Suwałki. Ksiądz agentem? Czy znany suwalski kapłan donosił esbekom?
Z akt zgromadzonych w IPN wynika, że jeden z najbardziej znanych byłych suwalskich kapłanów, to TW Jakub.
Wygłaszał płomienne kazania, zachęcające do oporu wobec komunistycznych władz. W czasach PRL stał się jednym z najbardziej znanych księży, nie tylko w regionie, w tym w Suwałkach, ale i w kraju. Jednak według akt zgromadzony w Instytucie Pamięci Narodowej, przez wiele lat był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa i czerpał z tego korzyści.
- To bzdura - zapewnia ksiądz G., który przebywa już na emeryturze, wiele kilometrów od Suwałk. - Nigdy w życiu żadnego grzechu przeciwko Ojczyźnie nie popełniłem.
Tuszowali sprawy
Zapis w katalogu IPN jest lapidarny, ale jednoznaczny: tajny współpracownik o pseudonimie Jakub, zarejestrowany w 1961 roku, wyrejestrowany w 1986. I kolejne esbeckie komendy, które go przejmowały - od Suwałk po Ostrołękę. Wszędzie tam ks. G. pełnił kapłańskie obowiązki.
Jednak z samego katalogu zbyt daleko idących wniosków wyciągać nie można. Bo ta współpraca na pewno nie trwała ćwierć wieku, lecz znacznie krócej.
Akta TW „Jakub” nie są kompletne. Nieznani sprawcy wiele stron z nich usunęli. Brakuje na przykład pisemnego zobowiązania do współpracy. Nie ma też pokwitowań za przyjmowane pieniądze. Zachowały się natomiast odręcznie napisane dwa listy. Jeden z nich, to prośba kierowana do bliżej nieokreślonego esbeka o pomoc przy załatwieniu paszportu dla krewnego. A charakter pisma zawsze wszak można sprawdzić. .. .
Funkcjonariusze SB chcieli zwerbować G., kiedy był on jeszcze w Seminarium Duchownym w Łomży. Ale połamali sobie zęby. „Ma wrogi stosunek do socjalistycznej rzeczywistości, przepełniony jest fanatyzmem religijnym” - napisał w 1963 r. jeden z esbeków, wnioskując o zaniechanie dalszego werbunku.
Nigdy w życiu żadnego grzechu przeciwko Ojczyźnie nie popełniłem
były suwalski ksiądz
Pięć lat później sytuacja miała się jednak zmienić. SB dowiedziała, że ksiądz utrzymuje rzekomo bliskie stosunki z pewną kobietą. Kolejna informacja ze znajdujących się w IPN akt jest taka, iż 8 listopada 1968 r. pozyskano nowego tajnego współpracownika o pseudonimie Jakub.
Na kogo i co donosił, nie wiadomo. Esbecy pisali o nim tak: „Jest wieloletnim, tajnym współpracownikiem. W miarę możliwości chętnie udziela ustnych informacji o osobach i sytuacji wśród kleru dekanalnego. Realizuje zadania ofensywne w ramach akcji specjalnych. Przestrzega zasadę dyscypliny współpracy i konspiracji. Chętnie przyjmuje wynagrodzenie pieniężne za wykonanie zadań”.
Zachowała się także inna notatka, z marca 1970 r., o przekazaniu księdzu 500 zł. Kwoty tej nie chciał pokwitować. Stwierdził jednocześnie, że jeśli funkcjonariusz ma mieć z tego powodu jakieś problemy, to pieniędzy może w ogóle nie wziąć. Ostatecznie jednak wziął.
Esbecy opisują także drogowe zdarzenia z udziałem księdza. Wynika z tego, że miał on skłonności do jazdy po alkoholu. Np. w 1977 r. w Łomży jechał zygzakiem, zahaczając nawet o chodnik. Milicja go zatrzymała, ale SB sprawę zatuszowała. Z akt można wywnioskować, iż nie była to jedyna tego typu sytuacja.
W swoich raportach G. oceniali jako „bardzo dobrego tajnego współpracownika”.
Wiele zmieniło się po sierpniu 1980 roku i powstaniu Solidarności. Ksiądz zaczął wygłaszać, jak twierdzą esbecy, antysocjalistyczne kazania. „Związał się z solidarnościową ekstremą i unika rozmów” - żalili się funkcjonariusze w pismach kierowanych do przełożonych.
Ale informacja o tym, że ksiądz chce definitywnie zerwać współpracę, datowana jest dopiero na 1983 r.
Jednak w grudniu następnego roku milicja zatrzymała w Suwałkach prowadzonego przez G. fiata 125p. Kierowca był pijany.
Według zachowanych akt, tydzień później ksiądz miał sam skontaktować się z funkcjonariuszem SB i zapytać, kiedy zwrócone zostanie mu prawo jazdy. „Twierdzi, że być może w przeszłości zbyt ostro oceniał niektóre sprawy, ale obecnie , jeśli zostanie dobrze potraktowany, mógłby się zmienić” - można przeczytać na jednej ze stron akt tajnego współpracownika o pseudonimie Jakub.
Nie wiemy, czy prawo jazdy księdzu zwrócono, czy też nie. Nie ma o tym ani słowa. Jest tylko adnotacja, że „Jakub” przestał być nawet formalnie agentem SB w 1986 r.
Biskup wiedział
- Nigdy nie słyszałem o żadnym Jakubie, a to, co esbecy tworzyli na mój temat, to ich problem, nie mój - mówi dzisiaj ks. G.
Przyznaje wprawdzie, że spotykał się z funkcjonariuszami, ale działo się to za wiedzą i zgodą ówczesnego biskupa łomżyńskiego Mikołaja Sasinowskiego, który zmarł w 1982 r.
- On uważał, że Jezus umarł na krzyżu także za takich grzeszników, jak funkcjonariusze SB - mówi. - Podczas tych spotkań nie przekazywałem jednak żadnych istotnych informacji. A raz zdarzyło mi się nawet zrzucić esbeka ze schodów. Jako kapłan i rekolekcjonista zawsze byłem też osobą dosyć dobrze sytuowaną. Nie potrzebowałem więc żadnych innych pieniędzy.
Dodaje, że każdemu z księży SB próbowało przykleić łatkę kobieciarza i alkoholika.
- To wszystko nic nie jest warte - zapewnia.