Strzelnica w Sokółce. Zamiast strzelnicy są słowne przepychanki i obiecanki
Chodzi o zamieszanie dotyczące możliwości wydzierżawienia gruntu, na którym znajduje się dawna strzelnica. Z inicjatywą przystosowania nieużywanego od lat obiektu wystąpiła grupa zapaleńców z terenu gminy. A także białostocka Liga Obrony Kraju.
Zarówno ja, jak i część radnych jesteśmy przeciwni, aby teren strzelnicy wydzierżawić dla LOK Białystok. Skoro mamy w Sokółce zarejestrowane lokalne stowarzyszenie ludzi, którzy chcą działać i proponują ciekawy plan zagospodarowania działki, to właśnie im należy to umożliwić, a nie oddać to w ręce organizacji spoza naszej gminy - mówi Antoni Cydzik, radny z sokólskiej Rady Miasta.
Chcą dzielić się swoją pasją
Młodzi Sokółczanie zafascynowani sportami strzeleckimi związali się z białostockim stowarzyszeniem, gdzie pod okiem wykwalifikowanych instruktorów szkolili swoje umiejętności na białostockich strzelnicach. Ktoś z nich zauważył, że na terenie Sokółki istnieje obiekt, który przy niewielkim nakładzie kosztów można przystosować do ich pasji, umożliwiając tym samym innym mieszkańcom gminy i okolic dostęp do sportów strzeleckich. Poprosili o wsparcie w realizacji pomysłu założycieli klubu, do którego już należeli.
Strzelców amatorów nie trzeba było zachęcać. Niemal natychmiast założyli Sokólskie Stowarzyszenie Sportów Strzeleckich. Złożyli w urzędzie projekt swojego przedsięwzięcia. Członkowie S.S.S.S. przekonani byli, że przejęcie strzelnicy po obietnicach burmistrz jest formalnością. Niestety, mimo upływu ośmiu miesięcy, wciąż ich pomysł stoi pod znakiem zapytania. A nawet zaczęły się schody. I ciągle nikt jasno nie potrafi określić czy w miejscu, w którym jest już strzelnica, może powstać nowa.
Problem przeznaczenia terenu, na której znajduje się obiekt, wciąż budzi wątpliwości, bowiem według planu zagospodarowania przestrzennego ma funkcjonować jako tereny przemysłowe. Przekształcenie tychże działek jest w toku. Miała na nich powstać fabryka mebli Forte. Inwestor jednak wycofał się z planów budowy i nie jest tajemnicą, że wpływ na jego decyzję miały przepychanki w radzie miejskiej. Choć pewne jest, że fabryka nie powstanie, na przekształcenie terenu zostały wydane pieniądze z kasy miasta. Teraz, aby umożliwić działanie S.S.S.S. należałoby zrobić kolejne przekształcenie. Na co wiadomo już, że radni nie będą chcieli się zgodzić. Jest jeszcze jedno rozwiązanie. Można poszukać luk prawnych umożliwiających otworzenie na tej działce obiektu rekreacyjno-sportowego, jakim byłaby strzelnica.
Dobry urzędnik to skuteczny urzędnik
Wciąż jednak nikt się nad tym nie pochyla. Burmistrz tłumaczy to zawirowaniami budżetowymi i nawałem obowiązków. Obiecuje też, że jeszcze w lutym, da jasną odpowiedź sokólskim pasjonatom strzelania co dalej z ich pomysłem.
Dodaje, że dobry urzędnik to skuteczny urzędnik.
-Burmistrz od razu jasno powinna powiedzieć tym ludziom czy będą mogli wydzierżawić działkę, a nie przeciągać sprawę w czasie, skoro wiadomo jest, że niejasna jest kwestia przeznaczenia terenu - podkreśla radny.
Co ciekawe, problemy lokalizacyjne to nie jedyne z jakimi zmierzyć się musi gmina. Gdy zrobiło się głośno o S.S.S.S., strzelnicą zainteresował się LOK. Jego przedstawiciele zjawili się nawet na sesji Rady Miejskiej. Wcześniej to ich członkowie z Sokółki raz do roku organizowali na niej zawody. Najprawdopodobniej nielegalne.
Jednak Jerzy Kazimierowicz prezes koła „LOK Policja Sokółka” przekonuje, że zawody były legalne. Strzelano tam nie z broni ostrej, ale z pneumatycznej. Tylko, że nikt nie potrafi wytłumaczyć skąd w tzw. kulołapach niszczejącej strzelnicy wzięły się ślady po ostrej amunicji.
