Stelmet zrobił sobie bardzo fajny trening
Kibice zebrani w przedświąteczną sobotę w hali CRS zaliczyli bardzo fajne popołudnie.
To był ostatni mecz z gatunku ,,tych, które muszą się odbyć”. Do końca rundy zasadniczej Stelmetowi pozostały mecze ze Stalą w Ostrowie Wlkp. i z Rosą Radom u siebie. Potem są play offy, a więc spotkania ważne, albo bardzo ważne. Zanim Stelmetowi przyszło zagrać w tych pojedynkach, które zdecydują o tytułach, za rywala miał Polfarmex Kutno. Zespół, który już praktycznie dogrywa sezon nie mając szans na to, by dźwignąć się z przedostatniego miejsca. W Kutnie brakuje pieniędzy, drużyna jest zdołowana, niezdolna do przerwania fatalnej serii i kto wie czy to nie są ostatnie mecze tego klubu nie tylko w lidze, ale w ogóle. To jednak zmartwienie działaczy z Kutna i tych, którzy pomysł koszykówki na dobrym poziomie w tym mieście próbowali zrealizować.
Zielonogórzanie zaczęli bardzo spokojnie, od punktów Łukasza Koszarka. Potem za trzy trafił Sebastian Kowalczyk i Polfarmex pierwszy raz w tym meczu prowadził. Udało mu się to jeszcze kiedy Koszarek, zły na arbitra za to, że nie dostrzegł faulu na nim, zbyt mocno to akcentował i zarobił przewinienie techniczne. Stało się to niemal równo z tym jak Kowalczyk znów rzucił zza linii 6,75. Dołożył punkt za ,,technika”. Goście mieli piłkę, a faulowany Michael Fraser wykorzystał jednego wolnego. Polfarmex wygrywał 12:9 po chwili 14:11.
I to było wszystko na co było stać gości w sobotnie popołudnie. Oczywiście stało się tak też dlatego, że Stelmet postanowił przyspieszyć, grać na całego i nie dać rozwinąć skrzydeł rywalom. Zielonogórzanie jeszcze przed końcem pierwszej kwarty spokojnie oddalali się od gości. Polfarmex nie ma tak słabych zawodników jakby na to wskazywała pozycja w tabeli. Jednak zespół jest tak ,,zagotowany”, że widać było iż w Zielonej Górze nie jest w stanie powalczyć choćby o przyzwoity wynik.
Udowodniła to druga kwarta. Stelmet tylko trochę przyspieszył, nieco mocniej stanął w obronie i zaczął się pogrom gości. Trener Artur Gronek już w drugiej kwarcie mógł desygnować na parkiet Jakuba Dera i Kamila Zywerta, a czołowi zawodnicy więcej siedzieli na ławce niż grali. Mimo tego Stelmet oddalał się od Polfarmeksu z szybkością dźwięku. W 25 min, po osobistych Jamesa Florence’a było ponad 20 punktów różnicy - 42:21. Stelmet spokojnie odjeżdżał dalej. Na przerwę zespoły schodziły przy wyniku 49:25. W drugiej połowie gości wyglądali jakby tylko czekali już na końcową syrenę, a zielonogórzanie ani na chwilę nie zamierzali zwalniać. Już w 24 min, po rzucie Vladimira Dragicevicia przewaga wynosiła 30 punktów - 55:25. W czwartej kwarcie, po osobistym Adama Hrycaniuka było aż 40 punktów różnicy - 79:39. Gdyby zielonogórzanie chcieli i do końca podkręcali tempo z pewnością tego dnia padłby rekord ekstraklasy. Jednak zlitowali się nad rywalami i w ostatnich minutach już nie forsowali tak ostrego tempa i nie śrubowali wyniku. I tak skończyło się pogromem. Kto wie czy Polfarmex nie jest jedynym zespołem, który w hali CRS nie zdołał pokonać bariery 50 punktów.
Statystyki mówią same za siebie. Stelmet miał 58,1 proc. celności rzutów z gry (36 na 62 oddane, Polfarmex zaledwie 29,8 proc. 17/57). Zbiórki wygraliśmy 42:27. Mieliśmy aż 25 asyst, goście zaledwie 9. Stelmet zaliczył 19 strat, a kutnianie 26. Jedynym naszym mankamentem była fatalna skuteczność Stelmetu z rzutów wolnych. Zmarnowaliśmy aż osiem z 24 prób, co dało zaledwie 66,7 procent. Stanowczo za mało. W tym meczu nie miało to żadnego znaczenia, ale w bardziej wyrównanym spotkaniu może mieć.
Po meczu obaj trenerzy byli oszczędni w słowach. Trener Polfarmeksu Krzysztof Szablowski stwierdził tylko, że lider ich nie oszczędzał, a różnica między zespołami jest tak wielka, że wszelki komentarz nie ma sensu. - Cieszę się, szczególnie z tego, że wygraliśmy wszystkie cztery kwarty - powiedział trener Stelmetu Artur Gronek. - Także z tego, że moi zawodnicy nie zwalniali i grali na pełnych obrotach. Pytany czy jeszcze ma nadzieję na wyprzedzenie przed play offami Anwilu powiedział: - Tak nie chcę kalkulować. Liczę że na koniec rundy zasadniczej zagramy dobre dwa mecze.
Zielonogórzanie mieli wolne w święta. Od dziś zaczęli przygotowania do bardzo trudnego meczu sobotniego meczu ze Slam Stalą w Ostrowie Wlkp.
Stelmet BC Zielona Góra - Polfarmex Kutno 94:48 (25:16, 24:9, 27:14, 18:9)
Stelmet BC: Dragicević 16, Djurisić 12, Moore 8, Koszarek 4, Kelatu 3 (1) oraz: Matczak 10 10 (1), Gruszecki 9 (1), Hrycaniuk 9, Zywert 6, Der 0.
Polfarmex: Fraser 13, Grochowski 8, Kowalczyk 7 (2), Emegano i Kobus po 4 oraz: Thompson 10 (2), Pruefer 2, Marek i Pawlak po 0.
Sędziowali: Marek Maliszewski, Bartłomiej Kucharski (obaj Warszawa), Marcin Koralewski (Kraków).
Widzów 2.767