Stereotypowy agresor, czy psiak słodziak?
Predyspozycje do agresji wcale nie oznaczają, że pies będzie agresywny - mówi Miriam Gołębiewska, trener i psycholog zwierząt
Pan Piotr zastanawia się nad adopcją porzuconego pitbulla. Pisze do nas, że jego znajomy ma takiego psa i że jest to absolutny „słodziak”, którego zachowanie nie ma nic wspólnego ze stereotypem niebezpiecznego agresora. Czy naprawdę nie ma powodów do obaw?
Zacznijmy od tego, że w Polsce, tak jak zresztą w Europie Zachodniej, nie ma legalnych hodowli tych ras psów. Działają za to rzadkie, nielegalne hodowle, przygotowujące do walki psy, które nie są rasowymi pitbullami, ale psami w typie pitbulli, bez rodowodów. Często zresztą pitbulle mylone są z amstafami, swoimi bliskimi kuzynami o tych samych korzeniach. Prawdopodobnie pies, o którym myśli Czytelnik, jest w typie amstafa. Z góry nie można zakładać, że adoptowanie go oznacza wzięcie do domu „potwora”. Resort spraw wewnętrznych jednak utworzył listę ras agresywnych, na której znalazły się między innymi pitbulle, rottweilery, dogi argentyńskie, owczarki kaukaskie. Na hodowlę lub tylko trzymanie psa tych ras musi być zgoda gminnych urzędów.
Czy te przepisy są konieczne?
Potrzebę tworzenia „czarnych list” oceniam z pewnym dystansem. Przekonałam się już wiele razy, że predyspozycje do agresji wcale nie oznaczają, że pies będzie agresywny. Mam wrażenie, że problem tkwi bardziej w cechach ludzi, którzy wybierają rasy uznane za groźne. Pies ma „udowodnić” ich siłę, męskość i w tym kierunku jest szkolony, jeśli w ogóle można mówić o szkoleniu. I wtedy mamy kłopot, bo zwierzę nieumiejętnie szkolone, nad którym opiekun nie ma kontroli, stanowi istotne zagrożenie.
Amstafy uznawane są również za niebezpieczną rasę.
Amstafy dość rzadko są agresywne w stosunku do ludzi, choć hodowane od wielu lat do walk z innymi psami, mogą być dla nich groźne. Jeśli ktoś widział taką walkę, to zapewne spostrzegł także, że po jej zakończeniu właściciel zabierał zupełnie bezkarnie rozgorączkowanego psa z ringu.
Jak to się mu udawało?
To kwestia samokontroli zwierzęcia. W tym przypadku polega ona na nieprzekraczaniu przez psa pewnych progów reakcji. Oznacza to, że u czworonoga włączają się hamulce i nie daje się on ponieść emocjom. „Używa” tylko tyle agresji, ile jest konieczne. Samokontrola jest cechą wrodzoną, ale można nad nią pracować i ją rozszerzać. Musimy wiedzieć, że w dużej mierze agresja jest wrodzonym mechanizmem obronnym, występującym u wszystkich zwierząt. Do pewnego stopnia jest ona cechą całkowicie naturalną, bo przecież zwierzęta muszą się bronić i walczyć o swoje. Dzisiaj jednak człowiek ceni u psa brak agresji i w tym kierunku prowadzone są hodowle. Oczywiście, są pewne wyjątki od tej zasady, czyli psy obronne, pracujące w wojsku, policji i w firmach zajmujących się ochroną mienia. W tym jednak przypadku agresja zwierzęcia musi być pod kontrolą człowieka.
Jeśli przodkowie przeznaczonego do adopcji psa w typie amstafa walczyli z pobratymcami, to niewykluczone, że agresja została przekazana w genach. Czy można zapobiec konfliktom?
Nie tylko geny mają wpływ na agresywne zachowanie, istotnym czynnikiem są także warunki środowiskowe, czyli sposób wychowywania czworonoga. Podczas spacerów należy unikać konfrontacji. Jeśli zauważymy, że nasz pies nerwowo reaguje na inne czworonogi, nie starajmy się zaprzyjaźniać go z nimi na siłę. Spuszczanie, przy braku kontroli, takiego psa ze smyczy przypomina wypuszczenie odbezpieczonego granatu z ręki. I odwrotnie - nawet jeżeli mamy łagodnego psa, to ostrożnie, z rozwagą należy podchodzić do innych czworonogów. Takie próby nawiązania kontaktu mogą wywołać atak. Zwłaszcza jeśli nasz ulubieniec jest na smyczy, bo wówczas jego postawa - wyprostowana, z głową pochyloną do przodu - wymusza reakcję obronną. W niektórych krajach wprowadzono zwyczaj zawiązywania w miejscach publicznych na smyczy lub obroży żółtych wstążek. Mają one informować, by ludzie ani zwierzęta nie podchodzili do takiego psa. Warto byłoby przenieść ten zwyczaj do Polski, rozszerzając na przykład zakres informacji o inne kolory: czerwony mógłby oznaczać „nie podchodź w żadnym wypadku”, żółty - „zalecamy ostrożność”, i zielony - „pies jest łagodny, lubi się bawić”.
W jakim momencie można uznać, że mamy problem z agresją u psa?
Warto zwracać uwagę na pierwsze niepokojące przypadki, analizując, w jakich okolicznościach do nich doszło. Czerwone światło powinno się zapalić, kiedy pies kogoś pogryzie. Należy się wówczas jak najszybciej skontaktować ze specjalistą, szukając przyczyn zachowania zwierzęcia, bo im dłużej będziemy czekać, tym będzie gorzej. Przy czym ważne jest, by podczas terapii nie popełniać błędów typowych dla starej szkoły tresury, opartej na przymusie i karceniu. To nic nie daje, oprócz kolejnych kłopotów. Musimy zapamiętać, że najczęstszym powodem agresywnego zachowania psa jest lęk. Karcenie psa w takiej sytuacji można porównać do reakcji matki, która przestraszone, płaczące i krzyczące maleństwo uderza, zamiast przytulić. To nie fair wobec przestraszonej istoty.
Rozmawiała
Dorota Abramowicz