Świadek wypadku w Swarzędzu: Ogień zjadał auto. Nie dało się nic zrobić
Mateusz K. spowodował wypadek, w którym spłonął jadący w bagażniku nastolatek. Ofiara pochodziła z Tulec (pow. poznański). Wieś jest wstrząśnięta śmiercią 18-letniego Kuby.
W tragicznym wypadku, do którego doszło w nocy z piątku na sobotę w Swarzędzu koło Poznania zginął 18-letni Kuba. Mężczyzna spłonął w bagażniku samochodu, którym podróżowało także siedem innych osób. Za kierownicą siedział także 18-letni Mateusz K. Obaj chodzili wcześniej do jednej szkoły w Swarzędzu.
Kierowca usłyszał już zarzuty. Odpowie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
„Ogień żywy jak z pieca”
Dotarliśmy do świadka, który wracając z Poznania do domu, najechał na miejsce zdarzenia. Znalazł się tam około minuty po wypadku, gdy nie było jeszcze policji i straży pożarnej. Służby nadjechały po kilkunastu minutach. Samochód już stał w płomieniach.
- Widzieliśmy biegających ludzi. Jeden z chłopaków wydawał się być w szoku. Przebiegał koło nas, jakby czegoś szukał. Zapytaliśmy, czy ktoś został w środku, odpowiedział, że tak - mówi mężczyzna.
- Podeszliśmy do auta, żeby sprawdzić, czy nic nie da się zrobić. Pracowałem w straży kilka lat i od razu wiedziałem, że żadne gaśnice nam nie pomogą. Ten ogień mogła ugasić tylko piana z wozu strażackiego. Płomienie buchały na dwa metry w górę i boki. To był żywy ogień, jak z pieca. Nie było możliwości, żeby kogokolwiek wyciągnąć. Dopiero kolejnego dnia dowiedziałem się, że zginął mężczyzna, który jechał w bagażniku
- dodaje.
Mężczyzna zwraca uwagę, na okoliczności zdarzenia. Do wypadku doszło w nocy około godz. 2.20. - Mieszkam kilka kilometrów od tego miejsca i kiedy około godz. 22 wyjeżdżałem z domu, to już łapał przymrozek. Na drogach było ślisko. Dodatkowo po śladach było widać, że kierowca wychodząc z zakrętu musiał jechać ze znaczną prędkością. Myślę, że gdy uderzył, rozszczelnił się zbiornik paliwa i to było przyczyną, że samochód od razu stanął w płomieniach - opowiada świadek.
Śmierć 18-latka
Tragedia wstrząsnęła mieszkańcami Tulec, małej miejscowości koło Swarzędza, z której pochodził 18-letni Kuba.
- Brakuje mi słów, żeby o tym mówić. To wielka tragedia. Znam rodziców i babcię Kuby. To są wspaniali, kochani ludzie. Nie wiem, jak to wszystko przeżyją. Tym bardziej, że to był ich jedyny syn - mówi Mirosława Rutkowska, sołtys Tulec.
- Teraz młodym nie da się niczego zabronić. To jest dla nas nie do pomyślenia. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało, bo znamy się od zawsze. Cała wieś to bardzo przeżywa - dodaje.
By ustalić dokładną przyczynę zgonu 18-latka, prokuratura zdecydowała o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Badania dadzą odpowiedź na pytania, czy mężczyzna zginął w wyniku obrażeń odniesionych podczas wypadku, czy też w wyniku pożaru pojazdu.
Kolejne szczegóły
Po zdarzeniu pojawiło się wiele pytań i spekulacji. Jak już informowaliśmy, 18-letni Mateusz K. był pod wpływem alkoholu i nie miał prawa jazdy. Skąd miał samochód? Jak się okazuje, pojazd nie był pożyczony, mężczyzna go kupił.
Nieprawdą okazały się też doniesienia o tym, że pozostałe osoby nie mogły otworzyć bagażnika, ponieważ był sterowany elektrycznie. Z ustaleń policji wynika, że było to stare BMW, bagażnik otwierał się mechanicznie.
Współpraca: Mikołaj Woźniak