Student ze Szczecina: "To może się wydawać dziwne, ale u Chińczyków komuna się sprawdziła"
Z Samuelem Lewandowskim, studentem Wydziału Informatyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego.
- Znalazł się pan w gronie 12 studentów z całej Polski, którzy pojechali na warsztaty do firmy Huawei w Chinach.
- Musiałem napisać pracę badawczą. Huawei zaproponował w tym roku 5 tematów. Moim tematem było „Czy Polska jest gotowa do budowy smart cities”. Moja praca okazała się najlepsza i w ten sposób zostałem wytypowany jako jedyny z ZUT. Najpierw pojechałem do Warszawy, gdzie mieliśmy uroczystość z udziałem ministra nauki i szkolnictwa wyższego, a potem polecieliśmy do Chin na dwa tygodnie.
- Na czym polegały te warsztaty?
- Najpierw, przez tydzień byłem w Pekinie, gdzie były warsztaty typowo kulturowe. Uczyli nas języka, uczyli nas kaligrafii, tradycyjnego chińskiego malowania. W następnym tygodniu były warsztaty technologiczne w Sand Zen w siedzibie Huawei. Tam się zajmowaliśmy m.in. konfiguracjami przez sieci 3G, 4G oraz technologiami wykorzystywanymi przy transferze danych. Ostatni dzień spędziliśmy w Hongkongu.
- Ile osób z całego świata pojechało na te warsztaty?
- Oni organizują takie warsztaty przez cały rok. My pojechaliśmy w sierpniu i na naszym turnusie byli jeszcze Słowacy i studenci z Arabii Saudyjskiej.
- Czego pan się nauczył na tych warsztatach?
- Te warsztaty dały mi bardzo dużo, jeśli chodzi o poznanie kultury chińskiej. Przedstawiciele Huawei bardzo zadbali o bogaty program dla nas. Mieliśmy okazję sporo pozwiedzać. To jest kraj na drugim końcu świata i nie jest łatwo tam pojechać przeciętnemu Polakowi. Jeśli chodzi o warsztaty technologiczne, to zwiedzaliśmy hale wystawowe Huawei, na których oni prezentują swoje najnowsze urządzenia. Omawialiśmy ich technologie. Myślę, że najbardziej mogą mi się przydać wiadomości o sieciach, które mogą mi się przydać w dalszej ścieżce kariery.
- A jak pan widzi swoją przyszłość zawodową?
- Na pewno będę się zajmował informatyką, a że informatyka jest bardzo szerokim pojęciem, to jeszcze się zastanawiam. Najbardziej interesuję się bezpieczeństwem danych w sieci, protokołami bezpieczeństwa w sieci. Druga rzecz, która mnie interesuje, to smart cities, o których pisałem. Myślę, że w perspektywie 30-40 lat takie projekty będą masowo wprowadzane w miastach europejskich. Myślę, że od tego nie uciekniemy, a to jest bardzo ważne ze względów strukturalnych, urbanistycznych. To zmienia całkowicie strukturę połączeń wszystkich urządzeń w mieście.
- Na czy polegają te inteligentne miasta?
- Zazwyczaj jest około 8 filarów w mieście jak urzędy, zarządzanie energią, zarządzanie bezpieczeństwem miasta, inteligentne szpitale i służba zdrowia, inteligentne drogi. To jest kompleksowe połączenie tych wszystkich działań. Chodzi o spięcie miasta w jedną jednostkę. Teraz mamy potrzebę jak najszybszego dostępu do naszych danych. To będzie narastało. W Chinach już to widać. Tam każdy ma smartfon, nawet najbiedniejsi ludzie. Każdy płaci telefonem. W wielu miastach Europy już tak jest. We Wrocławiu na pewno, w Szczecinie jeszcze jest problem, żeby zapłacić telefonem. W Chinach nawet w małych kioskach zbitych z kilku desek płaci się telefonem. Właśnie na warsztatach robiliśmy testy ich aplikacji jak płacenie w taksówkach, zamawianie jedzenia na wynos. Widać, że Chińczycy są dużo bardziej zaawansowani technologicznie w życiu codziennym niż Europejczycy. Dla Chińczyków telefon jest wszystkim. Myślę, że Europa też do tego dąży. I dlatego to jest takie ciekawe. Podłączenie swoich prywatnych urządzeń do danych, których normalnie musielibyśmy szukać w internecie. Prostym polskim przykładem jest aplikacja „Jak dojadę?”. Dzięki temu ze swoich urządzeń możemy sprawdzić jak działa komunikacja miejska. To jest element smart city.
- A co z bezpieczeństwem danych?
- To się wszystko łączy. W dzisiejszym świecie jest dużo programistów, programów, stron internetowych. Problem jest taki, że bezpieczeństwo nie nadąża za tym. Obawiam się, że w którymś momencie po prostu nastąpi krach. Dlatego powinniśmy pracować nad zabezpieczeniem prywatnych danych. Dojdzie do tego, że dane prywatne staną się ogólnodostępne, a to oznacza, że będą dostępne dla osób, dla których nie powinny być dostępne. Dlatego trzeba to odpowiednio zabezpieczyć i to jest praca dla informatyków i programistów.
- Zaskoczyło pana to, że Chińczycy są tak bardzo zaawansowani technologicznie ?
