Sting porwał swoją publiczność [zdjęcia]
Rozśpiewana, tańcząca publiczność i długie owacje na stojąco - tak uczestnicy czwartkowej gali przyjęli występ Stinga i Anny Marii Jopek.
Telewizyjną galą z udziałem Stinga w ostatnich kilkudziesięciu dniach żyło całe miasto. Ci, którym udało się zdobyć zaproszenia z niecierpliwością oczekiwali na występ brytyjskiego artysty. Inni natomiast oburzali się na brak ogólnodostępnych biletów i wydaniu 250 tys. zł z miejskiej kasy na imprezę dla VIP-ów, urzędników i fanów Stinga spoza Torunia.
Pierwsi podekscytowani uczestnicy gali zaczęli zajmować miejsca w sali na Jordankach już przed godziną 18.
- Wszystkie koleżanki zazdrościły nam, że wygrałyśmy wejściówki - zdradzają panie Sylwia Kamińczyk i Joanna Zarembska. - Lubimy muzykę Stinga. A poza tym, to także bardzo przystojny facet (śmiech). Co prawda mamy bardzo dalekie miejsca, ale cieszymy się, że zobaczymy go na żywo. - Sting jest gwiazdą mojej młodości - dodaje pani Jola.
Anna Maria Jopek, która pojawiła się na scenie jako pierwsza, rozgrzała publiczność swoimi największymi przebojami. Zaśpiewała m.in. „Szepty i łzy” oraz „Upojenie”.
- Dla mnie to największa radość i honor, że mogę wystąpić przed moim mistrzem - zdradziła wokalistka na początku występu.
Gdy na scenie ukazał się długo wyczekiwany Sting, publiczność powstała i powitała go gromkimi brawami. - Dobry wieczór - powitał po polsku zgromadzonych fanów. - Jeśli chcecie tańczyć, tańczcie - zachęcał już po angielsku.
Faktycznie, podczas koncertu na fotelach pozostali tylko nieliczni. W rytm muzyki kołysała się nie tylko młodzież.
Artysta zaśpiewał piosenki z najnowszej płyty „57th & 9th”: „I Can’t Stop Thinking About You”, „One Fine Day” i „Petrol Head”. Nie zabrakło także największych, i oczekiwanych przez fanów, przebojów. Ze sceny rozległy się dźwięki, m.in. „Message in a Bottle”, „Englishman in New York”, „Soul Cake”. Na koniec, w duecie z Anną Marią Jopek zaśpiewał nastrojowy utwór „Fragile”.
Emocje przed koncertem były ogromne, a po zakończeniu wcale nie opadły. Słuchacze wychodzili zachwyceni i oszołomieni.
- Po koncercie czułam się jak pijana. Nabuzowana endorfinami, potężną dawką energii i radości - zdradza pani Paulina, szczęśliwa posiadaczka zaproszenia. - Sting dał niesamowite show, publika też się spisała. Ulżyło mi, kiedy Sting zaczął grać największe hity. Wiele osób zastanawiało się wcześniej, czy polecą tylko nowe kawałki, które nie każdy przecież zna. W magiczny klimat wprowadziła mnie folkowa ballada „Soul Cake”, ale najbardziej dałam czadu przy piosence „Message in a Bottle”. Widziałam i słyszałam Stinga na żywo - marzenie odhaczone! Będę przeszczęśliwa, jeśli uda się to kiedyś po-wtórzyć - tym razem dłużej.