Pani Józefa ma 72 lata, chorobę nowotworową i tylko jedno oko. Drugie straciła po nieudanej operacji usunięcia zaćmy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku. Zawiniła okulistka - dowodzi prokuratura. Ale proces trwa kolejny rok...
Czy Józefa Szelągowska z Włocławka doczeka prawomocnego rozstrzygnięcia sądu? Czy oskarżona o błąd lekarski okulistka, niezależnie od finału procesu, powie przynajmniej„przepraszam”? Starsza kobieta traci nadzieję.
- W trakcie tej sprawy wykryto u mnie gruczolaka. Leczę nowotwór. Ósmy rok mija od tej operacji zaćmy, a wyroku jak nie było, tak nie ma. Już tylko w mediach moja nadzieja - mówi seniorka.
„Szybko po anestezjologa!!!”
Pani Józefa została zakwalifikowana do zabiegu usunięcia zaćmy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku. Termin wyznaczono na 2011 rok.
W przeddzień zabiegu seniorka, mająca poważne kłopoty ze wzrokiem, uderzyła głową w słup. Gdy stawiła się do szpitala na zabieg, nikt z personelu medycznego nie uznał, że uderzenie może być przeciwsskazaniem do przeprowadzenia operacji. Przebieg zabiegu był dramatyczny.
Ósmy rok mija od tej operacji zaćmy, a wyroku jak nie było, tak nie ma. Już tylko w mediach moja nadzieja
Pani Józefa poczuła nagły ból, który zasygnalizowała. Ten narastał. Wtedy usłyszała głos lekarki, przeprowadzającej zabieg: „Dziewczyny, szybko po anestezjologa!!!”.
- Potem zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność - wspomina pacjentka.
Jak się okazało, w trakcie zabiegu doszło do krwotoku i wypłynięcia oka. O tym, że trzeba będzie je usunąć, pani Józefa dowiedziała się dopiero po pewnym czasie, od innego okulisty. Z włocławskiego szpitala wypisano ją bez takiej adnotacji w dokumentacji medycznej. Co więcej, jak ustaliła Prokuratura Rejonowa we Włocławku, pani Józefa została poddana operacji bez obecności lekarza anestezjologa! Fakt ten, według śledczych, miał kluczowe znaczenie dla pacjentki.
Oskarżona okulistka
Pani Józefa zawiadomiła prokuraturę o tym, że padła ofiarą przestępstwa. Śledztwo trwało długo, bo wymagało dokładnego zbadania kwestii medycznych. Po trzech latach lekarka, która przeprowadzała zabieg, usłyszała zarzuty.
Okulistka z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego we Włocławku oskarżona została o narażenie pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez przeprowadzenie operacji usunięcia zaćmy bez udziału anestezjologa.
Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego we Włocławku i tam ruszył proces. Niestety, ku rozpaczy pani Józefy trwa już kolejny rok. Seniorka narzeka na długie przerwy między kolejnymi rozprawami i niestawianie się oskarżonej kobiety do sądu (a także jej obrońcy). Opiekująca się nią pani Maria podkreśla natomiast, że choć lekarka wielokrotnie miała okazję to uczynić, choćby na sadowym korytarzu, to nigdy nie przeprosiła pacjentki.
- Cały czas pracuje w szpitalu, przyjmuje pacjentów w prywatnym gabinecie. Tak to powinno wyglądać? - pyta pani Józefa.
Rzeczywiście, oskarżona okulistka nadal pracuje we włocławskiej lecznicy. Cieszy się zaufaniem pacjentów, skoro korzystają z jej usług także prywatnie. W świetle prawa nie ma żadnych przeszkód ku temu, by lekarka wykonywała swój zawód. Dopiero prawomocny wyrok, w którym orzeczono by jej winę i zakazano pracy w profesji medycznej, byłby ku temu podstawą.
Cały czas pracuje w szpitalu, przyjmuje pacjentów w prywatnym gabinecie. Tak to powinno wyglądać?
