Strażnicy będą wreszcie ścigać palaczy śmieci
Po interwencji "GL" straż miejska poprosiła prezydenta Zielonej Góry o przydzielenie uprawnień do kontrolowania posesji, na których palone są trujące śmieci.
W miniony czwartek odbyło się spotkanie Waldemara Michałowskiego, dyrektora sztabu kryzysowego urzędu miejskiego, z Urszulą Podgajną, kierowniczką Biura Ochrony Środowiska magistratu. Ustalono na nim, że pracownicy BOŚ będą mogli uczestniczyć w kontrolach domów, w których właściciele prawdopodobnie palą w piecach śmieciami i zatruwają przy tym okolicę.
- W piątek straż miejska wystąpiła z wnioskiem do prezydenta o udzielenie specjalnego pełnomocnictwa w tej sprawie - mówi W. Michałowski. - Przedstawiciel BOŚ, jeśli trzeba, będzie mógł pobrać próbki z pieca do analizy, aby zbadać co właściciel w nim spalił.
Przypominamy, że 23 grudnia ub. r. „GL” napisała o problemach mieszkańców os. Śląskiego, którzy skarżyli się na śmierdzący dym, docierający do nich z Raculki. Nasza Czytelniczka zgłosiła problem straży miejskiej, ale tam jej powiedziano, że strażnicy nic w tej sprawie zrobić nie mogą, bo nie mają uprawnień. Straż miejska odesłała też interweniującego reportera „GL” do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, jako właściwej instytucji do kontroli posesji, w których palone są trujące śmieci. WIOŚ odbił piłeczkę i wskazał, że jest to zadanie... straży miejskiej. Takie straż wykonuje np. w Nowej Soli czy Gorzowie już od dawna.
Wskazaliśmy wtedy zielonogórskim urzędnikom podstawę prawną, która daje możliwość prezydentowi miasta upoważnienia podległych mu służb do kontroli prywatnych posesji (art. 379 ustawy Prawo Ochrony Środowiska). Za palenie śmieciami grozi mandat w wysokości do 500 zł. Jeśli ukarana osoba go np. nie przyjmie, sprawa może być skierowana do sądu, który może nałożyć grzywnę do 5 tys. zł.
O takie właśnie uprawnienia wystąpiła zielonogórska straż w miniony piątek. A sprawa wydaje się być pilna. Bowiem przybywa wypadków spowodowanych m.in. paleniem w piecach śmieci. - Palenie niewłaściwym opałem jest jedną z podstawowych przyczyn zapalania się sadzy w kominach - mówi mł. bryg. Ryszard Gura z zielonogórskiej straży pożarnej. - Od 1 października 2015 r., czyli w tym sezonie grzewczym, mieliśmy w woj. lubuskim 220 interwencji związanych tylko z zapalaniem się sadzy w przewodach kominowych. A w Zielonej Górze nie ma dnia, żebyśmy nie gasili chociaż jednego komina. W piecach nie wolno spalać śmieci i odpadów. Sadza powstająca w wyniku ich spalenia szybko oblepia komin. A wtedy o pożar nie trudno.