Superhuman Like Brando: Ludzie zapamiętują tę muzykę - rozmowa z Dawidem Karpiukiem i Łukaszem Moskalem
Z Dawidem Karpiukiem, gitarzystą i wokalistą oraz Łukaszem Moskalem, perkusistą grupy Superhuman Like Brando przed ich koncertem w Poznaniu rozmawiamy o ich muzycznych inspiracjach i Marlonie Brando.
Nazwa grupy i waszego pierwszego albumu to „Superhuman Like Brando”. Na ile Marlon Brando was inspiruje?
Dawid: Nazwę zespołu lata temu wymyślił mój kumpel. Siedzieliśmy kiedyś przy piwie i on mówi: „Któregoś dnia nauczę się grać na gitarze i założę zespół”. Umiał zagrać może ze dwa akordy, ale miał pomysł na piękną nazwę. Zapytałem czy by mi jej nie oddał. Chociaż sam z nikim wtedy nie grałem. Zgodził się. Leżała parę lat nieużywana. Natomiast Marlon Brando był gigantem. Więc to się wszystko zgadza.
A na ile was Marlon Brando zainspirował?
Dawid: Nie wiem, czy nas zainspirował. Natomiast miał totalny talent, a do tego nienawidzili go kolesie z wytwórni filmowych. W ogóle branży się go bali.
Łukasz: Któregoś dnia, gdy już siedzieliśmy we trzech, wydawało się nam, że ta nazwa będzie za długa albo dziwna, ale Wojtek Traczyk nasz basista powiedział, że zostajemy przy niej, bo gdy ruszymy na trasę, młodzi ludzie będą mówić „idziemy na Brandosów”, albo „idziemy na Superhuman”. Okładkę naszej płyty projektowała Rachel Wood. Gdy umieściła na niej skrót naszej nazwy, wyglądało to jak nazwa amerykańskiej ligi hokejowej. To nam się spodobało.
A kto was muzycznie inspiruje?
Dawid: Brzmieniowo lata 90. są nam najbliższe. Przede wszystkim gramy piosenki, one się muszą dać zaśpiewać z gitarą, muszą mieć melodię, tekst. Potem zaczynamy je ogrywać i wszystko dzieje się samo. Nie planujemy, że coś zabrzmi tak, albo tak. Po prostu brzmi. Zwykle siadamy z Łukaszem, gram mu coś, on dogrywa swoje rzeczy i za chwilę szkic aranżu jest gotowy. Potem przychodzi Wojtek i wywraca to na swój sposób. I wszystko pasuje.
Czy młodemu zespołowi aktualnie w Polsce łatwo jest debiutować?
Łukasz: Nie wiemy. Z mojego skromnego doświadczenia wydaje mi się, że nie jest łatwo.
Jakie są wasze korzenie. Co było, zanim powstał ten zespół?
Łukasz: Nie jesteśmy chłopakami z ogólniaka czy gdzieś z garażu. Każdy z nas ma swoją historię. Obaj z Wojtkiem jesteśmy na rynku od lat, współpracowaliśmy z wieloma artystami. Ja jestem już mocno zmęczony polskim rynkiem. Brakuje prawdziwych zespołów. Jest wielu artystów wykreowanych przez media, nie ma zespołów, które przynajmniej miałyby ambicję grania jak Radiohead, Pearl Jam, Nirvana. Ludzie chcą po prostu zaistnieć, za wszelką cenę. Spotkaliśmy się z Dawidem i poczuliśmy wspólną energię. Nie musieliśmy sobie dużo tłumaczyć, po prostu zaczęliśmy grać, jak normalny zespół.
Dawid: Łukasz grał z Brodką, z Zakopower i Sister Wood. Wojtek grywał z Gabą Kulką, od lat gra głównie jazz. Ja mam mniejsze doświadczenie, byłem dotąd raczej garażowcem. A więc jeśli chodzi o pytanie, czy łatwo jest debiutować, to doświadczenie chłopaków pewnie jakoś nam pomaga, ale głównie w osiągnięciu zdrowego stosunku do branży. Na pewno debiutanci, którzy nie chcą się rozbijać po programach telewizyjnych, muszą się nauczyć cierpliwości, bo żaden Czesiek z kasą i kontaktami nie będzie się do nich dobijał. Prawie wszystko trzeba sobie wyrąbać samemu. Najlepiej na koncertach, dlatego właśnie jedziemy w pierwszą trasę. W Poznaniu zagramy już 4 kwietnia w Klubie Pod Minogą.
Superhuman Like Brando
Klub Pod Minogą (ul. Nowowiejskiego 8)
4 kwietnia, godzina 19.30
bilety 20 zł