Stolarka pasją inwalidy. Nawet nie mając nóg, można zbudować altanę!
Od 12 lat przykuty jest do wózka inwalidzkiego, ale to nie przeszkadza mu realizować się w stolarce i wytwarzaniu ozdób drewnianych. Ostatnio Bogdan Szabłowski zaprojektował i wybudował z ekipą altanę.
Bogdan Szabłowski jest podopiecznym Środowiskowego Domu Samopomocy w Zarzeczu, filia w Łapajówce. Spędza w nim po 8 godzin dziennie. Pracuje głównie w pracowni ogrodniczo-porządkowej, która jest wyposażona w urządzenia do obróbki drewna.
- To mój drugi dom. A czasami żartuję, że tutaj nawet mi lepiej niż w domu, ponieważ zawsze jest się do kogo odezwać i znaleźć coś do pracy. W domu, gdy ktoś z rodziny szedł do pracy, to byłem zamknięty w czterech ścianach i skazany na radio lub telewizor
- podkreśla.
Złota rączka
W ośrodku ma opinię pracoholika. Mimo że stracił nogi i porusza się na wózku, to bariery nie są dla niego problemem.
- Podczas pracy potrafi poradzić sobie ze schodami czy drabiną. Swoim zaangażowaniem i pasją zaraża także innych naszych podopiecznych - podkreśla Anna Paczkowska, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy w Zarzeczu, filia w Łapajówce.
Obecnie w ośrodku przebywa 53 podopiecznych. Są to osoby starsze, niepełnosprawne i samotne.
Pan Bogdan od zawsze był tzw. złotą rączką. Wcześniej pracował jako ślusarz.
- Dwanaście lat temu dopadła mnie ciężka choroba - zakrzepowo-zarostowe zapalenie naczyń, które atakuje palaczy. Straciłem obie nogi. Nie było łatwo i wtedy znalazłem sobie zajęcie, tworząc różne ozdoby drewniane i zajmując się stolarką - opowiada pan Bogdan.
Początkowo bez entuzjazmu myślał o ośrodku w Łapajówce. Teraz twierdzi, że zmiana otoczenia i nowe przyjaźnie pozytywnie na niego wpłynęły.
- Rzeczywiście, początkowo nie byłem zachwycony perspektywą codziennych dojazdów do ośrodka. Ale teraz już nie jestem skazany na cztery ściany. Ważne jest też to, że mogę tutaj bez przeszkód realizować swoją pasję, jaką jest stolarka - opowiada nasz bohater.
To drugi taki ośrodek w gminie Zarzecze. Po otwarciu pierwszego zainteresowanie było tak duże, że szybko zabrakło miejsc. Gmina zapewnia wszystkim dowóz. Mają też stałą opiekę pielęgniarki i fizjoterapeutki. To pomaga im utrzymać sprawność fizyczną i psychiczną. Podopieczni sami wykonują wiele prac remontowych i naprawczych, przygotowują też obiady, co pozwala im poczuć się jak w domu. Często opiekunki i władze ośrodka dla swoich podopiecznych organizują wycieczki i imprezy okolicznościowe. Pracownice pomagają też załatwiać różne sprawy urzędowe, jak np. pisanie wniosków do komisji lekarskich lub orzeczników osobom, które mają z tym problem.
- Jedną panią, która ciężko choruje, namawiałyśmy, aby starała się o pobyt w sanatorium. Jednak ona stwierdziła, że w żadnym ośrodku nie będzie jej lepiej niż u nas. Było to dla nas bardzo budujące - mówi pani Aneta, jedna z opiekunek.
Ośrodek pozwala też niektórym zapomnieć o ich problemach z nałogami.
- Do naszego ośrodka nie mogą uczęszczać osoby, które są pod wpływem alkoholu lub na mocnym kacu. Takich natychmiast odsyłamy, dlatego też część z nich, która miała problemy alkoholowe, jakoś się pilnuje, aby móc tutaj przebywać. Pobyt u nas jest dla nich odskocznią od problemów, które mają sami z sobą
- mówi Anna Paczkowska.
Sami zbudowali altanę
W ostatnią środę odbyło się uroczyste otwarcie okazałej drewnianej altany, która stanęła obok ośrodka. Pomysłodawcą i głównym wykonawcą budowli był pan Bogdan. Ekipę budowlaną stworzył z kilkoma podopiecznymi. Oprócz pomysłodawcy w jej skład weszli: Stanisław Dec, Stanisław Stenc, Wacław Pruchnicki oraz Jan Szuba.
- Prace wykonywaliśmy wspólnie. Najgorzej było przy dachu, ponieważ nie mogłem dosięgnąć wszystkich elementów. Ale bardzo mnie cieszy, że się wszystko ostatecznie udało. Pomysł przyszedł mi do głowy spontanicznie. Do tej pory nie mieliśmy miejsca, gdzie można by posiedzieć i odpocząć na świeżym powietrzu. Teraz dzieci robią sobie zdjęcia telefonem na tle tej altany - uśmiecha się pan Bogdan.
- Jestem dumna z podopiecznych, którzy sami wykonali większości budowy, zgromadzili też potrzebne materiały. Transportem zajął się jeden z miejscowych przedsiębiorców. Trzeba docenić ogromne zaangażowanie naszych podopiecznych. Nie tylko tę altanę wybudowali, ale często nieodpłatnie naprawiają elementy placu zabaw, który służy dzieciom z Łapajówki - podkreśla Anna Paczkowska.
Zapomnieć, że jestem inwalidą
Pan Bogdan wykonuje też wyroby z drewna z gatunku rzemiosła artystycznego. Ośrodek zdobią jego drewniane rzeźby i inne ciekawe instalacje. Teraz nasz bohater planuje wykonać atrapę armatki, jaką wykorzystują flisacy. Marzą mu się też wyroby garncarskie. To efekt wycieczki do jednego z muzeów. Niestety, temat musi poczekać, ponieważ ośrodek na razie nie posiada pieca do wypalania ceramiki.
- Najlepsze pomysły rodzą się w nocy. Prace w drewnie wymagają zaangażowania i czasu, ale pozwalają mi zapomnieć o tym, że jestem inwalidą i poczuć się przydatnym
- mówi.
Po głowie chodzą mu też inne pomysły, niekoniecznie związane ze stolarką.
- Być może w przyszłości stworzymy oczko wodne. Z pewnością dałoby ono wiele radości osobom, które - tak jak ja - traktują to miejsce jak drugi dom - mówi Bogdan Szabłowski.