Wiadomo, że okulistka od początku nie przyznaje się do winy i jest zdeterminowana walczyć o swoje w sądzie. Z mediami na razie nie rozmawia.
Sąd: kłopoty z biegłymi
Dlaczego proces lekarki trwa tak długo? Sędzia Dariusz Bracisiewicz, prezes Sądu Rejonowego we Włocławku, tłumaczy, że nikomu nie zależy na jego przeciąganiu. Ogromnym problemem dla sądu jest jednak pozyskanie opinie biegłych.
Oskarżona lekarka nie zgodziła się z niekorzystną dla niej opinią biegłych z Krakowa. Sąd zdecydował, że zleci kolejną opinię. W Warszawie usłyszał, że przyjdzie na taką czekać 3 lata. W Łodzi biegli odmówili. We Wrocławiu - identycznie. Sporządzić opinię zgodzili się dopiero biegli ze Śląska.
Przewlekłość sądowych postępowań, każdego rodzaju, to polska zmora. Oczekiwanie na opinię eksperta jest przyczyną przewlekłości 30 procent procesów - informuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Pomysłu, co z tą wiedzą zrobić jednak brak. Dwa lata temu biegłym lekarzom podniesiono stawki za przygotowanie opinii. Za wcześniejsze stawki mało kto chciał się trudzić. W przypadku spraw skomplikowanych, gdzie w grę wchodzi błąd medyczny, znalezienie biegłych jest jeszcze trudniejsze. Najczęściej zresztą chodzi o konieczność pozyskania opinii całego zespołu ekspertów, a nie jednej osoby.
Żyję samotnie i niewiele już mogę. Na chodzenie muszę uważać, na telewizję, na wszystko... Tak mnie skrzywdzono, a wyroku nie widać
Szpital we Włocławku może ubolewać
Co ciekawe, Wojewódzki Szpital Zespolony we Włocławku formalnie nie jest do dziś stroną żadnego postępowania. Pani Józefa ani oficjalnie nie zgłosiła mu szkody, ani nie pozwała na drodze cywilnej o zadośćuczynienie, ani też nie wskazuje jako odpowiedzialnego w sprawie karnej.
Dziś lecznica może tylko ubolewać nad sytuacją i mówić o postępach w usuwaniu zaćmy, które zaszły u niej od feralnego 2011 r. Według prawników, specjalizujących się w sprawach dotyczących błędów medycznych, taki stan rzeczy nie jest korzystny dla pacjentki. Postępowanie w sprawie karnej może ciągnąć się latami (i tutaj tak jest!), podczas gdy domaganie się satysfakcji na drodze cywilnej od lecznicy, w której doszło do zaniedbania, ma większe szanse powodzenia.
Coraz więcej pieniędzy na odszkodowania
Jak wynika z oficjalnych statystyk, polscy pacjenci coraz skuteczniej walczą o odszkodowania od szpitali. W 2017 r. sądy przyznały im 13 mln zł rekompensaty - dużo więcej niż rok wcześniej.
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w latach 2014-2017 w sumie kwota zadośćuczynień i odszkodowań wzrosła o 70 procent. Skąd ten wzrost? Pacjenci już wiedzą, że mogą walczyć o swoje. Coraz więcej prawników specjalizuje się w tej dziedzinie, a sądy zdają się być bardziej przychylne poszkodowanym. W 2017 r. pieniądze za szkody wyrządzone przez publiczną służbę zdrowia dostało 81 osób. Było to w sumie 13,5 mln zł. Podczas gdy trzy lata wcześniej - niespełna 8 mln zł. Większe odszkodowania musiały też wypłacić prywatne lecznice.
Samotna i niesprawna
Pełnomocnik prawny pani Józefy wybrał inną drogę. 72-latka czeka zatem kolejny rok na wyrok w sprawie oskarżonej lekarki.
- Żyję samotnie i niewiele już mogę. Na chodzenie muszę uważać, na telewizję, na wszystko... Tak mnie skrzywdzono, a wyroku nie widać -skarży się seniorka.