Stelmet BC Zielona Góra zrobił to, co miał zrobić...
Po trzech kolejnych ligowych porażkach, które nie zdarzyły się od wielu lat, Stelmet BC ZIelona Góra jechał z pewnymi obawami do dalekiego Krosna.
Gospodarze też mieli problemy, bo po odejściu Chrisa Czerapowicza stracili najlepszego snajpera, dzięki któremu wygrali kilka spotkań. Inauguracyjna kwarta mogła potwierdzać obawy gości. Pierwsze punkty zdobył Jakub Dłuski, wyrównał Łukasz Koszarek. Potem mecz był bardzo wyrównany. Po trafieniu Devante Wallace’a niespodziewanie było już 7:4 dla miejscowych. Zielonogórzanie szybko odzyskali prowadzenie, ale zaraz je stracili. Po trafieniu Dariusza Oczkowicza było już 18:12. Zespoły kończyły pierwszą kwartę przy pięciopunktowym prowadzeniu Miasta Szkła.
Przez ponad pięć minut drugiej odsłony nadal mogliśmy się niepokoić. Gospodarze niesieni dopingiem ciągle byli do przodu, a nasi jakoś nie mogli włączyć wyższego biegu. Wreszcie stało się to na co czekaliśmy. Po rzucie zza lini 6,75 m Jamesa Florence’a Stelmet odzyskał prowadzenie 27:25. Jak goście zaskoczyli, tak szybko odjechali. Naciśnięci gospodarze zaczęli się gubić, marnowali kolejne akcje. Mistrzowie grali coraz swobodniej i skuteczniej. Ekipy schodziły na przerwę przy siedmiopunktowym prowadzeniu Stelmetu 38:31.
Sprawa jeszcze nie była rozstrzygnięta, bo siedem punktów w koszykówce to przewaga, którą bardzo łatwo zniwelować. Trzecia kwarta mogła jednak uspokoić zielonogórskich kibiców. Stelmet spokojnie prowadził, miał cały czas tak zwaną bezpieczną przewagę. Jeśli Miastu Szkła udało się zniwelować różnicę do Stelmetu to jedynie do 12 punktów.
Czwarta kwarta była już bez historii. Gospodarze byli zdołowani wcześniejszymi trzema i nie mieli szans na ugranie czegokolwiek. Tym bardziej, że zielonogórzanie nie zaliczyli żadnej ,,stójki” tylko cały czas konsekwentnie utrzymywali przewagę nie dając Miastu Szkła żadnych szans. - Bardzo chcieliśmy wygrać pokazać, że jesteśmy mocnym zespołem - powiedział w rozmowie z Radiem Zielona Góra Przemysław Zamojski. - Uważam, że pokazaliśmy się z dobrej strony i po prostu zrobiliśmy swoje.
W ekipie zielonogórskiej bardzo dobry mecz rozegrał Nemanja Djurisić. Trzeba przyznać, że Czarnogórzec wraca do świetnej formy. Zdobył 21 punktów, miał 69,3 procent skuteczności (trafił dziewięć rzutów na 13 prób), zebrał osiem piłek, dołożył asystę. Dobry występ zaliczył też Karol Gruszecki, który pięciokrotnie rzucał za dwa punkty i tyle razy trafił! Taki mecz był zielonogórzanom bardzo potrzebny, szczególnie po trzech przegranych spotkaniach. Teraz naszą ekipę czekają trzy spotkania na własnym parkiecie, więc zespół trochę odpocznie. Najbliższe w niedzielę z Energą Czarnymi Słupsk.