Sukces? Nie z tymi szkołami
U nas niewiele się mówi o sprowadzaniu do pracy osób z zagranicy. Firmy robią to po cichu - mówi Jerzy Korolewicz.
Według Macieja Piotrowskiego, współautora raportu na temat możliwości rozwojowych lubuskich gmin (raport przygotowany na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze. Był prezentowany w miniony poniedziałek), już dziś w woj. lubuskim pracuje ok. 50 tys. Ukraińców. To efekt m.in. braku rąk do pracy na lokalnym rynku. Potwierdzeniem jest statystyka. W regionie bezrobocie sięga poziomu 10 proc. Mamy o blisko 9 tys. mniej bezrobotnych niż rok temu. Przybywa też wolnych etatów. O dziwo, o pracę jednak ciężko, jeśli nie ma się dobrego, poszukiwanego dziś zawodu.
- U nas działa w większości branża metalowa. Brak spawaczy czy malarzy. Prace znajdzie każdy z tej dziedziny - mówi wójt Przytocznej Bartłomiej Kucharczyk. - Doszło do tego, że 70 proc. pracowników w naszej gminie to ludzie z innych rejonów.
Zdaniem Artura Kowalczyka z firmy Bluehill Solutions, która przygotowała wspomniany raport - w 2050 r. ludność naszego kraju zmniejszy się o kilka milionów. Ubędzie też Lubuszan. Dlatego już dziś należy myśleć nad ściąganiem do pracy w firmach woj. lubuskiego osób z zagranicy.
Trzeba wspierać tych, którzy chcą rozwijać innowacyjne firmy
- Najlepiej z Ukrainy, gdyż Ukraińcy już po kilku miesiącach pobytu w Polsce mogą się porozumiewać w naszym języku i lepiej się integrują niż osoby z innych stron świata - mówi M. Piotrowski. - Należałoby też pomyśleć o zatrudnianiu w przemyśle większej ilości kobiet oraz osób po 50-tce. Lubuskie powinno odchodzić od inwestycji realizowanych niskim kosztem i oferujących przy tym niskopłatne miejsca pracy. Trzeba wspierać tych, którzy chcą rozwijać innowacyjne firmy.
W woj. lubuskim jest dziś 731 firm z kapitałem zagranicznym, które zainwestowały łącznie 1,9 mld zł. W przeliczeniu na jednego mieszkańca regionu to niecałe 3 tys. zł, w porównaniu z liderami gospodarczymi w Polsce to niewiele. I choć mamy wiele atutów - jak sąsiedztwo Niemiec, dobrą sieć dróg i dostępne tereny inwestycyjne, nie mamy wielu sukcesów w przyciąganiu tych największych i najbogatszych firm. Jedną z podstawowych tego przyczyn jest brak dostatecznej liczby wykształconej kadry technicznej. Od pracownika produkcyjnego po inżyniera.
Nie wszystkie gminy województwa mają jednak szansę na sukces w ściąganiu inwestorów
- Co z tego, że nasze gminy będą inwestować w promocję swoich terenów inwestycyjnych, jeśli nie będzie odpowiednio wyszkolonych ludzi. A przedsiębiorca doskonale orientuje się w potencjale regionu - mówi Zbigniew Paruszewski, były szef nowosolskiej Gedii. - Zagraniczne firmy, zastanawiając się nad umiejscowieniem jakiejś fabryki, zawsze pytają, czy np. za 2 lata, po postawieniu zakładu, będą miały np. 5 tys. odpowiednio wykształconych ludzi do pracy. To zadanie władz tak przygotować nasze szkolnictwo, aby odpowiadało potrzebom rynku.
Nie wszystkie gminy województwa mają jednak szansę na sukces w ściąganiu inwestorów. Raport wykazuje, że zagraniczne firmy najchętniej wybierają dwa duże ośrodki miejskie (Gorzów Wlkp. i Zielona Góra wraz z sąsiednimi gminami), Nową Sól, Żary i Żagań oraz gminy przygraniczne. A także miejscowości leżące wzdłuż kluczowych szlaków komunikacyjnych. Gminy o typowo wiejskim charakterze niech stawiają na turystykę.
Lubuskie posiada 89 terenów inwestycyjnych w 57 gminach. Łącznie to aż 2 tys. ha. Ich poziom uzbrojenia jest dość wysoki. Jeżeli chodzi o branże reprezentowane przez inwestorów w regionie, to liderami są: przemysł motoryzacyjny, elektronika użytkowa, maszyny i urządzenia, przetwórstwo drewna. Większość inwestycji dotyczy otwarcia zakładów produkcyjnych. Tylko nieliczne związane są z logistyką, dystrybucją i transportem czy też świadczeniem usług.
Warto przy tym pamiętać, że rywalizujemy o nowe inwestycje z innymi regionami kraju. Według Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową w 2015 r. woj. lubuskie było na 11 miejscu w Polsce pod względem atrakcyjności inwestycyjnej. To odległa pozycja. Nigdy pewnie w takim rankingu nie prześcigniemy woj. dolnośląskiego, wielkopolskiego czy mazowieckiego. Ale z pozostałymi warto powalczyć.
Autor: Marek Białowąs