Świadkowie: Przecież mógł nas pozabijać...
- Policjanci nie złamali żadnych przepisów. Nie są w stanie wpływać na dziwne zachowanie ludzi – mówi prokurator Jacek Buśko.
W niedzielę doszło do śmiertelnego wypadku na trasie koło Nietkowa. Zginął mężczyzna, drugi został ciężko ranny. Chwilę później na miejsce tragedii, mazdą przyjechało dwóch mężczyzn. To znajomi ofiar. Policjanci natychmiast wyczuli od nich woń alkoholu. Kiedy 30-latek, który prowadził mazdę, dmuchnął w alkomat okazało się, że ma niemal dwa promile alkoholu.
Mężczyzna został zatrzymany. Trafił do radiowozu, którym przewieziono go na komendę do Zielonej Góry. Policjanci jego auto przekazali osobie trzeźwej, której obowiązkiem było zabezpieczenie pojazdu. Po przygotowaniu dokumentacji mężczyzna został wypuszczony z siedziby policji. I co zrobił? Wrócił do domu, wziął auto i zaczął jeździć. W międzyczasie nie tylko pił alkohol, ale również brał amfetaminę. W efekcie w Leśniowie Wielkim rozpędzona mazda cudem minęła grupkę dzieci, pieszych i dziewczynkę jeżdżącą na rolkach. Na koniec auto rozbiło się o kamienne wzniesienie na poboczu.
Mężczyzna karetką został przewieziony do szpitala. Tam został zatrzymany przez policjantów i osadzony w celi... Dlaczego dopiero teraz? To pytanie stawiają sobie nie tylko internauci. - Przez błąd policjantów mogli zginąć niewinni ludzie - mówią świadkowie tych wydarzeń...
Policjanci zachwali się zgodnie z obowiązującymi przepisami? - Odebrali kluczyki od auta pijanego kierującego, przewieźli go na komendę i przygotowali dokumentację - mówi kom. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji. Na miejscu zatrzymania pijanego kierującego przekazali jego samochód osobie trzeźwej. Gdyby takiej osoby nie było auto zostałby odholowane. - Będzie prowadzone osobne postępowanie, które ustali w jakich okolicznościach ten mężczyzna ponownie wsiadł do swojego samochodu - mówi kom. Maludy.
30-latek odpowie za prowadzenie po pijanemu dwa razy w ciągu jednego dnia. W dodatku za spowodowanie kraksy oraz za drugim razem za prowadzanie pod wpływem narkotyków, usłyszy dodatkowe zarzuty. Jeżeli osoba, która udostępniła kluczyki do auta pijanemu kierowcy, zrobiła to świadomie, to poniesie również konsekwencje prawne.
Tymczasem nie ma przepisu, który nakazuje zatrzymywanie nawet na 48 godzin pijanych kierowców. - Już kiedyś jeden z komendantów kazał zamykać pijanych kierowców i co z tego wyszło? Już w połowie nocnego dyżuru nie było gdzie ich trzymać - mówią anonimowo zielonogórscy policjanci.
Praktykę tę stosowano oczywiście w odniesieniu do tych najbardziej pijanych kierowców. Natychmiast pojawiły się bardzo ważne pytania. Policjanci dociekali w jaki sposób mieli oceniać pijanego kierowcę, który kwalifikuje się do zatrzymania. - Mamy to robić na oko, wyrywkowo czy może pod kątem ilości wydychanych promili? - dziwią się mundurowi. Dodają, że nie mają żadnego wpływ na to, co zrobi zwolniony z komendy pijany kierowca. - Jedni płaczą, inni żałują, kolejny przeprasza, jeszcze inny śmieje się, a następny wsiądzie za kierownicę i pojedzie - opowiadają.
Jednak ta ostatnia historia jest doprawdy „egzotyczna”. - Ten z mazdy to ciągle nawalony jeździ - mówili ludzie na miejscu wypadku. Podkreślali to kilka razy. Podobne wpisy pojawiły się na portalach społecznościowych. - Tylko dlaczego nikt nie dał nam znać, że on jeździ pijany? - pytają policjanci, którzy zawsze reagują na takie zgłoszenia. A problem był aż nadto widoczny. Zaraz po wypadku na siedzeniu mazdy była butelka wódki. Po chwili ktoś ją zabrał z auta.
- Nie możemy tolerować tego typu zachowań, musi zniknąć społeczne przyzwolenie dla pijanych kierujących. Takie zachowanie musi być kategorycznie potępiane - podkreśla kom. Maludy.