Studia tylko dla wybranych
Od nowego roku akademickiego będzie znacznie trudniej zdobyć indeks na studia. Pomorskie uczelnie ograniczają limity przyjęć, by zdobyć więcej pieniędzy z resortu nauki.
Od października na studia dostaną się tylko najlepsi. Po latach, gdy uczelnie przyjmowały absolwentów z nawet najgorszymi wynikami matur, teraz ograniczają ich liczbę. Wszystko dlatego, że wcześniej - upraszczając - pieniądze szły za studentem. Teraz premiuje się te uczelnie, gdzie liczba żaków przypadających na jednego nauczyciela akademickiego nie jest zbyt duża. Najlepiej, by nie przekraczała 13.
- Zmniejszenie liczby miejsc pociągnie za sobą konsekwencje, jednak odbije się tylko na słabszych kandydatach. Dobrzy nie mają się czego bać - przekonuje prof. Jacek Namieśnik, rektor Politechniki Gdańskiej. Tam - tylko na studia pierwszego stopnia - planuje się przyjąć o ponad 370 studentów mniej niż rok temu.
Ponieważ obecnie na PG na jednego nauczyciela przypada 17 studentów, uczelnia już teraz straciła sporo pieniędzy.
- 15 mln zł mniej to duża strata. W tym roku jakoś sobie poradzimy, bo uczelnia jest w dobrej sytuacji finansowej. Nie możemy sobie pozwolić na kolejną stratę w roku następnym - tłumaczy rektor.
Ale podobna sytuacja jest na wielu innych uczelniach. Na Uniwersytecie Gdańskim limity zmniejszyły się o ponad 1050 osób, czyli o ok. 10 proc.
- Zmiany limitów wynikają z dostosowywania oferty akademickiej do potrzeb rynku pracy i otoczenia społecznego, dlatego UG zarówno otwiera nowe kierunki i specjalności, jak i ogranicza limity na niektóre z dotychczas prowadzonych - mówi dr Beata Czechowska-Derkacz, rzecznik UG. - Działania te wpisują się w nową strategię rozwoju uczelni wyższych, której jednym z elementów jest podnoszenie jakości kształcenia.
Średnia liczba studentów przypadających na nauczyciela akademickiego na UG wynosi dziś ok. 17 osób. Uczelnia na nowym algorytmie straciła więc 2,5 mln zł. - Osiągnięcie wskazanego przez MNiSW wskaźnika 13 osób jest możliwe w perspektywie kilku lat - mówi dr Czechowska-Derkacz.
Trudniej będzie się też dostać na Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, która na nowych zasadach finansowania straciła 1,2 mln zł. Limity przyjęć nie są jeszcze znane, ale pewne jest, że indeksów do rozdania będzie tam mniej.
- Z perspektywy władz uczelni nie jest to niekorzystne, ponieważ obecnie dotacja uzależniona jest m.in. od „jakości” przyjmowanych kandydatów, tzn. od ich średniej na maturze. Im wyższa średnia, tym lepiej - wyjaśnia Monika Żmudzka-Brodnicka, rzecznik AWFiS.
Kryteria naboru zaostrzą się i w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. - Możliwości dostania się na studia, zwłaszcza stacjonarne, będą na pewno mniejsze. Dla uczelni jest to rozwiązanie o tyle dobre, iż będzie można zmniejszyć liczebność grup, co podniesie jakość prowadzonych zajęć - uważa kmdr por. Wojciech Mundt.
Większych ograniczeń nie będzie za to na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, gdzie już dziś na jednego nauczyciela przypada zaledwie sześciu studentów. Zmian też nie będzie w Akademii Pomorskiej w Słupsku. Tam już jest wskaźnik 1:8-9.
Minister nauki w kwietniu przekonywał pomorskich rektorów, że ograniczanie liczby studentów jest konieczne. - Formuła szkolnictwa, nakierowanego na kształcenie o charakterze dosyć masowym, wyczerpała się - tłumaczył Jarosław Gowin. - Nowe zasady finansowania, które weszły w życie 1 stycznia, promują relację mistrz - uczeń.
Ale także ci, którzy już studiują, powinni się mieć na baczności, bo łatwiej będzie wylecieć ze studiów. Uczelnie niechętnie podają statystyki dotyczące skreśleń studentów. Zdecydowała się na to politechnika - w tym roku akademickim z indeksem pożegnało się 3775 studentów. Rok temu w analogicznym czasie skreśleń było o 865 mniej!
Prof. Edmund Wittbrodt z PG, były minister edukacji
Próbę ograniczania liczby studentów odbieram z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony jako nauczyciel powinienem się cieszyć, że będę na zajęciach miał mniej osób i być może poziom wzrośnie. Ale z drugiej strony zastanawia mnie, skąd minister wie, że akurat proporcje 1:13 oznaczają najwyższy poziom kształcenia. I to na wszystkich typach uczelni.
Dodatkowo niebezpieczne jest to, że właśnie politechniki zmniejszą liczbę studentów, podczas gdy zapotrzebowanie na inżynierów już dziś jest ogromne i będzie rosło.
Boję się też, że absolwenci liceów ogólnokształcących, którzy nie dostaną się na studia, zaczną wyjeżdżać na uczelnie zagraniczne.
Dr Barbara Brzezicka z UG, członkini Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej
To, co robi minister Gowin, to prezent dla uczelni prywatnych, które na tym zarobią. Osoby, które nie dostaną się na uczelnie publiczne, pójdą na płatne, które często oferują dużo niższy poziom. To widać, gdy trafiają do nas na studia magisterskie osoby, które zdobyły licencjat na uczelni prywatnej. Wiem, że bywają takie szkoły wyższe niepubliczne, gdzie nauczyciel akademicki nie może nawet wymagać od studentów, by osiągnęli pewien poziom wiedzy. Ma wytyczne od władz uczelni, by wszystkich przepuścić dalej.