Strajk podzielił i zjednoczył Polaków. W łódzkim gimnazjum był szpaler dla łamistrajków, ale powstały też zakładowe punkty opieki dla dzieci
Najnowsze sondaże wskazują, że poparcie Polaków w sprawie protestu nauczycieli jest dokładnie takie samo, jak podział polityczny - czyli pół na pół. To oznacza, że „pęknięcie” wśród rodaków się pogłębia. W łódzkim gimnazjum nr 43 w Łodzi protestujący nauczyciele zorganizowali nawet „szpaler dla łamistrajków”...
Matematyka jest królową nauk, może dlatego, że jest precyzyjna - czasami aż do bólu. Z kolei polityka to mistrzyni manipulacji. W matematyce 2+2 równa się 4. W polityce suma liczb może wypaść różnie. Zależy to od tego, kto przeprowadza rachunek „plusów” i „minusów”.
Ostatnio jesteśmy świadkami wyjątkowej lekcji matematyki i wyrachowania (nie mylić z rachunkami). Chodzi oczywiście o protest nauczycieli, którzy domagają się do pensji „tysiąca”, a nawet „tysiąca plus” - używając słynnego już „plusa” lansowanego ostatnio przez Prawo i Sprawiedliwość choćby w kontekście dopłat do dzieci i zadeklarowanego niedawno przez prezesa PiS wsparcia finansowego do każdej krowy i tucznika (500+ plus 100+).
Propozycja rządzących wobec nauczycieli brzmi - 15 procent podwyżki pensji, ale też wyższe pensum. Przekładając to z języka matematyki na język polityki - nauczyciele mieliby dostać nawet więcj od kwot, których domagają się strajkujący, ale za to przybędzie im godzin pracy w tygodniu. Mało tego, do tego dochodzi obawa, że odbędzie się to kosztem zwolnień części nauczycieli, żeby wystarczyło dla tych, którzy zostaną „przy tablicy”.
Tymczasem społeczna akcja wsparcia protestujących nauczycieli zaskoczyła chyba nawet samych pedagogów. W zakładach pracy powstały spontanicznie miejsca opieki nad przedszkolakami i uczniami (w redakcji „Dziennika Łódzkiego” również). Wprawdzie bywało to uciążliwe dla dorosłych i dzieci, ale jednocześnie słyszało się głosy, że z powodu strajku przez chwilę staliśmy się „jedną wielką rodziną”.
Ale wracając do tablicy, obok której toczą się negocjacje. Tak zwana strona rządowa sugeruje, że za czas strajku wynagrodzenie nauczycielom się raczej nie należy. Z kolei „strona związkowa”, czyli ZNP, zapowiedziała, że powstanie fundusz, z którego będą „łatane” nauczycielskie pensje. Co więcej, władze Solidarności, czyli drugiego dużego związku, który reprezentuje interesy pracowników przedszkoli i szkół, niby podpisały porozumienie z minister edukacji, ale tym samym spowodowały rozłam wśród swoich członków. Ci mówili wręcz o zdradzie na-uczycieli i na znak protestu porzucili „S”.
Wagary, które w majestacie prawa zafundowali dzie-ciakom dorośli, nie mogą jednak trwać wiecznie. Jakoś udaje się wprawdzie przeprowadzać egzaminy gimnazjalne, ale matury tuż-tuż i problem może być poważniejszy. A i „domowe przedszkola” organizowane w zakładach pracy to rozwiązanie doraźne.
Stanisław Karczewski, marszałek Senatu, wywołany do tablicy w temacie strajku, stwierdził, że zawód nauczyciela to przede wszystkim służba i pracuje się w niej dla idei, zatem pieniądze najważniejsze nie są. Jeśli tak jest, to niech politycy w ramach swojej misji zrzekną się przynajmniej części uposażeń na rzecz potrzebującego elektoratu.
Ale to z matematycznego, a przede wszystkim politycznego bilansu zysków i strat jest raczej niemożliwe...