Świadek z Norwegii na sensacyjnym procesie 27-latka oskarżonego o związki z terrorystami
Do przesłuchania świadka na sensacyjnym procesie 27-letniego Dawida Ł., któremu prokuratura zarzuca udział w zbrojnej organizacji islamskiej mającej na celu dokonywanie aktów terroru, doszło w piątek w Sądzie Okręgowym w Łodzi podczas niecodziennej - z demonami i omamami w tle - wideokonferencji z Sądem Okręgowym w Oslo w Norwegii.
Bohaterem wideokonferencji był 26-letni obywatel Norwegii o ciemnej karnacji. Sędzia Tomasz Krawczyk zaznaczył, że będzie przesłuchany na okoliczność pobytu w Syrii i znajomości z Dawidem Ł. Przesłuchanie odbyło się przy wsparciu tłumacza z języka norweskiego.
Norweg zeznał, że jego kolega dal mu kontakt do Dawida Ł., z którym się nigdy nie spotkał, a znał go jedynie z rozmów po norwesku za pomocą skype a, podczas których widział także twarz rozmówcy. Pewnego dnia około 2014 roku roku świadek wyjechał z Norwegii do Syrii. Dlaczego?
Musiałem wyjechać z Norwegii, ponieważ byłem dręczony przez demony. Pojechałem do Syrii, gdyż z telewizji dowiedziałem się, że tam nie ma demonów i nie ma tam zła – zeznał w śledztwie 26-latek. W piątek zaś dodał, że niewiele pamięta z pobytu w Syrii, ponieważ miał omamy i widział świat inaczej. Okazało się, że świadek cierpi na schizofrenię paranoidalną i z tego powodu bierze lekarstwa. Niemniej podczas wideokonferencji sprawiał wrażenie, że jest w niezłej formie.
Z jego relacji w śledztwie i w sądzie wynikało, że podczas pobytu w Syrii na terenach kontrolowanych przez ISIS obawiał się o swoje życie. Dlatego kupił tam pistolet typu glock, ale – jak zaznaczył - tylko dla własnych potrzeb, a nie do działań ofensywnych. Norweg zaznaczył, że w Syrii nie spotkał Dawida Ł. Miał z nim utrzymywać jedynie kontakty telefoniczne, ale gdy dzwonił do oskarżonego, to ten się nie odzywał.
W Syrii 26-latek spotkał dwóch mężczyzn, którzy – jak się okazało – byli wcześniej w tej samej grupie, co Dawid Ł. i znali go pod określeniem „Dawid - Polak”. Świadek nie wiedział co to za grupa, ale z pewnością nie było to tzw. Państwo Islamskie założone wówczas na terenie Syrii i Iraku. Według świadka, oskarżony nie należał do Państwa Islamskiego i miał radzić Norwegowi, aby się z nim nie wiązał.
Norweg przebywał w Syrii przez siedem – osiem miesięcy, po czym wrócił do Norwegii. Policja tego kraju postawiła mu zarzuty w związku z pobytem w Syrii, jednak do procesu nie doszło, ponieważ sprawa została umorzona.
Przypomnijmy, że Dawid Ł. został zatrzymany przez norweskie specsłużby 15 listopada 2015 roku na lotnisku w Oslo tuż z po przylocie z Turcji. Został przesłuchany i zwolniony. Po pewnym czasie przyleciał do Warszawy i został zatrzymany na lotnisku.
W jego sprawie ruszyło śledztwo prowadzone przez ABW pod nadzorem Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Łodzi. Śledczy ustalili, że po przekroczeniu granicy turecko-syryjskiej dotarł do Aleppo i wziął udział w szkoleniu wojskowym w obozie organizacji terrorystycznej Muzułmański Ruch Świt Syrii, podczas którego islamiści grozili swoim wrogom aktami terroru za pomocą zamachów samobójczych. Ponadto miał uczestniczyć w patrolach na terenach zajętych przez Państwo Islamskie.
Prokuratorzy podkreślają, że oskarżony miał dokumenty pozwalające na poruszanie się w Syrii po terenach zajętych przez organizacje terrorystyczne. Z materiałów znalezionych przy 27-latku i w jego mieszkaniu w Radomiu wynika, że utrzymywał kontakty z osobą, która wyruszyła do Syrii na wojnę po stronie Państwa Islamskiego. Ponadto Dawid Ł. nabył maczetę. Być może była to ta sama biała broń, jaką widać na zdjęciu, które wpadło w ręce agentów ABW. Dawid Ł. siedzi na nim na tle flagi Państwa Islamskiego i w uniesionej, wyciągniętej dłoni trzyma maczetę. Na innej, podobnej fotografii widać 27-latka z kałasznikowem.