet młodzież, dawał pograć zmiennikom. Potrafili oni utrzymać przewagę co jest bardzo dobrym sygnałem przed play offem, bo jak mówił nasz szkoleniowiec, w tych decydujących meczach ważny jest szósty i siódmy zawodnik w drużynie. Trener Turowa Piotr Ignatowicz, który przez kilka wcześniejszych lat był w tym klubie asystentem też puścił na parkiet swoch młodych graczy.
Gdyby Stelmet chciał pewnie zmiażdżyłby Turów w jeszcze bardziej spektakularny sposób. Zielonogórzanie nie mieli jednak zamiaru dobijać rywala. Mecz mimo wyraźnej różnicy był ciekawym bardzo widowiskiem.