Straż: kochaj albo rzuć [MINĄŁ TYDZIEŃ, OPINIA]
I co z tobą począć, miejski strażniku? Pytanie o tyle na czasie, że na poziomie państwowym trendy w tym temacie są dwa i to zupełnie rozbieżne. Od sierpnia zeszłego roku w Sejmie leży gotowy poselski projekt ustawy obligatoryjnie likwidującej straże miejskie w całej Polsce. Wnieśli go posłowie Kukiz ’15. Nic nie wskazuje, żeby projekt doczekał się realizacji, po prawie pół roku wciąż nie ma nawet nadanego numeru druku, ale teoretycznie zawsze się może zdarzyć, że rzecz zostanie wyciągnięta z sejmowej zamrażarki.
I zrobi się ciekawe, bo projekt nie tylko nakłada na wójtów, burmistrzów i prezydentów obowiązek przeprowadzenia likwidacji straży, ale zakłada też, że strażnicy będą mogli przejść do pracy w policji, przy czym o ich przydatności decydować mają komisje weryfikacyjne. Ciekawostka. Weryfikacji w takiej skali w służbach mundurowych nie było od czasu... likwidacji SB.
W uzasadnieniu przeczytać można m.in., że straże i tak są likwidowane i nigdy nie zdobyły społecznego uznania. Z tym znikaniem to fakt, bo w 2012 roku w cały kraju działało 596 oddziałów straży miejskich i gminnych, a według danych MSWiA - za portalsamorzadowy.pl - na koniec roku 2017 było ich 490, przy czym - jak ćwierkają wróbelki - tempo likwidacji znacząco przyspieszyło po odebraniu strażom fotoradarów, czyli zamknięciu kurka z pieniędzmi.
Z drugiej jednak strony argument o znikaniu straży w rzeczywistości nie przemawia „za”, ale „przeciw” tej ustawie. Jeśli od po-szczególnych samorządów zależy, czy chcą mieć straż, czy nie (jedne więc mają, a inne rezygnują), to jaki jest sens narzucania obowiązku likwidacji? Nie sądzę, żeby posłowie z Kukiz ’15 wiedzieli lepiej od samorządowców, które rozwiązanie jest dla ich gminy lepsze.
Trend drugi to nie likwidacja, ale odwrotnie - rozszerzenie uprawnień straży. Taki pomysł rzucił wiceminister spraw wewnętrznych Paweł Szefernaker na styczniowym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Sprawa ma być dyskutowana w przyszłym tygodniu na kolejnym posiedzeniu komisji.
Temat nie wziął się znikąd, to efekt dyskusji o bezpieczeństwie samorządowców wywołanej zabójstwem prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Specjalne oddziały straży do obstawy? To też szczerze mówiąc pomysł słaby, bo wolałbym żyć w kraju, w którym wójt czy prezydent nie musi mieć własnych „goryli”. Choćby i opłacanych z gminnej kasy.