Świadomie trujesz ludzi? Grzeszysz! Nie ma grzechu, kto pali śmieci z biedy
Coraz więcej osób chodzi po ulicy w maskach antysmogowych, bo w mieście trudno oddychać. Sytuacja nie zmieni się, dopóki mieszkańców nie będzie stać na palenie ekologicznym paliwem.
Zaledwie przez pięć dni w styczniu sądeczanie oddychali względnie czystym powietrzem. W pozostałe poziom zanieczyszczenia szkodliwymi pyłami przekraczał dopuszczalne normy. Mieszkańcy mają dość smogu. Próbują się przed nim bronić. Na ulicach można zobaczyć coraz więcej osób chodzących w maskach.
Deficytowy towar
- Nie sądziłam, że maski antysmogowe okażą się takim deficytowym towarem - mówi Izabela Bartosik. Prowadzi sklep zielarski przy ul. Piotra Skargi w Nowym Sączu, ale postanowiła do sprzedawanego asortymentu dołożyć maski.
- Składając zamówienie, zastrzegłam sobie u dostawcy możliwość zwrotu, gdybym miała problem ze zbytem. Tymczasem w ciągu kilku dni sprzedałam prawie wszystko. Zostały pojedyncze sztuki - opowiada Izabela Bartosik.
Teraz ma problem z domówieniem masek antysmogowych. Szuka nowego dostawcy, bo ten, od którego zamawiała, też ma braki.
- Ale chodzenie w maskach nie rozwiąże naszych problemów. Ludzie muszą przestać palić śmieciami i wątpliwej jakości węglem - oburza się Anna Pietrusza. Mieszka na osiedlu Stare Miasto. Jest alergiczką. Od czterech już lat nie wychodzi zimą bez maski z domu.
- Mam już dość trucia mnie i mojej rodziny przez sąsiadów - mówiła podczas dyskusji zorganizowanej w poniedziałek przez Sądecki Alarm Smogowy.
Obecny na spotkaniu Leszek Zegzda, wicemarszałek Województwa Małopolskiego, przekonywał, że już wkrótce problem palenia byle czym w piecach zniknie. Sejmik przegłosował uchwałę antysmogową dla całej Małopolski.
Pierwsze jej efekty mieszkańcy mają odczuć już w połowie roku, ponieważ od lipca zacznie obowiązywać całkowity zakaz spalania mułów i flotów węglowych na terenie całego województwa oraz montowania kotłów i kominków, które nie spełniają norm ekoprojektu.
Palą śmieciami z biedy
- Mieszkańcy, którzy ogrzewają swoje domy przestarzałymi kotłami, na dostosowanie się do nowych przepisów będą mieli czas do 2022 roku - informuje Zegzda.
Choć nikt nie neguje potrzeby wprowadzenia takich przepisów, wielu ma jednak wątpliwości , czy będą przestrzegane.
- Nikt nie sprzeciwi się uchwale sejmiku, bo wie, że będzie stygmatyzowany. Do ludzi jednak przemawia jedno - cena. A jeśli kogoś nie stać na wymianę pieca, żadne przepisy go do tego nie zmuszą - uważa Jan Golba, burmistrz Muszyny.
W podobnym tonie wypowiada się w rozmowie z „Gazetą Krakowską” prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak. Mówi, że uchwała sejmiku to krok w dobrym kierunku, ale żeby zwalczyć smog potrzebna jest ustawa i rządowe wsparcie dla najbiedniejszych, których nie stać na stosowanie opału lepszej jakości, bo jest dla nich po prostu drogi. Prezydent od lat ogrzewa dom piecem na gaz ziemny. Od dwóch lat konsekwentnie odmawia swojej małżonce budowy kominka w domu, choć bardzo jej na tym zależy.
- Muszę dawać ludziom przykład. Dym z komina w domu prezydenta nie będzie zanieczyszczał powietrza nad miastem - mówi.
Małgorzata Śliwa chciałaby wziąć przykład z prezydenta, ale przyznaje, że jej zwyczajnie na to nie stać.
- Co z tego, że wymieniłabym piec, jak nie miałabym pieniędzy na gaz - mówi kobieta.
Ponadto obawia się, że chcąc skorzystać z dopłat, jakie oferuje miasto do wymiany pieca, będzie musiała dokonać gruntownego remontu mieszkania. Skorzystanie z programu dotacji obliguje bowiem mieszkańca do ocieplenia budynku czy wymiany okien, żeby zapewnić odpowiednią termoizolację. - To tylko dla bogaczy - zauważa Małgorzata Śliwa.
Konstanty Legutko, sądecki radny, nie ukrywa, że będzie ubiegał się o dofinansowanie do wymiany pieca na gazowy. Wylicza, ile musiał już zainwestować, żeby spełnić warunki. - W ubiegłym roku wymiana okien i ocieplenie domu kosztowały mnie 50 tysięcy złotych. Ale dzięki temu mam pewność, że ciepło nie ucieka z budynku. Nie boję się więc, że po zmianie pieca rachunki za ogrzewanie wzrosną - mówi Legutko. Szacuje, że za gaz zapłaci tyle, ile za cztery tony węgla, które obecnie spala.
Tadeusz Gajdosz, radny Nowego Sącza, podczas ostatniej sesji, podpowiedział tańsze rozwiązanie na walkę ze smogiem, niż wymiana kotłów węglowych na gazowe. - Krynica właśnie testuje nowy wynalazek - palnik spalający dym - mówi. Zainstalować go można w kotłach węglowych. Nie tylko ogranicza emisję pyłów, ale zwiększa wydajność spalania węgla nawet o 40 procent. A jego koszt to zaledwie 1-1,2 tys. zł. Przy 8 tys. zł, jakie miasto oferuje na wymianę pieca, wydaje się mocno konkurencyjnym rozwiązaniem. Tylko czy realnym?
Burmistrz Krynicy-Zdroju Dariusz Reśko potwierdza doniesienia Gajdosza. Zaznacza jednak, że eksperyment ma charakter roboczy. Trzech mieszkańców zgodziło się wziąć w nim udział i przetestować palnik spalający dym w swoich piecach węglowych.
- W przypadku jednego pieca nie zadziałał. Żeby uniknąć nieszczęścia, trzeba było szybko usunąć palnik. Ale w przypadku dwóch pozostałych wynalazek działa bez zarzutu - mówi Dariusz Reśko.
Przyznaje, że jest gotowy wdrożyć gminny program, dzięki któremu mieszkańcy mogliby zaopatrzyć się w palniki. Jednak wynalazek musi uzyskać odpowiednie atesty i certyfikaty. - Czekamy aż firma produkująca palnik nam je przedstawi. Do dziś tego nie zrobiła - mówi zawiedziony burmistrz Krynicy-Zdroju.
Jan Golba natomiast proponuje, żeby sprawę niskiej emisji rozwiązać poprzez ulgi, dla osób korzystających z ekologicznych paliw.
- Obliczyłem, że gdyby przez trzy miesiące gmina dopłacała po 200 zł na każdy dom, który ogrzewa się ekologicznie, wydałbym 1,8 mln zł. Nie obciążyłoby to budżetu gminy, gdyby część tej kwoty pochodziła z państwa i województwa - uważa Golba. Dodaje, że to przyniosłoby oczekiwany skutek. Tyle, że ulgi musiałby wprowadzić rząd, a nie samorząd.