Stelmet rozgromił Anwil
W meczu na szczycie koszykarskiej ekstraklasy Stelmet BC podejmował mający spore aspiracje Anwil Wocławek. Gospodarze wygrali bez problemów.
Stelmet BC Zielona Góra - Anwil Włocławek 91:64
Kwarty: 24:17, 32:15, 20:15, 15:17
- Stelmet BC: Moldoveanu 10, Mat. Ponitka 9 (1), Koszarek 8 (2), Reynolds 5, Borovnjak 4 oraz: Zamojski 16 (4), Gruszecki 12 (3), Hrycaniuk 10, Mar. Ponitka 6 (2), Djurisić 6, Szewczyk 3 (1), Bost 2.
- Anwil: Ogucchi 19 (4), Skibniewski 12 (2), Tomaszek i Jelinek po 7, Stelmach 3 oraz: Kukiełka 6, Dmitriew 5, Łączyński 3 (1), Diduszko 2, Bristol 0.
Można było się obawiać tego meczu. Nasi grają co trzy dni, nie mają czasu na odpoczynek. Anwil ma więcej spokoju. Dodatkowo jest to znacznie bardziej mocny zespół niż w poprzednim sezonie. Trener Igor Milicić dostał zadanie powrotu ekipy włocławskiej na podium. Pierwsza połowa absolutnie nie potwierdziła obaw. Goście prowadzili na samym początku po trzypunktowej akcji Piotra Stelmacha 3:2. Potem przeważali zielonogórzanie, choć w pierwszej kwarcie Anwil starał się dotrzymać im kroku.
W drugiej gospodarze pokazali klasę. Przyspieszyli, przycisnęli i goście zaczęli się gubić. Nasi odjeżdżali od nich z szybkością ekspresu.
W 13 min, po trójce Przemysława Zamojskiego było 32:21, w 15 min trafił Karol Gruszecki i wygrywaliśmy 41:26, a w 18 min po pięknym rzucie Łukasza Koszarka już 54:28 . Było to znakomite dziesięć minut zielonogórzan, którzy w tym fragmencie grali jak na mistrza przystało. Mieliśmy 16 asyst, a Anwil siedem. W innych elementach też górowaliśmy zdecydowanie, szczególnie jeśli chodzi o skuteczność.
Po przerwie włocławianie starali się zmienić obronę na bardziej agresywną. Udało im się połowicznie bo na początku trzeciej kwarty trochę zmniejszyli różnicę. Udało im się przez kilka minut Potem gospodarze jakby rozjuszeni tym, że rywal próbuje się postawić, włączyli wyższy bieg. W końcówce trzeciej kwarty urządzili koncert rzutów, zbiórek i asyst. Anwil był bezradny.
W czwartej kwarcie zielonogórzanie już smakowali sukces. Gdyby chcieli , pewnie mogliby wręcz rozjechać rywala. Jednak trener Saso Filipovski i jego ludzie postanowili nie podkręcać już tempa ,bo nic złego im się stać nie mogło. Na parkiecie pojawił się Marcel Ponitka, który popisał się dwoma efektywnymi trójkami. Tylko dzięki temu, że nasi nieco zwolnili mógł Anwil w końcówce nieco odrobić strat, a i tak wyjeżdża z Zielonej Góry z pokaźnym bagażem. Był to znakomity występ zielonogórzan.