Świat odjechał i to jest okrutne...
400-metrowiec Rafał Omelko swój indywidualny start na mistrzostwach świata w Londynie zakończył na półfinale. Teraz czeka jeszcze na sztafetę.
Awansu do finału nie było, ale Pana bieg w półfinale na 400 m można uznać za udany.
Poziom 400 m jest kosmiczny. Awans do finału to była wyprawa na księżyc. Coś dla mnie jeszcze nieosiągalnego. Ze swojego biegu w półfinale jestem zadowolony. To mój trzeci, lub czwarty wynik w karierze.
Zmienił Pan trenera – z perspektywy czasu, to była słuszna decyzja?
Jedyna słuszna. Tego potrzebowałem, żeby dalej biegać i cieszyć się sportem, rozwijać się. Hala w tym sezonie była super w moim wykonaniu. Rekordy życiowe, wicemistrzostwo Europy, mistrzostwo w sztafecie. Początek sezonu letniego też był świetny. W półfinale czegoś zabrakło, ale sezon jeszcze trwa. Wierzę, że jestem w stanie złamać 45 sek., a jeśli mi się nie uda to będę miał motywację, żeby dalej ciężko pracować. Mam pomoc Jacka Skrzypiń¬skiego, który był moim pierwszym trenerem, a teraz do niego wróciłem. Myślę, że będzie dobrze, lepiej.
Ma Pan w perspektywie igrzyska w Tokio?
To jest granica, którą sobie stawiam. Jeśli wszystko będzie w porządku, będę się rozwijał, to Tokio jest jak najbardziej realne. Uważam, że jako zawodnik jestem w stanie się jeszcze poprawić. Widać zresztą, że jest progres cały czas. Chociażby szybkościowo. Nie miałem jeszcze takiego sezonu jak ten. Jestem w miarę dojrzałym zawodnikiem, który czuje swój organizm. Liczę na to, że urwę te pół sekundy. Wiem, że żeby coś znaczyć na świecie trzeba ustabilizować się poniżej 45 sekund. Poziom 400 m znacznie poszedł do przodu. Ciężko nam Europejczykom przeskoczyć pewne bariery. Cieszę się z tego, jak sam siebie poprawiam, nie jestem jednak naiwny. Wiem, że pewnie nie będę biegał 43 sek. Chcę być jednak coraz lepszy, wiem że 44 z przodu jest realne. Stawiam sobie proste cele. Nie bujam w obłokach.
Została sztafeta 4x400. To młody skład, ale Pan pewnie chciałby jednak coś osiągnąć?
Chciałbym finału, żeby chłopaki oswoiły się z bieganiem przed taką publicznością, aby to procentowało w przyszłości. Trzeba jednak brać pod uwagę, że kiedyś medal mistrzostw świata dawał wynik poniżej trzech minut. Teraz nie da to nawet awansu do finału. Świat odjechał i to jest okrutne...
Koledzy przychodzą po rady?
Ja nie lubię być stawiany w roli mentora. Nie zadzieram nosa.
Mówi Pan, że świat odjechał. Dlaczego?
Gdyby wszystkie karty były na stole, to można by stawiać łatwe diagnozy.