- Nie, spodziewałem się tego. To może się wydawać dziwne, ale u Chińczyków komuna się sprawdziła, bo tam jest tak, że każdy ma swoje zadanie. Ich jest tak dużo, że każdy się wpasowuje w ten system i ta maszyna się trzyma. Jak Chińczycy stoją i palą przed firmą, to nie idę do kosza, żeby wyrzucić niedopałek. Rzucają na ziemię, ale zaraz podchodzi ktoś, kto te niedopałki sprząta. Poza tym cechą Azjatów jest to, że oni starają się być najlepsi w tym co robią. Nieważne czy są politykami, czy maszynistami na kolei czy sprzątają. To jest zupełnie inna mentalność i dlatego u nich komunizm się sprawdza. Są pewne minusy, o których się mówi na świecie, na przykład, że Chińczycy nie dbają o środowisko. Ale to też jest nieprawda. W Pekinie są hektary zasadzonych drzew. Chińczycy wymienili spalinowe skutery i teraz jeżdżą na elektrycznych. W Chinach nie ma starych aut. Najstarsze auto, które widziałem, jest 5-letnie. A samochodów jest mnóstwo, bo ludzi jest mnóstwo. Byliśmy w Send Zen, mieście, które powstało pod Hongkongiem jako specjalna strefa ekonomiczna. Tam była wioska rybacka, a oni w 40 lat postawili 15-milionowe miasto. U nich sprawczość jest zabójcza. Bardzo mocno poszli do przodu gospodarczo i teraz pracują nad tym, co jest mniej istotne. Tego w Europie nie widać, bo kiełbasa wyborcza, którą serwują rządy państw obywatelom zaciera rzeczywiste działania. Chińczycy nie muszą się z tym liczyć. Tam rząd jest betonowy, więc oni się tym nie przejmują i po prostu działają. Robią to, co uważają, że jest w najlepszym interesie Chin. Tam jest bardzo wykształcona klasa średnia. W Polsce klasa średnia jest średnia, a u nich klasa średnia żyje na bardzo dobrym poziomie. Jedzenie jest tanie, więc nie pochłania aż tyle budżetu domowego co u nas. U nich można się wyżywić za równowartość 300 zł miesięcznie. Mieszkania są bardzo drogie, ale to wynika z koniunktury. Ci najbogatsi wykupują mieszkania, bo wiedzą, że zawsze będzie na nie popyt. Oni mają braki w takich rzeczach, które są widoczne na pierwszy rzut oka, ale w głębi kryje się ogromny potencjał. To jest ogromne społeczeństwo konsumpcyjne., mimo że tam jest komuna. Ale to nie jest komuna, jaką my rozumiemy. U nich jest pełno towarów i oni są bardzo lojalni wobec swoich lokalnych produktów. Rząd bardzo wspiera lokalnych wytwórców. Huawei ma ponad 80 proc. udziału w rynku.
- Postęp technologiczny zawsze nam się bardziej kojarzył z Japonią czy Koreą Południową.
- Chiny mają bardzo zły PR na świecie, ponieważ kontrolują dużą część gospodarki światowej, więc stanowią zagrożenie. Chińczycy kontrolują świat i będą go kontrolować coraz bardziej. Oni już wykupili połowę Afryki. Wszystkie kopalnie, które tam są. Nie oceniam Chin z punktu moralnego czy praw człowieka tylko mówię o tym jak działają jako państwo. A radzą sobie bardzo dobrze. U Chińczyków jednostka się nie liczy. U nich nawet milion ludzi to jest błąd statystyczny. To się czuje nawet w życiu codziennym. W ruchu ulicznym pierwszeństwo ma większy samochód. Pieszy jest ostatni w tej hierarchii. Tam są ławice ludzi. Jest taki ruch i taki tłok, że tego nie da się opisać.
- A jacy są Chińczycy w kontakcie bezpośrednim?
- Są bardzo otwarci i bardzo sympatyczni w takim ludzkim odbiorze. Natomiast inaczej się zachowują w tłumie na ulicy. Ludzie się przepychają, bo mają zakodowane w głowie, że muszą się przebić do określonego punktu. Często się uśmiechają, ale też często śmiechem maskują zażenowanie czy niewiedzę. Czasami jak kogoś o coś pytałem, to właśnie uśmiechał się w specyficzny sposób. To jest dla nich bardzo charakterystyczne. Zdaję sobie sprawę z tego, że Huawei o nas zadbał i starał się nam pokazać przyjazne Chiny, bo przecież zaprosili nas po to, żeby ich rozreklamować. To był typowy chwyt marketingowy. W ambasadzie usłyszałem, że wszystko co powiemy o Chinach jest prawdą. Jak ktoś powie, że Chiny są brzydkie, to są brzydkie, jak są ładne, to są ładne, ja są biedne, to są biedne. Wszystko jest prawdą.
- A co ze słynnym chińskim jedzeniem?
- Jest prawie takie samo jak u nas. Jak patrzymy w Polsce na chińskie lokale, które są dosyć kiczowate, to w Chinach są takie same. I jedzenie jest podobne. Chociaż ryż u nich jest lepszy. Można jeść bez dodatków.
- Od kiedy ZUT współpracuje z Huawei ilu studentów do tej pory tam wyjechało?
- Myślę, że od kilku lat. Co roku wyjeżdża jedna osoba, która musi wykazać się pracą badawczą. W tej chwili taką umowę ma 12 uczelni z Polski i wyjeżdża 12 osób.