Strażnicy miejscy i gminni wkrótce stracą fotoradary, a z nimi czasem także pracę
Od strażników nie dostaniemy już zdjęcia i propozycji mandatu za przekroczenie dozwolonej prędkości. Bo straże tracą prawo do ich wystawiania.
Tak będzie od 1 stycznia 2016 roku, co cieszy chyba wszystkich kierowców. Nie cieszy zaś samych strażników i władz samorządowych. Niektórzy pożegnają się z mundurem, a budżety samorządowe stracą poważne wpływy z mandatów.
Na zieloną trawkę
Prawdziwa masakra spotka Straż Gminną w Kęsowie koło Tucholi, najskuteczniejszą w województwie kujawsko-pomorskim. Co roku przynosiła budżetowi gminnemu około 4 mln zł. Dwa mobilne fotoradary pojawiały się zwłaszcza na ruchliwych drogach miedzy Mąkowarskiem a Tucholą i Chojnicami.
- Z końcem roku nasza straż zostanie zlikwidowana. Ludzie, a to 20 etatów, stracą pracę - informuje Tomasz Stoltmann, komendant Straży Gminnej w Kęsowie. - Cóż, w gminie nie ma dla nas pracy. Szukam jej.
Gmina Płużnica w powiecie wąbrzeskim też likwiduje swoją straż, która miała jeden fotoradar na drodze wojewódzkiej nr 548 Wąbrzeźno - Stolno.
- Uchwały w tej sprawie jeszcze nie ma, ale decyzje już zapadły. Komendant otrzymał wypowiedzenie - wyjaśnia Marcin Skonieczka, wójt gminy. - Z nim nie będzie problemu, bo jest już na emeryturze, ale dla pozostałych pracowników gmina nie ma pracy. Cała straż to 3 i pół etatu.
Wójt uważa, że Sejm zbyt pochopnie odebrał strażom uprawnienia do kontroli prędkości, bo dzięki nim - przynajmniej w Płużnicy - poprawiło się bezpieczeństwo. Przed powołaniem straży zdarzały się wypadki śmiertelne. Teraz wójt będzie prosił policję o zwiększenie liczby patroli. Urządzenie przynosiło co roku około 300 tys. zł, ale to pokrywało tylko koszty działania samej straży.
Dobrze zaparkują
Pięciu strażników, czyli wszyscy, stracą pracę w Żninie, ale krzywda ich nie spotka.
- Drugiego grudnia, na ostatniej sesji Rady Miasta, rozwiązaliśmy naszą straż - informuje Robert Luchowski, burmistrz Żnina. - Zdecydowała ekonomia, bo koszty funkcjonowania tej formacji wynosiły ponad 300 tysięcy złotych rocznie, a wpływy z mandatów tylko około 20 tysięcy. Przy czym straż nie miała żadnego fotoradaru.
Na szczęście municypalni ze Żnina znajdą pracę w spółce komunalnej zajmującej się kontrolą strefy płatnego parkowania.
Grudziądzcy kierowcy nie wyrażali się zbyt pochlebnie o swojej straży - jedynej w regionie, która dysponowała rejestratorem wjazdu na czerwonym świetle. Ten postrach kierowców znajdował się na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Sikorskiego. Były też dwa fotoradary stacjonarne i jeden mobilny, tak zwany śmietnik, bo przypominał kubeł na nieczystości.
- Nasze urządzenia wyłączyliśmy 11 listopada - informuje Jan Przeczewski, komendant Straży Miejskiej Grudziądzu. - Oznakowanie tych miejsc jeszcze jest, ale właśnie złożyliśmy wniosek do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego o pozwolenie na demontaż. Do końca roku na pewno zniknie. A nasze urządzenia kontrolne są teraz w magazynie. Jeśli policja przejmie - jak się zapowiada - Inspekcję Transportu Drogowego, to oddamy je za darmo policji.
W grudziądzkiej straży jest 59 etatów. Pięcioosobowy Referat Ruchu Drogowego, który nadzorował fotoradary, w całości przejdzie do Referatu Dzielnicowych.
Fotoradary przynosiły co roku 600-700 tys. zł, co stanowiło znaczący zastrzyk dla około 500-milionowego budżetu Grudziądza. Jednak municypalni przynosili też 150-200 tys. zł z mandatów za inne wykroczenia, w tym drogowe.
Pójdą na patrol
- Mamy dwa mobilne fotoradary, które obsługuje 17 funkcjonariuszy, ale żaden nie straci pracy - zapewnia Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy, największej w regionie (183 etaty). - Skierowani zostaną do służby patrolowej, wzmocnią dzielnicowych.