Tam na razie jest śmietnisko
Do tej pory nikt specjalnie nie interesował się obiektem . Choć Cezary Żymulski, dyrektor LOK argumentuje, że ma nawet dokumenty świadczące o tym, że Kazimierowicz już wcześniej chciał zagospodarować ten teren, jednak nie zgadzał się na to poprzedni dyrektor organizacji. A moment pojawienia się ich w sokólskim urzędzie miasta, który miał miejsce chwilę po tym, gdy powstało S.S.S.S. tłumaczy tym, że w tym czasie to właśnie on objął funkcję dyrektora i postanowił pomóc członkom lokalnego koła LOK z sokólszczyzny.
Obecnie strzelnica sprawia wrażenie, jakoby służyła okolicznym mieszkańcom za... śmietnik. Obok walających się butelek i puszek po piwie, można na niej znaleźć zużyte domowe sprzęty i inne śmieci. Jerzy Kazimierowicz jednak przekonuje, że co najmniej raz do roku wraz z członkami koła teren porządkuje. A o robienie „bałaganu” oskarża Białorusinów.
Dodaje, że nie neguje zagospodarowania spornego terenu przesz sokólskie stowarzyszenie. I, że nie będzie oponował pod warunkiem, że nieodpłatnie ze strzelnicy będą mogli korzystać członkowie koła LOK dwa razy w tygodniu, w tym jeden weekend w miesiącu. Problem polega na tym, że S.S.S.S. nie ma nic przeciwko, a nawet w projekcie przedłożonym w urzędzie miasta założyło możliwość udostępniania obiektu na potrzeby członków koła, jeżeli tylko będą strzelać z broni pneumatycznej.
- Nie możemy zgodzić się na udostępnianie obiektu za darmo, gdyby chcieli strzelać z ostrej broni, ponieważ takie pociski niszczą strzelnicę przez co z własnych środków będziemy musieli pokrywać koszty konserwacji - tłumaczy prezes S.S.S.S., który chce pozostać anonimowy.
Co ciekawe, nawet dyrektor LOK uważa, że członkom koła wystarczyłyby na strzelanie 2-3 dni w miesiącu.
Za a jednak przeciw
- Coraz większe zainteresowanie strzelaniem jest zauważalne także na naszym terenie. Koło LOK również jest w stanie stworzyć warunki do tego, by umożliwić innym korzystanie ze strzelnicy, tak jak proponuje to S.S.S.S. - mówi Kazimierowicz.
Jednak Żymulski ma inne zdanie. On nie zakłada, że na strzelnicę będzie mógł wejść każdy, jak do supermarketu.
- Ktoś, kto będzie chciał postrzelać, wcześniej będzie musiał przejść szkolenie dla początkujących, które organizowane są kilka razy do roku - wyjaśnia.
S.S.S. S. proponuje takie szkolenia na miejscu, oferując do tego celu związanych ze stowarzyszeniem instruktorów służb specjalnych. Tu Kazimierowicz podkreśla, że on też jest instruktorem oraz emerytowanym funkcjonariuszem policji.
- Instruktorzy S.S.S.S. również są emerytami - zauważa przytomnie, choć wiekową różnicę minimum dwóch dekad między nimi widać gołym okiem.
Mężczyzna dodaje, że nie widzi też przeszkód, aby członkowie sokólskiego stowarzyszenia wstąpili do koła LOK. Ale ci w ogóle nie biorą pod uwagę takiej możliwości. Chcą działać sami.
- Mamy do dyspozycji inne strzelnice. Jeżeli sokólskie władze wreszcie jasno się nie zdeklarują, nie będziemy zabiegać o adaptację obiektu. Nasi członkowie są w stanie dojechać na strzelnice w innych miastach. Chcieliśmy tylko umożliwić dostęp do tego sportu wszystkim mieszkańcom Sokółki - mówi prezes S.S.S.S.
Zarówno radny Cydzik jak i burmistrz Kulikowska zgadzają się w tym, że strzelnica z prawdziwego zdarzenia byłaby niewątpliwą promocją dla gminy. Oboje jednak nie widzą możliwości, by uruchomił ją białostocki LOK.
- Względy prawne mogą nie pozwolić na stworzenie strzelnicy na spornym terenie, tym bardziej, że najprawdopodobniej w tamtym miejscu może być wybudowana droga S19, co definitywnie zamknie temat tego gruntu. Trzeba więc rozejrzeć się za innymi działkami, które S.S.S.S mogłoby w ten sposób zaadoptować. Skoro chcą działać trzeba im to umożliwić. LOK też może u nas działać. W swojej ofercie ma różne propozycje, nie tylko strzelectwo. Mogą u nas uruchomić np. koło modelarskie, a strzelnicę niech zostawią miejscowym - zauważa Cydzik.
S.S.S.S. przekonuje, że jest otwarte na propozycje. Ale podkreśla, że jeśli obecna niepewna sytuacja przeciągnie się w czasie, odstąpią od inwestowania w strzelnicę w Sokółce.
- Niby prosta sprawa, a urosła do rangi budowy rafinerii - kwituje prezes sokólskiego stowarzyszenia.